Szukaj na tym blogu

wtorek, 30 września 2014

Samospełniająca się przepowiednia













Samospełniająca się przepowiednia? Tak, to działa są nawet naukowe dowody. Robert Rosenthal i Leonore Jacobson, naukowcy zajmujący się pedagogiką społeczną przeprowadzili eksperyment, który polegał na tym, że badacze przekonali nauczycieli jednej z amerykańskich podstawówek, że mają w klasie kilkoro wyjątkowo inteligentnych i utalentowanych dzieci.

Nauczyciele uwierzyli w nadzwyczajne możliwości swoich uczniów i traktowali te dzieci w sposób szczególny - bardziej wspierali i akceptowali aniżeli oceniali i krytykowali.

I tak, po roku okazało się, że dzieci, które wcześniej niczym się nie wyróżniały, osiągnęły lepsze wyniki niż ich teoretycznie mniej zdolni rówieśnicy.

Wniosek. Wszyscy mamy jakieś oczekiwania wobec siebie i wobec innych, więc powinniśmy liczyć się z tym, że zasada udowodniona w opisanym eksperymencie ma zastosowanie również do nas.

Co więc stoi na przeszkodzie, żeby dawać sobie szansę, traktować się z życzliwością, mądrze akceptować to kim się jest i otwierać się na możliwości? Jedyne co mi przychodzi do głowy, to głupota. Ale... taka głupia to ja już nie jestem. 















ilustracje do posta znalezione w sieci

poniedziałek, 29 września 2014

Paradoks naszych czasów

Dziś po raz kolejny przeczytałam poniższy tekst, bo warto utrwalić go w pamięci, przeanalizować i wyciągnąć wnioski, żeby nie dopasować się za bardzo do naszych czasów.






 
















Dalaj Lama   -   Paradoks Naszych Czasów

Dzisiaj mamy większe domy, ale  mniejsze rodziny
Więcej możliwości, ale mniej czasu
Mamy więcej tytułów, ale mniej  zdrowego rozsądku
Więcej wiadomości, ale mniej trafnych osądów
Mamy więcej specjalistów, ale i więcej problemów
Więcej służby zdrowia, ale mniej opieki
Tracimy wiele bezpowrotnie
Śmiejemy się za mało
Jeździmy za szybko
Gniewamy się za wcześnie
Pogodzimy za późno
Czytamy za mało
Telewizji oglądamy za dużo
A modlimy się zbyt rzadko...
 
Pomnożyliśmy nasze majątki, ale okroiliśmy nasze wartości
Mówimy za dużo, kochamy za mało, a kłamiemy zbyt często
Uczymy się jak zarabiać na życie, ale nie jak żyć
Wydłużyliśmy okres życia, ale nie życia w ciągu roku
Mamy stabilne budowle, ale kruche charaktery
Szersze autostrady, ale węższe poglądy
Więcej używamy, ale posiadamy mniej
Więcej kupujemy, ale mniej mamy satysfakcji
Podróżujemy na księżyc i z powrotem, ale mamy problem przejść przez ulicę
odwiedzić sąsiadów
Zdobywamy wszechświat, ale nie swoje wnętrze
Rozbiliśmy atom, ale nie nasze wyobrażenia
Piszemy więcej, uczymy się mniej
Więcej planujemy, a mniej realizujemy
Nauczyliśmy się spieszyć, ale nie czekać,

Mamy wyższe wynagrodzenie, ale niższą moralność
Wytworzyliśmy więcej komputerów dla większej ilości danych oraz większej ilości kopii, ale mniej się komunikujemy
Mamy większą ilość, ale gorszą jakość
To jest czas szybkiego jedzenia, ale wolnego trawienia
Wysokich mężczyzn i małych charakterów
Większej ilości wolnego czasu, a mniejszej ilości zabawy...
Większej ilości rodzajów pożywienia... ale mniej ilości substancji odżywczych
Podwójnej wypłaty... ale większej ilości rozwodów
Piękniejszych domów... ale większej ilości rozwodów
 
