Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 11 listopada 2013

Ech... melancholijnie, refleksyjnie i zbyt powolnie, ale mimo wszystko dość pogodnie


Moja ulubiona brzoza - en face
Znowu przepadłam na dłużej, ale zainteresowanym donoszę, że żyję, chociaż nie odzywam się na blogu, nie sprawdzam poczty i nie udzielam się na ulubionym forum. Po prostu, nie tracę niepowtarzalnej okazji, żeby siedzieć cicho, bo jakoś nie chce mi się gadać. Energii wystarcza mi jedynie na to co dzieje się w realu. A że dzieje się dużo. Wiele razy włączałam laptopa, żeby donieść Wam co u mnie słychać, ale na zamiarach się kończyło. Powód? Ogólnie rzecz ujmując, czas mnie zjada i rozkłada na obie łopatki, więc ciągle z czymś nie nadążam. Do tego jeszcze te jesienne klimaty. Wszystko dokoła brzydnie i umiera. Drzewa ogołocone z liści kojarzą mi się z cmentarnymi pomnikami. Niebo przykryte ołowianymi chmurami jest za nisko, żeby wzlecieć i oderwać się od rozmiękłej ziemi, na której leży brązowo-szara plajta butwiejących roślin - memento tego do czego zmierza wszystko co żyje. I tym oto sposobem pałętam się po swojej codzienności zatopiona w jesiennej zadumie, karmiąc się melancholią i wspomnieniami, oglądam swoje życie od podszewki. Ale.Ten czas wycofania, skupienia się tylko na tym co niezbędne, niesie za sobą wyciszenie, wewnętrzny spokój, dystans do życiowych problemów. I mimo wszystko... nie jest mi źle, da się żyć. A zatrzymane na zdjęciach obrazy z kilku ostatnich dni cieszą swoim kolorowym pięknem serce i oczy.


Malinowszczyzna 2013
Malinowszczyzna 2013



















Malinowszczyzna 2013



Malinowszczyzna 2013

Malinowszczyzna 2013

Malinowszczyzna 2013
Malinowszczyzna 2013

Malinowszczyzna 2013
Okolice domu -nasza trasa spacerowa



Okolice domu - wąwóz nasza trasa spacerowa

Kolory jesieni





                                                                                                     Ktoś musi posprzątać ten jesienny zawrót głowy