Szukaj na tym blogu

wtorek, 28 października 2025

Trzeba by coś napisać, więc piszę, będzie nudno, ale za to długo


zrodlo:internet

Trzeba by coś napisać, żeby blog całkiem nie zarósł pajęczynami, myślałam i na myśleniu minął mi miesiąc. Bo... o czym tu pisać jak u mnie nic ciekawego się nie dzieje? Dużo czytam, trochę piszę tylko dla siebie, coś tam dłubię na drutach, spaceruję jak serce pozwala, robię zdjęcia i rozwiązuję jolki, szyfrówki, szarady, oglądam z księciem małżonkiem długaśne seriale i słucham muzyki. Normalnie nuda pani kochana i emeryckie zajęcia, ale ja jakoś się nie nudzę. Czas szybko mija, bo czas pędzi, a ja się wlokę. 

Ale... skoro już weszłam na bloga i tak ględzę o niczym, to doniosę z kronikarskiego obowiązku, że w połowie września zachorowałam na covid. Długo udawało mi się unikać korony, ale wirusowa menda po pięciu latach królowania dopadła również mnie. Nie wiem jaki wariant mnie zaatakował, ale kilka dni leżałam jak błoto z duszą na ramieniu, bo takie egzemplarze jak ja to wszystko mają z powikłaniami. W 1993 roku po zwykłej grypie dostałam zapalenia mięśnia sercowego, a covid podobno dla sercowców bardziej niebezpieczny. Ale nic to, jakoś się wylizałam, pomimo tego że nie byłam zaszczepiona. Czy żałuję braku szczepienia? Nie, nie żałuję, bo moi zaszczepieni znajomi chorowali po kilka razy, więc statystycznie mam lepiej. Dobrze, że teraz każdy może sam zdecydować jak się chce zabezpieczać przed chorobą, bo tak naprawdę wciąż niewiele wiadomo w kwestii covidowych szczepionek.

W nagrodę, że przeżyłam covida książę małżonek uszczęśliwił mnie nowym laptopem, chociaż akurat takiego szczęścia wcale nie potrzebowałam, ale co ja tam wiem. Książę małżonek zawsze miał swoje pomysły na moje szczęście, więc nie powinnam się dziwić. Doceniłam, podziękowałam i organizuję się na nowym urządzeniu.

Porządkując pliki na starym laptopie znalazłam dużo zdjęć z rożnych imprez, których ślad chciałam zostawić na blogu. Miałam opisać moje wrażenia ze spektaklu Berek czyli upiór w moherze, z Ewą Kasprzyk w roli głównej, Tygodnia kultury żydowskiej, kolejnego już Festiwalu Sztukmistrzów, międzynarodowych spotkań folklorystycznych, koncertów i wystaw plenerowych, ale pokonał mnie leniwiec. Dlatego, jak to się kiedyś mówiło, ku pamięci wkleję tylko kilka zdjęć i to musi  wystarczyć.

  

  











Wśród starych zdjęć znalazłam słodkiego koteczka sprzed pięciu lat. Koteczek właśnie skończył 8 lat, ćwiczy karate i planuje zostać prezesem banku, bo bardzo lubi "piniążki". 

                       

 

 Z treści posta wynika, że ja może się nie nudzę, ale potrafię zanudzić, oj potrafię. Cóż, piszę jak jest, nikogo do czytania nie zmuszam, więc liczę na wyrozumiałość. I na dzisiaj to byłoby na tyle.



1 komentarz:

  1. To u mnie podobnie... ;)
    Spaceruję, czytam, oglądam seriale i ćwiczę żeby nie skostnieć.
    Szczęście, że się wykaraskałaś z choróbska!
    Oby do przodu!
    Dobrych dni kochana!

    Bardzo milusi ten kotek. I fajnie, że ma takie marzenia. Trzymam za niego kciuki! :D

    OdpowiedzUsuń