Dlatego proponuję, nie zostawiaj nic na szczególną okazję,
Gdyż każdy dzień, który przeżywasz, jest szczególną okazją
Poszukuj wiadomości, więcej czytaj, siedź na werandzie
i podziwiaj krajobraz bez myślenia tylko o swoich potrzebach.
Spędzaj więcej czasu z rodziną i przyjaciółmi, jedz ulubione 
 potrawy,
I odwiedzaj miejsca, które lubisz.
 
Życie jest łańcuchem radosnych chwil
Nie tylko o przetrwaniu
Używaj swoich kryształowych kieliszków,
nie oszczędzaj najlepszych perfum,
ale używaj ich zawsze, jeśli czujesz, że tego chcesz.
Odrzuć ze swego słownika wyrazy takie jak:
„kiedyś może", oraz „ później"
napisz ten list, który chciałeś napisać
„może kiedyś"
Powiedz swojej rodzinie i przyjaciołom
Jak bardzo ich kochasz
Nie odkładaj nic, co wprowadza uśmiech
i radość do Twojego życia
Każdy dzień, każda godzina, każda minuta jest wyjątkową

A Ty nie wiesz, czy nie będzie Twoją ostatnią
Jak jesteś bardzo zajęty i nie masz czasu,
by przekazać to przesłanie komuś, kogo kochasz,
i mówisz, że przekażesz je kiedyś „później"
To wierz mi, że kiedyś „później"

może Ciebie już tu nie być, byś mógł to zrobić...




 ilustracje postu znalezione w sieci

I już po niedzieli, po zdjęciach też...

 













Dzisiejszy dzień był wyjątkowo słoneczny i ciepły, więc pomimo kiepskiego samopoczucia poszłam z moimi chłopakami do znajomych na działkę. 

Po drodze podglądaliśmy z wnukiem naturę, bo dzieciak dociekliwy i nie przejdzie obojętnie wobec żadnego motylka, robaka, ślimaka, kwiatka, trawki czy krzaka. Ślubny też chciał oglądać wszystko od podszewki a dodatkowo bez umiaru pstrykał foty, więc nasz trzyosobowy orszak ciągnął się w żółwim tempie od rabatki do rabatki, co i raz nurkując z nosem przy ziemi. Cóż, chodzić to ja jeszcze mogę, ale schylanie się, kucanie i dreptanie w miejscu, to stanowczo nie dla mnie. Dlatego kiedy wreszcie dowlekliśmy się do znajomych zakotwiczyłam swoją szanowną na ławce i podniosłam się dopiero, gdy trzeba było wracać do domu. W drodze powrotnej był replay z dodatkowym punktem programu w postaci wizyty u chińczyka. Ponieważ mały, na widok znajomej knajpy, zaczął umierać z głodu i tylko sajgonki mogły uratować mu życie. Do domu wróciłam ledwie żywa i od razu zaległam w łóżku. 

- Ale piękne zdjęcia zrobiłem – powiedział z dumą Ślubny, podtykając mi pod nos aparat fotograficzny.
- Później – próbowałam go zbyć, bo właśnie wzięłam się za czytanie.
- No zobacz – nie odpuszczał – to tylko kilka zdjęć.
- Uhm.. ładne mi kilka, trzaskałeś zdjęcia jak japoński turysta...
- Tobie też zrobiłem parę zdjęć – wzmocnił argumentację Ślubny, więc zrezygnowałam z oporu i wzięłam aparat. Zawsze lepiej samemu ocenzurować zdjęcia, szczególnie jak się jest tak fotogenicznym obiektem jak ja.
Przełożyłam kartę z aparatu do laptopa i zaczęłam podziwiać: kwiatki, krzaczki, trawki, jabłonki, altanki, muszki, stary hydrant w trzech odsłonach,, mrówkojad w okularach... O! Moje zdjęcie. Drugie ujęcie – mrówkojad en face z rozwianą grzywką i lekkim zezem.
- No nie – westchnęłam – to się wytnie...
- Co się wytnie? - zainteresował się gorączkowo Ślubny, zrywając się w pośpiechu z fotela.

