Szukaj na tym blogu

czwartek, 6 czerwca 2013

Chce mi się nic

zdjęcie znalezione w sieci













Poniedziałkowy plan nie wypalił i jest jak w tytule. A powinno mi się chcieć, bo zawartość dwóch szaf wywaliłam na fotele i powinnam coś z tym zrobić. Wybebeszenie szaf było spowodowane chęcią odstresowania stresującej sytuacji, poprzez zajęcie się czymś pożytecznym, tudzież zawieszoną na klatce kartką  o zbiórce odzieży na cele charytatywne.



Niestety, utknęłam prawie na starcie, bo jakoś szybko stwierdziłam, że (do wyboru) chce mi się nic albo nic mi się nie chce. Jakie znaczenie ma inwentaryzacja i porządkowanie mojej szafy wobec przygniatającej mnie beznadziei. Chodzę ciemną doliną i wypatruję pocieszenia, spokoju, słońca. A tu nic, nawet pogoda oddaje mój nastrój. Niebo płacze, błękitu jak na lekarstwo. Ja nie płaczę, ale myśli mam szare i splątane. Wizyty w hospicjum przywołują niechciane wspomnienia, odsuwane jak najdalej lęki, bolesne ślady na sercu i duszy.



Po dobrym początku tygodnia wczoraj poległam i dzisiaj też melancholia łazi za mną jak cień. Nowy betabloker zmaga się z moim problematycznym sercem, obniżając i tak niskie ciśnienie. Mój ulubiony sercowy doktor robi co może, żeby postawić mnie na nogi, ale ja ciągle jakaś kulawa.



Nic to, pozbieram się jakoś, bo … Nie wiem, bo co, ale wiem, że się pozbieram, bo tak trzeba. I tylko tak okropnie mi się nie chce........