Szukaj na tym blogu

sobota, 9 kwietnia 2022

Nauka bywa kosztowna

źródło: Internet
Na dzisiejszym spacerze byłam świadkiem jak młody człowiek dał nauczkę swojemu równolatkowi. Metoda wychowawcza była trochę szokująca, ale jest duża szansa, że okaże się skuteczna. 

Osiedlową alejką pomiędzy blokami szedł chłopak, na oko dwudziestoparolatek, trzymając na smyczy psa rasy pitbul. W pewnym momencie pies przystanął, właściciel psa również. Pies rozejrzał się i przystąpił do defekacji. Właściciel spokojnie czekał aż pies wydali zawartość jelit, po czym obaj raźno ruszyli przed siebie, zostawiając samotne gówno na środku chodnika. Nie byłam jedynym świadkiem tej sytuacji. To co ja widzieli też dwaj inni chłopcy, którzy  palili przed klatką papierosy. Jeden z nich ruszył szybko za psem i jego właścicielem. Po drodze wyciągnął z kieszeni coś białego, pewnie chusteczkę, zebrał w nią wielki baldasek pozostawiony na chodniku, żeby  po zrównaniu się z właścicielem psa włożyć mu śmierdzący pakunek do kaptura kurtki. Następnie poprawił kaptur i mocno klepnął właściciela psa w plecy. Gdy ten odwrócił się zaskoczony, chłopak powiedział: "Koleś, po psie trzeba sprzątać." Właściciel psa wzruszył ramionami, burknął coś pod nosem i poszedł szybko dalej. Po kilku krokach stanął, chwycił dłonią kaptur i zezując przez ramię próbował do niego zajrzeć. Jednak szybko się zniechęcił i biegiem poleciał przed siebie, aż pies nie mógł za nim nadążyć. Najwyraźniej nie spodobał mu się zapach niespodzianki, a bał się złożyć reklamację. Cóż, nauka bywa kosztowna, bo gówienko trzeba, zeskrobać, kurtkę uprać i jeszcze odreagować śmierdzącą traumę. Ale przynajmniej kilku przechodniów nie będzie się brzydko wyrażało czyszcząc buty, czyli kultura osobista zyska. 

Przybiłam z chłopakami piątkę i doceniłam ich wychowawcze działanie. Tak sobie myślę, że może pójdę w naśladownictwo i jednej pani, której york załatwia się w piaskownicy dla dzieciaków, wsadzę sraczki pieska na rondo bordowego kapelusika, bo kurtek z kapturkiem pańcia nie nosi. I na dzisiaj to by było na tyle.

16 komentarzy:

  1. Brawo dla chlopaka i goraco zachecam Cie, Abasiu, do przyozdobienia kapelusika paniusi yorka! Ja swego czasu bardzo chcialam wysmarowac klamke czyichs drzwi gownem pieska, ktory notorycznie sral na chodniku centralnie przed schodami wejsciowymi do mojego domu lub tuz na brzegu trawnika. Nawet umiescilam w oknie kamerke, aby zidentyfikowac wlasciciela winowajcy, niestety, nie udalo sie mimo tego poznac miejsca zamieszkania tej osoby, a spacerowala ona z psem zawsze wtedy, gdy bylismy w pracy, wiec nie moglismy jej wysledzic. Zreszta po jakims czasie wyprowadzilismy sie stamtad i problem sie rozwiazal, ale jestem zagorzala zwolenniczka takich metod. Zrob to, pliss!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dee, nie obiecuję, że udekoruję pańci kapelusz, bo mogę nie mieć okazji. Od czasu kiedy zwróciłam jej uwagę, kiedy mnie widzi na horyzoncie, trzyma pieska na krótkiej smyczy. Ale jak straci czujność, to nie wykluczam, że zrobię taką akcję wychowawczą jak ten chłopak.

      Usuń
    2. Basiu, musisz nosic przy sobie woreczek foliowy, zebys miala za co zlapac :)) Bardzo bym chciala zobaczyc ten udekorowany kapelusik, oj bardzo :))

      Usuń
    3. Kittku, jak będzie okazja to skorzystam i woreczek jakiś się znajdzie. Tylko sezon na kapelusze się kończy, więc musisz się uzbroić w cierpliwość.