Iiiii... ups... Stało się, chciałam się pośpieszyć i szlag trafił prawie wszystkie zdjęcia. Ślubny niezadowolony. A mnie głupio..., więc żeby się zrehabilitować dzisiejszy post zilustruję kilkoma ocalonymi zdjęciami. 




































sobota, 27 września 2014

Plan na życie wg Sokratesa























Za oknem szaro, pochmurnie, siąpi deszcz, ale mimo to pięknie śpiewają ptaki. Ja też mam ochotę śpiewać, bo jasno i promiennie mi na duszy. Ot, tak sobie, bez specjalnego powodu. Wygląda na to, że mam dziś dobry dzień. Czytającym te słowa również życzę pięknego dnia i dzielę się cytatem z Sokratesa:
Weź tyle, ile potrzebujesz, daj tyle, ile możesz.

Zwięzły plan na szczęśliwe życie. Mam rację? Pewnie że mam. No to biorę się za działanie. Paaaa...



















 ilustracje posta znalezione w sieci

piątek, 26 września 2014

Myśl na dziś od Anthonego de Mello



"Obie rzeczy - zarówno to, przed czym uciekasz, jak i to, za czym wzdychasz - są w tobie."
Ja dzisiaj dokopałam się do pogodnego nastroju, łagodnej zgody na istnienie dołków na mojej drodze, radości z dnia, który spokojnie się toczy.

A Wy czego dzisiaj w sobie szukacie? Co odkrywacie? Na czym skupiacie uwagę? Zastanówcie się i wybierajcie tylko to, co Wam służy. Całą resztę odsuńcie od siebie na odległość kija, żeby nie mogła Was podgryzać, odbierając radość z życia i spokój. Na wiele rzeczy nie mamy realnego wpływu, ale to my decydujemy, czy skupiamy uwagę na tym, co nas buduje czy na tym, co nas rujnuje.

Dla jasności, nie polecam tu „polityki strusia – głowa w piach a tyłek aż się prosi o kopniaki”, nie namawiam, żeby udawać, że ciemne strony życia nie istnieją, bo istnieją i czasami boleśnie nas dotykają. Namawiam, żeby przejść na psychiczną dietę i nie karmić się czarnymi myślami, nie produkować w głowie katastroficznych scenariuszy. Miłego dnia.


























Ilustracje posta znalezione w sieci.

środa, 24 września 2014

Dzisiaj jest odpowiedni czas...

Ranek przywitał mnie dzisiaj pięknym słońcem, ale zanim otworzyłam oczy już miałam dość dzisiejszego dnia. Po ciężkiej nocy miałam wisielczy nastrój i wstręt do życia. Ból, który nie dał mi spać, nie odpuszczał i generował całe stada czarnych myśli. Szlag by to trafił – warknęłam i schowałam głowę pod kołdrę. Niestety, zaklęcie nie podziałało tak jakbym chciała, szlag trafiał wyłącznie mnie, tego co mi dolegało się nie imał. Pomyślałam, że czeka mnie kolejny kiepski dzień, w którym będę wegetować zamiast żyć, i poczułam się jeszcze gorzej. Żeby nie zwariować zwlekłam się z łóżka i poszłam wziąć prysznic. Kiedy wyszłam z łazienki, na szafce przy łóżku stało zrobione przez Ślubnego śniadanie. Jeść mi się nie chciało, ale to, że ktoś się o mnie troszczy, wystarczyło żeby obudzić chęć do życia. Starają się o mnie, to i ja muszę się postarać, trzeba wejść w dzisiejszy dzień z tym co mam i zrobić co się da – postanowiłam nie bez oporów, bo sportów siłowych mam już po kokardę. Przy porannej herbacie przeglądałam notes i, jak na zamówienie, trafiłam na ten cytat:

