Szukaj na tym blogu

czwartek, 9 kwietnia 2020

Omiatam pajęczyny i wracam do blogowania

Uff, dawno mnie tu nie było. Blog pokrył się pajęczyną, ale ze statystyk wynika, że ktoś jednak czyta te archiwalne wpisy. Przy zakładaniu bloga Bloger zachęca słowami „wyraź siebie”, "pisz o swoich pasjach na swój sposób", a ja ostatnio się coraz więcej wyrażam ( głównie nieparlamentarnym słownictwem) i pasjami się wkurzam, więc pomyślałam, że może by tak wrócić do składania literek i tym sposobem upuścić trochę pary. Jak już pomyślałam, czyli odwaliłam większą część roboty, to reszta powinna pójść gładko, więc wracam do blogowania. 

Na początek wypadałoby się wytłumaczyć, gdzie mnie wcięło na tyle czasu, ale co ja się będę tłumaczyć, jak sama nie wiem kiedy mi to zleciało. A że leciało szybko, a ja coraz bardziej powolna, to nie ma się co dziwić, że nie zauważyłam. Jednego jednak nie daje się nie zauważyć, że na starość jestem nie tylko powolna, ale też popadam w wolnomyślicielstwo. Gdyby to jeszcze światopoglądowo, to nie byłoby źle, bo ten ruch był nadzieją dla świata, ale ja niestety po prostu wolno myślę, wolno chodzę, wolno robię. Chętnie bym się cofnęła te sto lat, bo to, co się teraz wyprawia na świecie, nie bardzo mi się podoba. Większość z ważnych dla mnie rzeczy się zdewaluowała i brak nadziei, że za mojego życia da się to odbudować. Trzymam się tego, co mam najcenniejszego - bliskich mi ludzi i mam szczęście, że trochę ich jest.

Wracając do moich planów powrotu do blogowania, to nie mogę obiecać, że będę pisała ciekawie, że odkryję kilka albo chociaż jedną Amerykę, bo jak już uprzejmie doniosłam, myślę wolniej niż bym chciała i zapominam szybciej niż się uczę. Pani skleroza mówi mi co dzień dzień dobry, chociaż ignoruję małpę i się nie odkłaniam. Niestety ona się tym wcale nie zraża. Także ja będę sobie  tu smęcić i zrzędzić, bo chwilowo mam taki kaprys. A każdy czyta na swoją odpowiedzialność. I to by było na tyle tytułem zagajenia, odkurzenia i wstępu.

W obecnej sytuacji nie mogę się nie odnieść do wirusa-świrusa, którego politycy ukoronowali i którego naród się lęka. Moim zdaniem epidemia bardziej rozgrywa się w sferze politycznej aniżeli zdrowotnej, co nie zmienia faktu, że jest źle. Boję się, że będzie jeszcze gorzej. I na tym skończę temat, bo inni straszą lepiej ode mnie, więc co się będę wysilać.



Pamiętacie tę piosenkę?




I tak sprawdza się powiedzenie: uważaj czego sobie życzysz, bo może się spełnić. Co prawda powód zatrzymania nie do końca ten, skutek bardziej bolesny, ale świat się zatrzymał.

Na koniec moje słodziaki dzięki którym życie jest bardziej znośne, chociaż lęk o ich przyszłość przeogromny. Największego mojego słodziaka pokazać nie mogę, bo ona sobie tego nie życzy. Smak słodko-gorzki w życiu dominuje i nic na to nie można poradzić. Zjadłabym ich bez łyżki, ale nie mam okazji, bo mamy lock down, poza tym, największy słodziak się nie zgadza. I dzisiaj to by było na tyle.