Szukaj na tym blogu

wtorek, 29 lipca 2025

Jestem, ale gdzie indziej

Zrobiłam sobie wolne od pisania bloga i jednych zmartwiłam, a inni pewnie się ucieszyli. Tych, którzy się cieszyli sądząc,  że trafił mnie szlag,muszę rozczarować, bo żyję i mam się dobrze. Bez przesady z tym dobrze, ale nigdzie się nie wybieram. Anonimy mogą być rozczarowane, ale  cudze rozczarowanie to nie mój problem. Wystarczy, że muszę się zmagać się ze swoimi frustracjami, cudzych nie potrzebuję. Tych, których moja nieobecność zaniepokoiła, bardzo przepraszam. Nie chciałam nikogo zmartwić, ale już tak mam, że czasami potrzebuję pomilczeć, a już szczególnie gdy nie mam nic mądrego ani optymistycznego do powiedzenia. Przepraszam za brak  odpowiedzi na komentarze, ale najpierw miałam niesmak po wyborach, więc musiałam zrobić sobie reset, a teraz to już nie ma  sensu wracać do tego od czego uciekałam.  Przyznam, bardzo mnie zaskoczyło to, że aż  tak  przejęłam się wynikiem wyborczym i kondycją moralną moich rodaków. Nigdy nie obnosiłam się ze swoim patriotyzmem, ale najwyraźniej mam w sobie dużo tego ojczyźnianego pierwiastka skoro tak mnie zabolało, że znowu Polska straciła szansę na normalność, że demokracja otworzyła drogę idiokracji, że przyzwoitość jest w odwrocie. Odcinam się od sieci, bo nie pasuje mi życie w polskim, narodowym psychiatryku. Nie pierwszy raz tak robię, ale taki mam sposób na zachowanie jakiej takiej równowagi psychicznej. Mam już wystarczająco zryty berecik, więc nie będę własnymi rękami utrudniać sobie życia, a internet jest pełen frustrujących informacji.

Ratunku szukam w tak zwanym realu skupiając się na tym co daje oddech, cieszy oczy i serce. Dużo mam takich rzeczy, więc jakoś to będzie. Potrzebę składania literek zaspokajam spisując wspomnienia. Jednak najwięcej czasu zajmuje mi mędrkowanie nad moim życiem i ogólnie nad życiem jako takim. Podoba mi się to zajęcie, to jakieś remedium na beznadzieję, która na zewnątrz. W porządkowaniu świata pomagają mi przemyślenia filozofów.  Polecam "Sztuka życia według stoików" Piotra Stankiewicza. Dobrze się czyta, dobrze się przy tym myśli. O śmierci także.

A jak już wspomniałam o śmierci, to odnotuję, że 17 lipca zmarła Joanna Kołaczkowska, cudna kobieta z mojej bajki, ale o tym innym razem, bo za świeże, bo za dużo ludzi robi sobie na tej śmierci "fejm". Chciałyśmy z Martą pojechać na pogrzeb, ale pogoda była kiepska dla sercowców, wiec bałam się ruszać z domu. Kiedyś nie rozumiałam narzekania na pogodę, bo dla mnie każda pogoda była dobra. Teraz i to się zmieniło.

Z rzeczy bardziej przyziemnych wzięłam się za porządkowanie chałupy, bo za bardzo obrosłam w przydasie. Ciężko mi idzie, bo siły i chęci mam słabe, ale nikt za mnie tego nie zrobi. Za parę dni kończę 66 lat, za parę miesięcy kolejny sercowy zabieg, więc nie ma się co czarować, trza sprzątać,  a jak trza to trzeba. Jak się już wyspowiadałam, dlaczego jestem gdzie indziej, to na koniec coś miłego. 

Piosenka Wojciecha Młynarskiego, która się przyplątała do mnie i nie chce się odplatać. Jak on pięknie potrafił diagnozować nasze narodowe szajby i fobie. I kilka moich zdjęć, które poprawiają mi nastrój.


 Chmurne malunki.















I na dzisiaj to by było na tyle.

2 komentarze:

  1. Super ze żyjesz, ale mogłabyś częściej przynudzać, lubię cieczytac. Annka

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozumiem. Cieszę się, że o sobie przypomniałaś.
    Ja też kocham Młynarskiego!

    OdpowiedzUsuń