ISTNIEJĄ TYLKO DWA DNI W ROKU, W KTÓRYCH NIC NIE MOŻE BYĆ ZROBIONE. JEDEN NAZYWAMY WCZORAJ, A DRUGI JUTRO. DZISIAJ JEST WŁAŚCIWY DZIEŃ, ABY KOCHAĆ, WIERZYĆ I ŻYĆ W PEŁNI. Dalai Lama  

Cóż... trzeba sprawdzić czy filozofowie mają rację))) Idę boksować się z życiem.  Miłego dnia.


































ilustracje postu znalezione w sieci

wtorek, 23 września 2014

O jesieni, konfiturach i fryzurach



Szła, szła i przyszła... Pierwszy dzień astronomicznej jesieni przywitał mnie słońcem, ale wiatr przygnał chmury i znowu jest szaro. Nic to, według prognoz od przyszłego tygodnia ma być słonecznie i ciepło. Póki co posłodziłam sobie życie zrobioną wczoraj konfiturą z dyni. Przepis znalazłam tu, wypróbowałam i z czystym sumieniem polecam. 

Po południu idę do fryzjera i mam nadzieję, że tym razem będę zadowolona z fryzury, bo ostatnio nie byłam. Cóż, mój ulubiony pan Jędruś po raz kolejny dał plamę. Tym razem zrobił ze mnie piasta kołodzieja zamiast romantycznej poli.

Miało być tak  















                                    
                        a wyszło tak

















Znajoma poleciła mi swoją fryzjerkę i dzisiaj się okaże czy zmieniam fryzjera, czy z podkulonym ogonem wracam do pana Jędrusia, któremu byłam wierna przez ostatnie 18 lat. 

Niestety pan Jędruś od jakiegoś czasu patrzy na mnie... jak na starą żonę i przestał się starać. A może dopadło go wypalenie zawodowe, bo, z tego co słyszałam, lista jego klientek ostatnio się skróciła. 

Tak czy siak, pora na zmiany. Nie stać mnie na analizowanie rozterek mojego fryzjera, muszę zadbać o siebie, bo kiedyś byłam młoda i piękna, a teraz jestem tylko piękna)))

ilustracje do wpisu - znalezione w sieci

poniedziałek, 22 września 2014

Dzisiejszy poranek















Obudził mnie dziś stukający w parapet deszcz. Wcisnęłam głowę w poduszkę, żeby pospać jeszcze chociaż kilka minut. Ale nic z tego, deszczowe scherzo namolnie wbijało mi się w uszy, przeganiając resztki snu. Niechętnie otworzyłam oczy. W pokoju było szaro a od otwartego okna wiało chłodem. Przekręciłam się na drugi bok i uśmiechnęłam się, bo przypomniała mi się rozmowa z wnukiem.
- Danielku, nie kręć się, bo w ten sposób nigdy nie zaśniesz – pouczałam małego, gdy ten, zamiast spać, robił wiatrak z łóżeczka.
- Nie kręcem, ja zmieniam boki – odpowiedział z powagą i absolutnym przekonaniem, że jego wyjaśnienie skutecznie oddala wszelkie pretensje. Uhmm – przytaknął sam sobie, żeby wzmocnić wypowiedź.
Na samą myśl o wnuku zalała mnie fala ciepła. Co tam deszcz, łamanie w kościach, astronomiczna jesień i wszystkie inne upierdliwości tego świata, jak mam tyle miłości, która grzeje i rozświetla mnie od wewnątrz. A pogoda... jest jaka jest i nie ma co narzekać. Deszcz zmyje wszystkie brudy i świat będzie piękniejszy. I tego będę się trzymać.


