Szukaj na tym blogu

sobota, 15 lutego 2025

Post powalentynkowy

W walentynki zadzwoniła do mnie koleżanka z propozycją żebyśmy z księciem małżonkiem odwiedzili ją i jej męża. Zaproszenie bardzo miłe i chętnie bym poświętowała w towarzystwie, ale musiałam odmówić. Serce telepało mi się jak furtka na jednym zawiasie, więc najlepszą atrakcją było łóżko. Cóż, pogoda i smog nie robią mi dobrze, ale ani na jedno, ani na drugie nie mam wpływu. W domu cały czas chodzi oczyszczacz powietrza i to musi mi wystarczyć. Wkurza mnie to, że mam coraz więcej ograniczeń i to takich, o których bym wcześniej nie pomyślała. Bo czy to normalne, że czyste powietrze stało się luksusem? No nie, ale jest w społeczeństwie przyzwolenie na wszelkiej maści kopciuchy (stare piece, stare samochody, kiepski opał), więc jest jak jest.

Przez to wszystko poczułam się okropnie zdołowana. Mój paskudny nastrój ratował książę małżonek, który stwierdził, że mamy świętować, ponieważ św. Walenty jest patronem chorych umysłowo, więc jako jego podopieczni powinniśmy się weselić. Doceniłam samokrytykę, bo lepiej śmiać się jak głupi do sera, niż mądrze biadolić. W ubiegłym roku walentynki były smutne, bo ja chorowałam w domu, a książę małżonek w szpitalu. Dostałam od niego wiadomość na WhatsAppie. Zachowałam ją jak wszystko co dobre. Niech sobie wisi w telefonie i na mojej mentalnej ścianie z haczykami na trudniejsze chwile.

Dlatego w tym roku trzeba było nadrobić, a jak trzeba to trza. Każda okazja jest dobra, żeby sobie dosładzać życie. W sensie dosłownym to książę małżonek dostał na walentynki dyspensę na jedzenie słodyczy i z tego powodu był cały szczęśliwy. Sernik dla cukrzyka jest niezbyt zdrowy, w dodatku z cukierni, ale czasami trzeba zgrzeszyć. Prezentów nie było, bo zabroniłam wydawania pieniędzy, ponieważ na rocznicę ślubu dostałam najnowszego Samsunga. Mojemu staremu smartfonowi niczego nie brakowało, ale książę małżonek postanowił spełnić moje marzenie o robieniu dobrych zdjęć. Pamiętał, jak opowiadałam, że w podstawówce chciałam pójść na kurs fotografowania, ale nie miałam aparatu, więc z kursu nic nie wyszło. Dlatego sprawdził jaki smartfon robi najlepsze zdjęcia i taki mi kupił. Doceniam i jestem bardzo wdzięczna. Tym bardziej, że żeby mi sprawić przyjemność wydał prawie pół emerytury, chociaż na starość zrobił się z niego dusigrosz. Zawsze wiedziałam, że mój Artur ma wielkie serce, ale cieszę się, że wciąż mi to udowadnia. Nie sztuka dać kobiecie kwiatka i prezent w walentynki, sztuka to tak ją traktować na co dzień, żeby nie miała wątpliwości, że jest ważna i kochana. Trafił mi się wyjątkowy egzemplarz mężczyzny i mam tego świadomość. 

A z jakiego powodu robię te bardzo osobiste wyznania? Bo mogę, bo lubię się dzielić dobrymi rzeczami, bo piszę na blogu o sobie. Na koniec stareńka piosenka w temacie posta. Jestem stara i lubię starocie. Miałam niecałe siedem lat, gdy Piotr Szczepanik wykonał ją po raz pierwszy, ale wciąż mi się podoba.

 I na dzisiaj to by było na tyle. 

7 komentarzy:

  1. Smarujesz miodem moje serce. Dobrze się czyta o takich szczęśliwych małżeństwach.😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękną macie relację małżeńską Basiu, jak miło się czyta taki post 🙂
    Dużo zdrowia Wam życzę💞

    OdpowiedzUsuń
  3. Basiu masz dużo szczęścia że Artur Cie wybrał. Wszystkiego dobrego dla Was. Anka

    OdpowiedzUsuń
  4. Piotr Szczepanik! Całe wieki tego nie słyszałam i nigdy nie widziałam teledysku. :)
    U mnie była tylko czerwona róża, ale i tak doceniam, bo Tygrys nie cierpi takich obowiązkowych okazji, więc jeśli się przełamał, to i tak cud. :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Wasze małżeństwo to dowód, że istnieje prawdziwa miłość. Pozdrawiam. Teresa

    OdpowiedzUsuń
  6. Dla Was❤️❤️❤️ Ewa

    OdpowiedzUsuń
  7. Smog to duży problem. Też odczuwam konsekwencje zanieczyszczonego powietrza. Fajnie że trafił ci się dobry mąż. Zdrówka wam życzę.Dorota

    OdpowiedzUsuń