Dawno nie pisałam na blogu o książkach, które mogłabym polecić. No nie pisałam, bo dużo czytałam, czyli... mam odwrotnie niż Maria Czubaszek, która kiedyś powiedziała, że nic nie czyta, bo musi dużo pisać, żeby zarobić na papierosy i parówki. Ja papierosów nie palę, parówek nie jem, talentu Marii Czubaszek nie posiadam, więc mam czas na lekturę. Przez tydzień czytałam na akord, bo dostałam na krótko trzy ciekawe książki.
Jak już zagaiłam to przejdę do polecajek.
Pierwsza pozycja to "Dziady i dybuki" Jarosława Kurskiego. Lubię książki biograficzne, a odkąd w dzieciństwie przeczytałam "Opowiadania dla dzieci" Isaaca Singera interesuję się kulturą żydowską, więc nie dziwne, że nie mogłam oderwać się od tej książki. "Dziady i dybuki" to historia rodziny, z której wywodzi się autor oraz jego osobiste wspomnienia. Kurski prześledził dzieje swoich przodków na przestrzeni dwóch wieków, odkrywając swoje pochodzenie, które było dla jego matki wstydliwą tajemnicą. Saga napisana w konwencji detektywistycznej pełna jest ciekawych postaci, zabawnych anegdot, odniesień do wspólnej historii Polaków i Żydów, więc świetnie się to czyta. Bardzo wzruszyła mnie relacja autora i jego matki. Kurski odkrył rodzinne tajemnice, które jego matka i rodzina, z której pochodziła, bardzo starali się ukryć, bo w Polsce bycie Żydem to ujma, piętno, obciążenie, to zaprzeczenie polskości. Jednak zgodnie z obietnicą daną matce Kurski wydał książkę dopiero sześć lat po jej śmierci. To ogromnie smutne, że, żeby bronić się przed pospolitymi głupcami i ksenofobami, trzeba ukrywać swoje pochodzenie. Jarosław Kurski złamał rodzinne tabu, bo miał odwagę ogłosić publicznie, że ma żydowskie korzenie. Im więcej miał informacji o swoich przodkach tym bardziej rozumiał matkę, która ze strachu przed polskim antysemityzmem ukrywała swoje pochodzenie. Ciekawa jestem co po publikacji książki myślał jego sympatyzujący z nazistowsko nastawionymi narodowcami brat, Jacek Kurski. Ja przyznałam się do rzekomego żydostwa, żeby zamknąć usta sąsiadce widzącej całe zło w Żydach, ale chyba powinnam się cieszyć, że nie jestem Żydówką, skoro tak ciężko się z tym żyje.
Kolejne dwie książki to też biografie: "Urban. Biografia" Doroty Karaś i Marka Strelingowa oraz "Jan Kulczyk. Biografia niezwykła" Cezarego Bielakowskiego i Piotra Nisztora. Zaskoczyło mnie bardzo, że Jerzy Urban był uważany przez współpracowników za ciepłego i niezwykle kulturalnego człowieka, bo, jak wielu innych, złapałam się na gębę chama, którą sam sobie przyprawił. Polubiłam go za inteligencję, błyskotliwe poczucie humoru i autoironię. Pod koniec lektury przypomniało mi się mądre powiedzenie, żeby nie oceniać książki po okładce i człowieka po stroju. Kulczyk też trochę mnie zaskoczył, bo choć wiedziałam, że dobrze pływał w mętnej wodzie, to zdumiałam się kto mu w tym pomagał. Cóż, wychodzi na to, że bogatym można więcej, bo pieniądz przyciąga nie tylko pochlebców. Żałuję, że tak niewiele jest w tej biografii Kulczyka męża, ojca, przyjaciela, bo zdominował go Kulczyk zdolny biznesmen.
Kolejna książka, którą przeczytałam, to "Chłopki opowieść o naszych babkach" Joanny Kuciel-Frydryszak. Tę książkę dostałam pod choinkę od córki i czytałam ją z przerwami, bo chociaż bardzo ciekawa, to jednak przygnębiająca i trochę chaotycznie napisana. Nie miałam rodziny na wsi, bo moi dziadkowie żyli w mieście, ale babka ze strony mamy uciekła po wybuchu I wojny światowej z majątku Krzesimów do Lublina. Czytając, jak wyglądało życie kobiet na wsi, nabrałam dla niej współczucia i szacunku. To że była szorstka i najbardziej liczył się dla niej pieniądz pewnie było wynikiem trudnego i bardzo pracowitego życia. Trzymała się tego co dawało jej poczucie, że coś znaczy, bo na coś ją stać. Ze służącej na folwarku stała się właścicielką domu, niewielkiego ale jednak swojego. Dzięki ciężkiej pracy wybudowała dom dla syna i miała duży wkład w budowę domu dla jednaj z córek. Odnalazła się w dużym mieście, co raczej nie było łatwe i wymagało odwagi. Dotychczas jakoś nie zastanawiałam się nad jej życiem, ale lektura "Chłopek" bardzo otworzyła mi oczy. Nie jest to lektura łatwa i przyjemna, ale wiernie pokazuje historyczne uwarunkowania i ciężkie życie wiejskich kobiet. Dla zainteresowanych socjologią może być cennym źródłem.
