Jak
już pisałam jestem posiadaczką ciężko wypracowanego optymizmu. Ale...
czasami ten mój optymizm jest bardzo pesymistyczny. Tak też było w
ostatnich dniach, bo dwie moje przyjaciółki bardzo się pochorowały, a
trzecia połamała się i była operowana. Skisłam okropnie, że taka czarna
seria i to już na początku roku. Strach się bać, co będzie dalej.
Próbowałam pomóc, szukając lekarzy, którzy mają wiedzę i serce, co nie
zawsze idzie w parze. Mam to szczęście, że trafiam na dobrych
lekarzy, ale nie każdy tak ma. Niestety,
jedna z moich przyjaciółek dowiedziała się, że za długo choruje
przewlekle, więc skończyły się możliwości leczenia i będzie tylko gorzej, drugą lekarze specjaliści
podrzucają sobie jak gorący kartofel.
Dzisiaj jest już lepiej. Połamana przyjaciółka ma bipolarne biodro i jutro wraca do domu. Mam też nadzieję, że nowi lekarze pomogą przyjaciółkom i nie będzie tak źle, jak się wydawało. I tej nadziei będę się trzymać, bo mam coraz gorszą odporność na stres.
A stres oswajam różnymi metodami, ale nie zawsze z pozytywnym
skutkiem. Szymborska pięknie opisała, to co często czuję, ale to, że się wie, nie wystarczy.
Nic darowane, wszystko pożyczone
Tonę w długach po uszy.
Będę zmuszona sobą
zapłacić za siebie,
za życie oddać życie.
Tak to już urządzone,
że serce do zwrotu
i wątroba do zwrotu
i każdy palec z osobna.
Za późno na zerwanie warunków umowy.
Długi będą ściągnięte ze mnie
wraz ze skórą.
Chodzę po świecie
w tłumie innych dłużników.
Na jednych ciąży przymus
spłaty skrzydeł.
Drudzy chcąc nie chcąc
rozliczą się z liści.
Po stronie Winien
wszelka tkanka w nas.
żadnej rzęski, szypułki
do zachowania na zawsze.
Spis jest dokładny
i na to wygląda,
że mamy zostać z niczym.
Nie mogę sobie przypomnieć
gdzie, kiedy i po co
pozwoliłam otworzyć sobie
ten rachunek.
Protest przeciwko niemu
nazywamy duszą.
I to jest to jedyne,
czego nie ma w spisie.
Równie dobrze, jak spacery i poezja, robi mi pstrykanie zdjęć, więc sobie nie żałuję.
Zima trochę biała, trochę szara, w szalu niebieskości i fioletu. Piękna.
Przyjaciółka i ja - bombowe babki na świątecznej bombce.
I na dzisiaj to by było na tyle.
U mnie też rok nie zaczął się najlepiej. No cóż, życie nikogo nie rozpieszcza ponad miarę…
OdpowiedzUsuńŻyczę odmiany losu. Niech szybko wszystko się zmienia na lepsze niż było.
UsuńDziękuję Basiu za wszystko. Piękne zdjęcia robisz. Pozdrawiam. Teresa
OdpowiedzUsuńTeż dziękuję za to, że jesteś.
UsuńSzymborska jest genialna, a tego wiersza nie znałam, więc tym większa niespodzianka.
OdpowiedzUsuńNasza dusza to protest przeciwko przemijaniu...pięknie ujęta myśl.
Ta ławeczka na fotografii numer 2... jakby dla mnie ją tam ktoś postawił. :)
Szymborska potrafiła prosto mówić o skomplikowanych rzeczach. Bardzo lubię jej wiersze. Ławeczka stoi nad Zalewem Zemborzyckim. Wpadaj, posiedzimy razem.
UsuńKtoś powiedział- zdrowie to szczęście. Dużo w tym prawdy, można by też jeszcze przytoczyć mistrza Kochanowskiego. Niby medycyna na wysokim poziomie, taka oferta medykamentów, a choroby jak nękały tak nękają. Prywatnie z dzieckiem do dobrego ortodonty- rok czekania, i tak można wymieniać poszczególnych specjalistów, koszmar jakiś.
OdpowiedzUsuńAle zima chwilowo zimowa, chociaż wielu utrudnia życie. Nie wiem jak by to było, gdyby były zimy jak z naszej młodości.
Widzę Was w tej bombce - super pomysł 👍🏻