
Kocham jesień za jej pełnię, bo w jesieni jest wszystko; jest życie, jest umieranie, jest pełnia kolorów i monochromatyczność, cudne niebo w kolorze szarości i fioletów, siwe mgły i szelest wiatru w suchych liściach. Jesienne pejzaże wywołują u mnie ogromną radość i zachwyt, prawie ekstazę, która pozwala ignorować fizyczny ból, odzywający się podczas długich spacerów. Przyglądając się cudom natury odczuwam prawdziwe szczęście. Uważam, że piękno, tak jak miłość, pozwala doświadczać pełni, zbliża do Boga.
Żeby zachować na dłużej malunki przyrody robię zdjęcia, dużo zdjęć. Mam z tego podwójną przyjemność, że widzę i że utrwalam po swojemu piękno natury. Czasami przyjemność jest potrójna, gdy w spacerach towarzyszy mi córka. Marta też lubi długie spacery i robienie zdjęć. Bardzo cenię sobie ten wspólny czas i jestem wdzięczna dziecku i losowi.
To kilka zdjęć z naszych spacerów, które zrobiła Marta.




Jesteśmy jesienniary cieszące się naturą. Tego samego dnia strzeliłyśmy sobie z córką selfie. Ja, starsza pani w jesieni życia z liściem na głowie. Ona, kobieta w tzw. kwiecie wieku. Ona wygląda tak, jak ja bym chciała wyglądać, ale 22 lata różnicy robią swoje i jak mówią Czesi: to se ne vrati Musi mi wystarczyć przyjemność z patrzenia na moją progeniturę. Fajnie jest mieć takie fajne dziecko, wiem piszę masło maślane, ale taka jest prawda.
Na koniec posta jesienna piosenka z mojego dzieciństwa, którą lubię sobie nucić. I na dzisiaj to byłoby na tyle.




















Brak komentarzy:
Prześlij komentarz