Kiedy nasza Miśka udała się w lepsze rejony wszechświata wszyscy bardzo to przeżyliśmy. To była cudna psina: zabawna, mądra, niekłopotliwa. Przez czternaście lat dosładzała nam życie.
Do dziś wspominamy związane z nią sytuacje i robi nam się ciepło koło serca. My byliśmy dla niej ratunkiem przed złym traktowaniem przez człowieka, a ona była naszą radością.
Po jej odejściu stwierdziliśmy z księciem małżonkiem, że nie chcemy już żadnego psa, bo rodzina wyczerpała już limit psich pochówków. I przez lata zadowalaliśmy się głaskaniem psów sąsiadów i hołubieniem Milki, suczki naszej córki.