I na dzisiaj to by było na tyle.
Po biografię Urbana chętnie bym sięgnęła. „Chłopki” i „ Dziady” czytałam i przyłączam się do polecenia. Obie książki wartościowe i ciekawe, natomiast rzecz o Kulczyku nie budzi mojego zainteresowania.
OdpowiedzUsuńOstatnio skupiłam się na lżejszej lekturze, ot tak dla oderwania się od codzienności.
Matyldo z lżejszych książek polecam książki Joanny Jax. Czytałam wszystkie części Sagi wołyńskiej i Na obcej ziemi, Wojenna miłość. Fajnie się czyta. W tych książkach historia pięknie przeplata się z codziennym życiem bohaterów, ciekawe postacie, ciekawe wątki. Dużo czytania, bo książki grube, ale warte spędzonego z nimi czasu. Polecam. Dzięki za komentarz. Przesyłam serdeczności.
Usuńchyba najbardziej poruszyła mnie saga wołyńska, pierwszy i drugi tom
UsuńJestem pewna, ze polecasz wartosciowe ksiazki. Niestety nie skorzystam, bo u mnie nie ma miejsca na lektury w jezyku polskim. Kupic ksiazke, ktora przeczytam tylko ja to jest bez sensu. Wypozyczyc nie ma gdzie a wiec nie skorzystam.
OdpowiedzUsuńMimo to chce zostawic slad, ze bylam i czytalam.
buziaki 😘😘
Dziękuję Marla, że się odzywasz. Należysz do wyjątków. Mam chyba sam negatywny elektorat))), bo licznik pokazuje ponad 300 odsłon strony, a w komentarzach cisza. Przesyłam buziaki.
UsuńDobre książki poszerzają horyzonty - wiadomo.
OdpowiedzUsuń"Chłopki" właśnie czytam, choć z przerwami. Dla mnie to nie objawienie, choć lektura interesująca. Czytałam sporo o wsi, wbrew pozorom nie brakuje takiej literatury ; ja przynajmniej tego braku nie odczuwam, choć może nie są to nowości wydawnicze. Moi przodkowie pochodzą ze wsi, sama dzieciństwo i wczesną młodość spędziłam na wsi.
Lubię dobrze napisane biografie.
Pozdrawiam, Basiu.
Marto, ja niezbyt wiele wiem o wsi. Z lektur zatrzymałam się na "Chłopach" Reymonta, więc książka Kuciel-Frydryszak to dla mnie odkrycie. Również lubię biografie. Też serdecznie Cię pozdrawiam.
UsuńWitaj Basiu🙂
OdpowiedzUsuńNie będę już przynudzać o tym, że nie umiem umieścić komentarza z mojej komórki, bo już nie daję rady u nikogo. Czasem coś się odmieni i pozwoli, ale nie po to piszę, żeby potem czekać na łaskę czy opublikuje czy jednak nie.
Dlatego piszę z telefonu męża z którego na razie się dało.
Bardzo lubię czytać biografie... Kiedyś czytałam dużo powieści obyczajowych, kryminałów, teraz wolę coś z realu. A Singera naprawdę uwielbiam. To pisarz ponadczasowy i wyjątkowy. "Dziady i dybuki" to też chyba coś dla mnie, może gdzieś zdobędę.
Pozdrawiam cię serdecznie 💞
Basiu był taki okres, że też nie mogłam zamieszczać komentarzy na blogach. Nie wiem z czego to wynikało. Singer to jeden z moich ulubionych autorów. Lubię klimat jego powieści, gdzie magia i religia mieszają się z codziennym życiem bohaterów. Niedawno czytałam po raz kolejny "Niewolnika". Moje zainteresowanie kulturą żydowską wzięło się właśnie z lektur Singera. Dziękuję za komentarz i serdecznie Cię pozdrawiam.
Usuń,,Chłopki ..." przejrzałam i podczytałam w Empiku z zamiarem kupienia, a w efekcie nie kupiłam, bo trafiłam na fragment o przemocy. Staram się trzymać bardziej pogodnych klimatów, żeby się nie zdołować.. Po moich przejściach z depresją muszę się pilnować Na pewno sporo na tym stracę, ale też i zyskam. Buziak. :*
OdpowiedzUsuńI zapomniałam dodać a propos pochodzenia, że Rzeczpospolita w XVI wieku słynęła w całej Europie z tolerancji dla innych kultur i wyznań. Była podawana za wzór do naśladowania pod tym względem. Tak chętnie się powołujemy na swoich protoplastów, ale w tym temacie jakoś to ciężko idzie. Może dlatego, że Żydzi mają żyłkę do handlu i często Polacy się u nich zadłużali?
Usuń