Z wnukami w szklanej kuli |
Szukaj na tym blogu
środa, 18 maja 2022
Historie o Adasiu i nie tylko o nim
niedziela, 24 kwietnia 2022
Jak się żyje w geriatrycznym przedszkolu
Jak już nie raz donosiłam, Artur jest dobry z kościami, ma do mnie świętą cierpliwość, ale i tak często jest wkurzający. Na ogół staram się pamiętać, że każdy ma wady, ale bywa, że muszę ponarzekać. Artur niezmiennie uważa, że on jest taki jak trzeba, a nawet jeżeli zrobił coś nie tak, to jest to przecież mały, niewarty uwagi szczegół. Dla świętego spokoju przeprasza i dalej robi po staremu. Zawsze tak miał, ale wcześniej ja miałam więcej cierpliwości, której teraz mi brakuje. Dlatego często odgrażam się, że zacznę go wychowywać patelnią. I co? I nic. Nie boi się, nie chce się słuchać i nawet nie strzela fochów. O to że nie strzela fochów czepiać się nie będę, ale reszta mnie wkurza, więc trzeszczę. Moje trzeszczenie spływa po nim i tyle, więc bywa, że w chałupie mocno iskrzy, a dokładniej mówiąc iskrzę ja.
czwartek, 13 stycznia 2022
Babci trzeba słuchać
Dawno mnie tutaj nie było, bo musiałam odreagować święta z przereklamowaną "magią świąt" oraz polski i ogólnoświatowy psychiatryk. Z tego powodu udałam się na emigrację wewnętrzną i zajęłam się uszczęśliwianiem mojej nieskromnej osoby. Oglądałam dużo filmów, czytałam Dostojewskiego (bardzo utalentowany wariat), dziergałam i haftowałam na dzianinie słuchając przy tym starych piosenek, porządkowałam zdjęcia i starałam się wyciągnąć z codzienności wszystko czym mogłabym podeprzeć mój kulawy optymizm.
poniedziałek, 20 grudnia 2021
O rany, poseksowały mi się plany, więc zajęłam się seksem
Ostatnia prosta przed świętami, a ja grzeję szanowną na poduszce elektrycznej, bo mój kręgosłup ogłosił strajk okupacyjny. No tak. Zaaferowana świątecznymi przygotowaniami straciłam na chwile czujność, sięgnęłam tam, gdzie wzrok nie sięga i mnie wygło. Uprzejmie donoszę, że jakkolwiek by nie zabrzmiało poprzednie zdanie, to do szanownej se nie zaglądałam. Upewniłam się jednak, że nadaję się już tylko do rozrywek, bo co się wezmę za robotę, to zrobię sobie jakieś kuku. Mimo wszystko mam nadzieję, że ból szybko mi przejdzie, bo biorę jakieś cudowne tabletki przeciwzapalne, które podobno nawet umarlaka stawiają do pionu. Tylko mój żołądek dopytuje: "Zgłupiałaś babo?" Jednak jak mus to mus i żołądek musi wytrzymać. Żeby nie wejść w tryb: nieutulona w żalu (broń bożżż nie z tęsknoty za robotą, ale za normalnością) poszłam w rozrywkę.
piątek, 4 czerwca 2021
Psuję sobie wizerunek i dobrze się przy tym bawię
Babka w roli Rumcajsa |
W ubiegłym roku napisałam POST o kompleksach , które zatruwały mi młodość. Teraz młodość mam już dawno za sobą i szkoda mi czasu na przejmowanie się niedostatkami urody albo cudzą opinią. Mówię sobie, że ładniejsza już raczej nie będę, ale weselsza jeszcze być mogę, więc grzechem jest nie skorzystać. Dlatego wyglądam i zachowuję się tak jak chcę. Ktoś może powiedzieć, że na starość się ośmieszam, ale jak chce niech mówi. Zupełnie mi to nie przeszkadza. Dla dobrej zabawy albo wygody mogę być śmieszna. Kiedyś nie odważyłabym się upublicznić takich zdjęć jak te poniżej, ale widocznie im więcej mam lat tym mniej mam wstydu. Poza tym, dawać innym uśmiech to bardzo przyjemne zajęcie, dlatego mogę pokazać się bez retuszu i z głupią miną. Ci co mnie lubią pośmieją się ze mną zaś ci co mnie nie lubią też się ucieszą, że jestem taka paskudna. Czyli wszyscy będą zadowoleni i o to chodzi. Zaczynajmy więc te opowieści dziwnej treści.
wtorek, 25 maja 2021
poniedziałek, 10 maja 2021
Zabawne rysunki pobudzające produkcję endorfin
wtorek, 9 lutego 2021
A optymizmu ni chu chu
Z własnej i nieprzymuszonej woli muszę uderzyć się w klatkę z piersiami i wygłosić samokrytykę, ponieważ, albowiem, gdyż moje ostatnie wpisy pasują do tytułu bloga jak garbaty do ściany, bo nie dość, że nudzę to jeszcze na łzawą nutę. A przecież miało być pozytywnie i wesoło. I co? Niestety wesoło nie jest.
sobota, 20 września 2014
Jak płakać to tylko ze śmiechu...
niedziela, 14 września 2014
Jak płakać, to tylko ze śmiechu...