ZNALAZŁEM   GRZYBKA
 

niedziela, 21 września 2014

Dmuchawiec w roli głównej

W ostatnią niedzielę lata zapraszam do internetowej galerii obrazów. W roli głównej cudny badylek - złoty wiosną, srebrny jesienią - zwany mniszkiem pospolitym albo bardziej romantycznie dmuchawcem. O autorach tych prac niestety nic nie wiem, ale ten fakt nie psuje mi radości z oglądania ich prac. Nacieszcie oczy razem ze mną, słuchając mojej ulubionej piosenki
Miłego dnia.

  





 






 






Zdjęcia obrazów znalezione w sieci

sobota, 20 września 2014

Ostatnia sobota lata















Kończy się ostatnia sobota lata, spędziłam ją z Moimi. Chociaż nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego, czułam się dzisiaj jakby Pan Bóg uchylił mi lufcik do nieba. Wdzięczność wypełniła mi serce, bo po raz kolejny dotarło do mnie, że mam wszystko, co w życiu najważniejsze, a reszta to pikuś, mały pikuś...
 

Jak płakać to tylko ze śmiechu...












Jakie to ludzkie, prawda?

Przyznaję się bez bicia, że ja dzisiaj też zadawałam pytania...



 motywowałam...


 ale nie zapomniałam  o pocieszeniu.

czwartek, 18 września 2014

Przypadkowe spotkanie



Zobaczyłam ją z daleka. Szła w kierunku swojego samochodu, wyprostowana, usztywniona jakby jej ciało było związane niewidzialnymi sznurkami, które nie dają się rozciągnąć i uniemożliwiają płynność ruchów. Twarz miała bladą, niewidzące, smutne oczy, a wokół ust grymas rozgoryczenia i złości. Poczułam w głowie lód, jak zawsze kiedy dotyka mnie coś bolesnego, z czym sobie nie radzę. Minęłyśmy się. Nie przystanęłam. Nie dlatego, że mi na niej zależy. Wciąż jest dla mnie ważna, to moja siostra, ale nie mam siły na mierzenie się z jej wyniosłością i złością. Czas, kiedy bardziej liczyłam się z nią, aniżeli ze swoimi uczuciami, mam już dawno za sobą.

Minęło wiele lat naszego oddalenia, więc jesteśmy już innymi ludźmi. Nie znam jej dzisiejszej. Zresztą... wcześniej też jej nie znałam, myślałam, że jest inna. Wydawało mi się że jest ode mnie lepsza, mądrzejsza, bardziej odpowiedzialna. Nie chciałam słuchać, gdy ktoś mi mówił, że ona mnie wykorzystuje. Wolałam myśleć, że jesteśmy sobie równie bliskie. Kiedy czymś mnie zraniła wypierałam żal, a pretensje chowałam głęboko, bo relacje z nią były dla mnie ważniejsze niż moje uczucia. Ale życie bardzo boleśnie zweryfikowało to, co nas łączyło. Okazało się, że pomyliłam się co do niej. Byłam tylko użyteczna, gdy przestałam być, stałam się dla niej nieważna. Zerwałam kontakt i odgrodziłam się murem milczenia, bo nie umiałam zrozumieć jej zachowania, nie umiałam wybaczyć tego, jak mnie potraktowała. Na jakiś czas nawet znienawidziłam ją za to, że tak mnie rozczarowała. Ale złość się już  dawno  wypaliła, a jej miejsce zastąpił smutek. Często o niej myślę, ciągle jest mi bliska, dobrzej jej życzę, jednak nie widzę szans na naprawienie naszych relacji. Jej na tym najwyraźniej nie zależy, ja nie będę zabiegać, więc pozostanie dla mnie  bliską daleką.





