Szukaj na tym blogu

środa, 12 czerwca 2013

Utrwalenie doświadczenia

Wczoraj przeżyłam chwile grozy, bo mój kręgosłup zwariował i koszmarny ból pozbawił mnie jednocześnie rąk i nóg. Zaczęło się w niedzielny wieczór od bólu prawej ręki a w poniedziałek rano obudziłam się z uczuciem, że ręce i nogi odpadają mi pod własnym ciężarem. Cały dzień przeleżałam w bólu, walcząc z czarnymi myślami, że tak już zostanie. 

Po ostatnim badaniu MR neurochirurg pocieszył mnie, że żadna operacja mi nie grozi, bo nie można mi pomóc. Wynik nie pozostawia wątpliwości - jest coraz gorzej, torbiele w kręgosłupie rosną jak grzyby po deszczu. Niestety. Zaczęło się od kości krzyżowej a teraz dochodzą do kręgosłupa piersiowego. Muszę się liczyć z tym, że choroba będzie postępowała. Dlatego poniedziałkowe dolegliwości odebrałam jak początek końca. Leżałam więc sobie jak trupek, z rękami złożonym na piersiach, bo najmniejszy ruch rąk powodował trudny do zniesienia ból.

A dzisiaj? Cuda panie, cuda. Czuję ręce i mogę nimi swobodnie poruszać, z nogami też lepiej, pozostał mi jedynie kulszowy ból po lewej stronie, ale do niego już przywykłam. Żeby nie kusić losu zostałam jeszcze w łóżku. 

Po wczorajszym dniu jestem bogatsza o doświadczenie, które będę mogła przywołać, gdy znowu będę w obliczu jakiegoś zagrożenia. Strachy na lachy, będzie co ma być, a z rozpaczą i czarnymi myślami można poczekać. 

Piszę te słowa, żeby mi się utrwaliło, że; nie wszystko jest takie jak się na początku wydaje, na strachu problemy rosną jak na drożdżach, nic nie jest dane na zawsze, nawet tak oczywista czynność jak poruszanie się, więc trzeba doceniać to, co się ma tu i teraz. 

A teraz, oddalam się dyskretnie zamiatając  nogą. Pokręcę się trochę po domu. Trzeba się nacieszyć możliwością swobodnego ruchu.