Kilka tygodni temu przymierzałam się do gotowania zupy. Daniel, który uwielbia uczestniczyć we wszystkim co się dzieje i któremu wszystko lepi się do rączek, zabrał kilka fasolek. Ponieważ bałam się, że zrobi z nich dziwny użytek np. sprawdzi czy mieszczą się w nosku, namówiłam go na zabawę w ogrodnika.
Ułożyliśmy fasolki na płatkach kosmetycznych w słoiczku, Daniel podlał je wodą, słuchając opowieści o pięknej roślince, która z nich wyrośnie. Przez następne dni powtarzaliśmy rytuał podlewania. Daniel musiał wierzyć mi na słowo, że to coś da, bo w słoiku nic ciekawego się nie działo. Jednak, jako amator kwiatków, za każdym razem obwąchiwał słoik, patrząc na mnie wyczekująco. Pierwszy zielony pęd powitaliśmy entuzjastycznie a potem z każdym dniem było coraz ciekawiej i radośniej.
Zdjęcie poniżej przedstawia dumnego ogrodnika, który samodzielnie, z moją niewielką pomocą, odkrył jeden z wielkich sekretów życia.
Ktoś może powiedzieć - banalna historia, o czym tu pisać. Może powiedzieć, ale to nie ważne. Ważne jest to co towarzyszyło tej banalnej historii. I jeżeli ktoś tego nie rozumie, to jego strata.
Paulo Coelho - facet od banalnie prawdziwych historii- napisał coś takiego:
"Dziecko może nauczyć dorosłych
trzech rzeczy: cieszyć się bez powodu, być ciągle czymś
zajętym i domagać się ze wszystkich sił, tego czego się
pragnie."
Razem z wnukiem udzielamy sobie korepetycji z życia, ja pokazuję Danielowi świat a on uczy mnie jak tym światem się się cieszyć. Oboje mamy przy tym frajdę. Polecam każdemu przypomnieć sobie, jak patrzy się oczami dziecka.