autor zdjęć Unijsta

środa, 17 września 2014

Coś nie wyszło, ale jest dobrze... mimo wszystko






























Od tygodnia cieszyłam się na spotkanie z psiapsiółkami. Miałyśmy pojechać nad Zalew Zemborzycki, żeby pogadać, zjeść rybkę, pospacerować nad wodą, ale... nic z tych planów nie wyszło, bo znowu nawaliłam. Cóż, głupio mi, tym bardziej, że spotkanie odwołałam w ostatniej chwili i kolejny raz. Zostaje mi tylko liczyć na życzliwość i wyrozumiałość dziewczyn. Niestety moje siły często stoją w opozycji do moich dobrych chęci. A dzisiaj musiałam wybierać, czy skończyć robotę czy  zrezygnować z popołudniowego wyjścia. Żeby zrobić obie rzeczy brakowało mi siły i czasu, bo ruszałam się jak mucha w mazi. Trudno mi przyzwyczaić się do coraz większych ograniczeń, więc się wkurzam. Ale przecież nie tędy droga. Dojrzali ludzie potrafią znaleźć równowagę pomiędzy życiowymi planami a rzeczywistymi możliwościami. Obrażanie się na rzeczywistość jest po prostu głupie a ja jestem za stara, żeby reagować jak dziecko. Dobrze o tym wiem, ale dojrzałość idzie pod rękę z pokorą, a tej ciągle mi brakuje. I tak trudno pogodzić się z tym, że w głowie pełno planów, a nogi nie chcą chodzić, i to wcale nie jest przenośnia, to jest upierdliwy fakt. Cóż, może jutro będzie lepiej. A dziś... łóżeczko, kocyk, herbatka, książka i jest dobrze, mimo wszystko jest dobrze.

A propos książki, czytam teraz Kosidowskiego „Opowieści ewangelistów” i powiem wam, że to lektura lepsza od niejednego kryminału. To moja druga przymiarka do prozy Kosidowskiego, ale tym razem bardziej świadoma, więc i przyjemność z czytania większa. Przeszkadza mi tylko drobny druk, bo oczy bardziej się męczą. Ale poza tym, polecam.











                                                               ilustracje znalezione w sieci

Jesienne porządki w szafie i w głowie






















Na dworze piękna pogoda, ale jesień zbliża się wielkimi krokami, więc wzięłam się za porządkowanie szaf. Letnie rzeczy zapakowałam w plastikowe worki i upchnęłam na górnych półkach szafy i w pawlaczach. Okazało się, że niektórych letnich rzeczy ani razu nie ubrałam, więc dojrzałam do tego, żeby przewietrzyć moje szafy. Muszę pozbyć się niektórych ubrań, bo mam ich stanowczo za wiele. Jednak przekładając ciuchy, złapałam się na tym, że jest mi ciężko cokolwiek wyrzucić, bo włączył mi się syndrom dziada od Przydasiów. Cóż, ciągle jeszcze mocno we mnie siedzą czasy, gdy o rzeczy było trudno, więc niczego się nie wyrzucało. Pamiętam szafę, stojącą w sieni mojego rodzinnego domu, wypełnioną po brzegi starymi ubraniami, strych zapchany jakimiś pudłami, sprzętami, komórkę pełną starych mebli, garnków i butów. Wszystkie te rzeczy miały się jeszcze przydać. I rzeczywiście się przydały.

Stare ubrania przerabiałam na modne ciuchy, ucząc się szycia i zaradności. Stare meble wykorzystaliśmy kiedy urządzaliśmy ze Ślubnym nasze pierwsze wspólne mieszkanie. Wystarczył pomysł i trochę pracy, żeby ze starych szafek, półek, etażerek zrobić oryginalne umeblowanie kuchni i dziecinnego pokoju. Biało - zielone meble w niczym nie przypominały gratów wyciągniętych z przydomowego składziku.

Ale, po pierwsze primo, teraz są inne czasy, po drugie primo, życie trzeba upraszczać, a po trzecie primo, nie mam miejsca na kolejną szafę, piwnica zapchana, komórki brak. Wniosek - rzeczy zniszczone i byle jakie najwyższa pora zanieść na śmietnik, bo tam ich miejsce, a te, które są w dobrym stanie trzeba sprzedać.