O rany, jednego kotlecika zjadłem a ta drze mordę jakby jej cała świnia zginęła
piątek, 15 kwietnia 2011
Cieszę się z wiosny, ale złoszczą mnie wiosenne gile
Gile, ptaki kojarzące się z zimą, odleciały budować gniazda, ale ja mam pod nosem swoje gile, wiosenne. Kicham, smarkam, kaszlę i charczę, bo złapałam jakiegoś wirusa. Zapakowałam się do łóżka, żeby jak najszybciej wypocić paskudztwo, które się do mnie przyczepiło. I rzeczywiście pocę się i trzęsę, tylko nie wiem, czy z gorączki czy ze złości. Ale jak mam się nie złościć, kiedy dopiero co wylazłam z jednej dolegliwości a już trafiła mi się druga. Oczy mi łzawią, głowę mam jak bania i boję się, że jak tak dalej pójdzie, to wysmarkam resztki mózgu. Na domiar złego, mam szlaban na kontakty z Niutkiem, więc omija mnie dużo radości.
Na pocieszenie i poprawę humoru włączyłam sobie nagranie ze spektaklu mojego ulubionego kabaretu „Potem”. Pośmiałam się i trochę mi lepiej. Wklejam tekst piosenki, z którą teraz się identyfikuję najbardziej.
* * *
A-psik, a-psik!
A-psik, a-psik!
Ma niedola się zaczęła
W samym środku lata,
Na przeciągu jadłem loda
I złapałem katar.
Moja mama mi zrobiła
Napar z różnych ziółek,
Jak po ziołach tych kichnąłem,
Książki zwiało z półek.
Wzdycham groźnie, nos mi rośnie,
Kicham coraz głośniej,
Mamma mia, lato mija,
Ale katar coś nie...
Auu...
Batko świenda!
Auu...
Nie wytrzbab...
Auu...
Katar to ogrobny żywioł...
A-psik, a-psik!
A-psik, a-psik!
Zaraziłem już rodzinę,
Kota oraz ryby,
Kicha mama, kicha tata,
Wylatują szyby.
Od kichania lecą szyby,
Stąd przeciąg co chwilę,
Od przeciągu katar rośnie:
Perpetuum mobile...
Wredny żywioł atakuje,
Męczy niesłychanie,
Nie dość, że zdrowie rujnuje,
Niszczy nam mieszkanie...
Auu...
Batko świenda!
Auu...
O bój losie!
Auu...
Mam go już po dziurki w nosie!
Mamma mia! Mamma mia!
Już znajomych nie mam prawie!
Mamma mia! Mamma mia!
Nie mam kumpli i dziewczyny!
Mamma mia! Mamma mia!
Tylko mam te oczy łzawe!
Mamma mia! Mamma mia!
Tylko nos mam bardziej siny!
Bab chusteczkę zasbarkadą
Wszystkie cztery rogi,
Kto bnie kocha, kto bnie lubi,
Kto bnie pocałuje?
A fu!
niedziela, 27 lutego 2011
Mam humor, trochę cierpliwości, ale mam problem z wielbłądem
Na humor się nie skarżę, ale cierpliwość mam na wyczerpaniu. Cóż długo już żyję, mam życie, którego sobie nie zazdroszczę, męża ze zdecydowanym charakterem, więc zasoby cierpliwości miały prawo zmaleć. Jednak chyba najwięcej cierpliwości tracę, gdy wymaga się ode mnie, żebym udowodniła, że nie jestem wielbłądem.
Osobiście mam pewność kim jestem i dziwnie się przy tym upieram. Oczywiście dziwnie nie dla mnie, tylko dla tych, którzy podejrzliwie patrzą, gdzie schowałam garby. Przykładów na wielbłąda mam wiele, niestety, ale podam tylko ostatni.
Mam problem z dostawcą usług, bo usługa działa na zasadzie pojawiam się i znikam. Dzwonię do usługodawcy z reklamacją i słyszę, że pewnie mam wadliwy sprzęt, bo pan na swoim komputerku ma wszystko w porządku.
Ustalamy że trzeba sprawdzić moje domowe ustrojstwo, bo przecież pan na swoim komputerku …, więc wina musi być po mojej stronie. Umawiamy się na sprawdzenie sprzętu.
Przychodzi fachowiec, sprawdza i mówi że ze sprzętem wszystko jest w porządku.
- To dlaczego nie działa? - pytam jak głupi. Pan jest mądry, więc z głupim, czyli ze mną, gadać nie musi, dlatego odsyła mnie do centrali.
W centrali inny mądry pan dalej nic nie wie i zaleca czekać do następnej awarii, to może wtedy się wyjaśni. Przy następnej awarii wszystko się powtarza. I tak dokoła Wojtek poszukaj portek.
Po pięciokrotnym sprawdzaniu sprzętu w domu i kilkunastu reklamacjach znam się świetnie z panami od usług. A usługa ciągle działa na zasadzie pojawiam się i znikam. Dlatego teraz albo udowodnię panu z centrali, że nie jestem wielbłądem, albo zdobędę palmę najbardziej upierdliwego klienta. Boję się, że większe szanse mam na to drugie. Usterka jest jakaś nietypowa, więc pan z centrali nie potrafi jej naprawić a jak nie potrafi, to uważa że ją sobie wymyśliłam, bo jestem wielbłądem. Jutro znowu będę dzwoniła do pana z centrali i już się cieszę, bo będziemy sobie udowadniali. Ja będę udowadniała, że nie jestem wielbłądem, pan z centrali, że pustynia może być wszędzie.
A co się tyczy poczucia humoru, to testowałam go ostatnio na ZUS. Ta skrupulatnie wypełniająca zadania statystyczne instytucja przysłała mi informację, jak stoją moje filary emerytalne. Okazało się, że tak stoją, tak stoją...., że po przeczytaniu informacji nawet mój leniwy mózg stanął, tyle że w poprzek, bo się we łbie nie mieścił. Powyższe objawiło się atakiem śmiechu.