      Usuń
  2. Sposób mocno kontrowersyjny, ale skuteczny i do zapamiętania na lata!

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialne chlopaki👏👏👏Sposob prosty i skuteczny i ja rowniez uwazam, ze znakomicie poskutkuje w formie kapelusika 😁😁😁 Ludzi nic tak nie uczy jak pokazanie im dokladnie tylko tego , co robia sami. Buziaki Basiu 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie również bardzo się spodobali. Po akcji chwilę z nimi rozmawiałam. Właściwie to ten chłopak był całkiem grzeczny tylko zgubę oddał do kaptura zamiast do ręki))) Kitty masz ode mnie wiosenne przytulasy.

      Usuń
  4. Podobnie zrobił znajomy, gdy szedł za chłopakiem w lesie, a ten rzucił puszkę po piwie na mech. Zabrał puszkę i zaniósł do domku letniskowego, wręczając rodzicom chłopaka z odpowiednim komentarze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dobrze zrobił. Do przestrzeni publicznej wszyscy mamy jednakowe prawo, więc tym, którzy nie potrafią się odpowiednio zachować, trzeba zwracać uwagę.

      Usuń
  5. Jaka piękna historia. Takie spontaniczne akcje wychowawcze są prawdopodobnie bardzo skuteczne.
    Ciekawe, że Tobie ciągle się przydarzają różne interesujące sytuację.
    I dajesz nam przyjemność czytania o nich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Często zdarzają mi się dziwne sytuacje i to w dużym nasileniu. Kiedyś już pisałam, że przyciągam dziwaków i wariatów, bo ciągnie swój do swego))) Jeżeli wierzyć, że w życiu nie ma przypadków, to może spotykam się z czymś, bo jest mi to potrzebne. Twój komentarz przypomniał mi dziadka walczącego ze mną laską, babę okładającą mnie torbą w autobusie, furiata atakującego pasażerów i jeszcze kilka innych historii, które opisałam na blogu. Rzeczywiście dużo tego, więc nie dzieje się to bez przyczyny. Może los mnie sprawdza, czy aby na pewno umiem się już bronić. Miło mi, że masz przyjemność z czytania, bo to jedna z przyczyn, dlaczego piszę tego bloga. Lubię się dzielić swoimi obserwacjami i uśmiechem.

      Usuń
    2. A ja, odpukać, przyciągam raczej łagodnych wariatów. Kiedyś, w dawnych czasach, gdy koczowałam z koleżanką na Dworcu Centralnym w Warszawie, przyczepił się do mnie taki psychiczne zabłąkany pijaczek i nawet wiersz dla mnie napisał... Wiersz niestety zaginął w otchłani dziejów.
      Na pewno umiesz się już bronić.:-)

      Usuń
    3. Ja łagodnych wariatów to wręcz szukam. Bardzo mnie ciekawią i lubię ich. Nie wiem, czy czytałaś moją opowieść o panu Teofilu. To dopiero był gość.
      Zastanawiam się, czy nie jestem aby zbyt obronna, a przez to agresywna. Wiesz, taki zapał neofity. No, trudno. Najwyżej będę ciotką walczącą i wredną babą, ale do poprzedniej wersji grzecznej Basi już nie wrócę.

      Usuń
  6. Marzylam kiedys o psie, ale mieszkajac w NYC to bylo raczej niemozliwe, w zwiazku z czym wykombinowalam, ze jak sie przeprowadzimy to sobie sprawimy psa z przytulka czy jak to sie nazywa. I tak juz oczyma wyobrazni widzialam siebie spacerujaca po wsi z pieskiem:)))
    Ale Wspanialy szybko rozproszyl moje marzenia slowami "ale wiesz, po psie trzeba sprzatac wiec chyba nie sadzisz, ze ty bedziesz spacerowac a za toba ja zbierac psie gowienka".
    I tym to sposobem porzucilam marzenie, bo ja przy zmianie pieluch wlasnemu dziecku rzygalam wiec pies raczej nie jest mi pisany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic na siłę. Psiaki są fajne, ale to jednak obowiązek. Wspaniały jest bardzo pragmatyczny.

      Usuń