W walentynki zadzwoniła do mnie koleżanka z propozycją żebyśmy z księciem małżonkiem odwiedzili ją i jej męża. Zaproszenie bardzo miłe i chętnie bym poświętowała w towarzystwie, ale musiałam odmówić. Serce telepało mi się jak furtka na jednym zawiasie, więc najlepszą atrakcją było łóżko. Cóż, pogoda i smog nie robią mi dobrze, ale ani na jedno, ani na drugie nie mam wpływu. W domu cały czas chodzi oczyszczacz powietrza i to musi mi wystarczyć. Wkurza mnie to, że mam coraz więcej ograniczeń i to takich, o których bym wcześniej nie pomyślała. Bo czy to normalne, że czyste powietrze stało się luksusem? No nie, ale jest w społeczeństwie przyzwolenie na wszelkiej maści kopciuchy (stare piece, stare samochody, kiepski opał), więc jest jak jest.
Przez to wszystko poczułam się okropnie zdołowana. Mój paskudny nastrój ratował książę małżonek, który stwierdził, że mamy świętować, ponieważ św. Walenty jest patronem chorych umysłowo, więc jako jego podopieczni powinniśmy się weselić. Doceniłam samokrytykę, bo lepiej śmiać się jak głupi do sera, niż mądrze biadolić. W ubiegłym roku walentynki były smutne, bo ja chorowałam w domu, a książę małżonek w szpitalu. Dostałam od niego wiadomość na WhatsAppie. Zachowałam ją jak wszystko co dobre. Niech sobie wisi w telefonie i na mojej mentalnej ścianie z haczykami na trudniejsze chwile.
Dlatego w tym roku trzeba było nadrobić, a jak trzeba to trza. Każda okazja jest dobra, żeby sobie dosładzać życie. W sensie dosłownym to książę małżonek dostał na walentynki dyspensę na jedzenie słodyczy i z tego powodu był cały szczęśliwy. Sernik dla cukrzyka jest niezbyt zdrowy, w dodatku z cukierni, ale czasami trzeba zgrzeszyć. Prezentów nie było, bo zabroniłam wydawania pieniędzy, ponieważ na rocznicę ślubu dostałam najnowszego Samsunga Galaxy. Mojemu staremu smartfonowi niczego nie brakowało, ale książę małżonek postanowił spełnić moje marzenie o robieniu dobrych zdjęć. Pamiętał, jak opowiadałam, że w podstawówce chciałam pójść na kurs fotografowania, ale nie miałam aparatu, więc z kursu nic nie wyszło. Dlatego sprawdził jaki smartfon robi najlepsze zdjęcia i taki mi kupił. Doceniam i jestem bardzo wdzięczna. Tym bardziej, że chociaż na starość zrobił się z niego dusigrosz, żeby mi sprawić przyjemność wydał prawie pół emerytury. Zawsze wiedziałam, że mój Artur ma wielkie serce, ale cieszę się, że wciąż mi to udowadnia. Nie sztuka dać kobiecie kwiatka i prezent w walentynki, sztuka to tak ją traktować na co dzień, żeby nie miała wątpliwości, że jest ważna i kochana. Trafił mi się wyjątkowy egzemplarz mężczyzny i mam tego świadomość.
A z jakiego powodu robię te bardzo osobiste wyznania? Bo mogę, bo lubię się dzielić dobrymi rzeczami, bo piszę na blogu o sobie. Na koniec stareńka piosenka w temacie posta. Jestem stara i lubię starocie. Miałam niecałe siedem lat, gdy Piotr Szczepanik wykonał ją po raz pierwszy, ale wciąż mi się podoba.
Smarujesz miodem moje serce. Dobrze się czyta o takich szczęśliwych małżeństwach.😊
OdpowiedzUsuńCieszę się, że komuś oprócz mnie moja pisanina sprawia przyjemność.
UsuńPiękną macie relację małżeńską Basiu, jak miło się czyta taki post 🙂
OdpowiedzUsuńDużo zdrowia Wam życzę💞
Dziękuję serdecznie za życzenia. Zdrowie to jedyna rzecz, której nam brakuje, ale takie są uroki podeszłego wieku. Dobrze że reszta się układa.
UsuńBasiu masz dużo szczęścia że Artur Cie wybrał. Wszystkiego dobrego dla Was. Anka
OdpowiedzUsuńMam tego świadomość i jestem wdzięczna losowi. Dzięki za życzenia.
UsuńPiotr Szczepanik! Całe wieki tego nie słyszałam i nigdy nie widziałam teledysku. :)
OdpowiedzUsuńU mnie była tylko czerwona róża, ale i tak doceniam, bo Tygrys nie cierpi takich obowiązkowych okazji, więc jeśli się przełamał, to i tak cud. :D
Mój Artur celebruje wszystkie okazje, bo najwyraźniej lubi robić za rycerza))) Dla mnie najważniejsza jest nasza codzienność, ale jak on tak lubi, to niech tak ma.
UsuńDobrze robisz, że doceniasz, bo skoro Tygrys się przełamał, to ta róża znaczy dużo więcej.
Wasze małżeństwo to dowód, że istnieje prawdziwa miłość. Pozdrawiam. Teresa
OdpowiedzUsuńTrafiło się nam piękne, choć niełatwe uczucie. Jesteśmy bardzo różni, ale w tym co najważniejsze pasujemy do siebie. No i Artur jest bardzo dobrym człowiekiem, więc łatwo go kochać. Przesyłam serdeczności.
UsuńDla Was❤️❤️❤️ Ewa
OdpowiedzUsuńDzięki.
UsuńSmog to duży problem. Też odczuwam konsekwencje zanieczyszczonego powietrza. Fajnie że trafił ci się dobry mąż. Zdrówka wam życzę.Dorota
OdpowiedzUsuńRacja, powietrze w Lublinie często nie nadaje się do oddychania. Są takie okolice, w których aplikacja smogowa pokazuje, że powietrze nie tylko jest niezdrowe, ale niebezpieczne dla zdrowia. Zainwestowałam w oczyszczacz powietrza, bo przez wentylację do domu dostawał się smród. Normalnie śmierdziało jak z popielnika. W Twojej okolicy często wskaźniki są na fioletowo. Artura doceniam, bo mam za co. Dzięki za życzenia. Serdeczności.
UsuńTak, Basiu, trzeba się dzielić dobrymi rzeczami. To bardzo ważne, bo za dużo zła się zewsząd wylewa i zdawać by się mogło, że nas zupełnie zdominuje.
OdpowiedzUsuńA Szczepanik to jak plasterek na ranę, po prostu jedyny, wspaniały i ponadczasowy <3
W pracy pisałam i się nie podpisałam🙃 Basia
UsuńBasiu, też tak uważam. Jak coś jest dobre to trzeba to zauważać, bo złe rzeczy same włażą w oczy. Lubię pisać o dobrych rzeczach, które mnie spotykają, także dlatego, że gdy czytam fajne historie o innych, to od razu czuję się lepiej. Szczepanik to klasa sama w sobie.
Usuń