Porządkowanie szaf, to dobry wstęp do zrobienia porządków w naszej codzienności. Każdemu przyda się mała rewolucja, żeby zrobić miejsce na nowe życie, nowe myśli, nowe rzeczy. A do jesiennych porządków natchnął mnie zamieszczony poniżej demotyw. Szczególnie zdanie: "Przecież nie znalazłaś siebie na śmietniku - masz być zawsze piękna!"











poniedziałek, 15 września 2014

Erich Fromm - o wartości życia















Pierwszy raz zetknęłam się z myślą tego filozofa będąc w szkole średniej. Później często wracałam do jego tekstów, bo zawsze znajdowałam w nich nadzieję. Dzisiaj przypomniałam sobie rozważania Fromma, gdy szukałam słów pocieszenia dla bliskiego mi człowieka, który stwierdził, że jego życie jest nic nie warte, bo fizycznie źle się czuje i nie może zarabiać wystarczającej ilości pieniędzy. Wpisałam w wyszukiwarkę zapamiętane cytaty i bez trudu znalazłam potrzebny mi tekst. Teraz ja idę dalej nawracać i pocieszać, a Wy poczytajcie, bo warto.


CZY ŻYCIE MOŻE NIE BYĆ WARTE ŻYCIA?

"Bentham wyszedł z założenia, że celem życia jest przyjemność, a Następnie zaproponował rodzaj buchalterii, która dla każdej czynności wykazywałaby bilans przyjemności i cierpienia: czynność byłaby warta wykonywania, gdyby bilans wypadł dodatnio - przyjemność byłaby większa od cierpienia. Dla niego całe życie było więc czymś analogicznym do interesu, w którym w każdym momencie korzystny bilans wykazywałby, że warto.

Poglądy Benthama nie zajmują już zbytnio ludzkich umysłów, natomiast postawa, którą wyrażają, jeszcze bardziej się umocniła. W umyśle współczesnego człowieka pojawiło się nowe pytanie, czy mianowicie "życie jest warte życia" i odpowiednio poczucie, że czyjeś życie "jest porażką" bądź "sukcesem". Idea ta opiera się na pojmowaniu życia jako przedsięwzięcia, które powinno się wykazać zyskiem. Porażka przypomina bankructwo, kiedy straty są większe niż dochody.

Nonsensowna to idea. Możemy być szczęśliwi lub nieszczęśliwi, możemy osiągać jedne cele, a nie osiągać innych; ale nie istnieje żaden sensowny bilans, który pokazywałby, czy życie, póki trwa, jest warte, żeby żyć. Być może z punktu widzenia takiego bilansu życie nigdy nie jest warte życia. Zawsze się kończy śmiercią; spotyka nas wiele rozczarowań; cierpimy i borykamy się z trudnościami; zdawałoby się, że z punktu widzenia bilansu sensowniej byłoby w ogóle się nie urodzić albo umrzeć w niemowlęctwie.

Skądinąd jednak, któż powie, czy jeden szczęśliwy moment miłości, radości z oddychania, czy spaceru o świeżym poranku i wdychania woni świeżego powietrza nie jest wart wszystkich cierpień i wysiłków życia? Życie to dar wyjątkowy i wyzwanie, nie da się go mierzyć niczym innym i nie można dać sensownej odpowiedzi na pytanie, "czy jest warte" życia, ponieważ samo pytanie jest bezsensowne."

***

„Jeśli jestem tym, co posiadam i to stracę, czym wówczas będę? [...] Jeśli jestem tym, kim jestem, nie zaś tym, co posiadam, nikt nie może mnie pozbawić pewności ani zagrozić mojemu bezpieczeństwu i poczuciu tożsamości.”
                                                                         Erich  Fromm




 obraz znaleziony w sieci