![]() |
Na pierwsze imię mam Daniel, na drugie amant |
Dzisiaj mój starszy wnuk ma urodziny. Od 14 lat cieszę się, że jest, że jego życie toczy się obok mojego. To wielkie szczęście, że mogłam mu towarzyszyć przez te wszystkie lata. Nie da się przecenić radości jaką dzięki wnukowi przeżyłam i tego jak często śmiałam się do łez dzięki niemu. Wspomnienia tego co było i nadzieja na przyszłe wspólne dni grzeją moje serce. Jego życie jest coraz bardziej oddzielne od mojego, ale to co najważniejsze się nie zmieniło. I wciąż kocham go najbardziej na świecie. Na blogu jest dużo anegdot, których bohaterem jest Daniel, bo zostawiałam tu ślad naszych wspólnych zabaw, spacerów i rozmów. Miło wrócić we wspomnieniach do tamtych czasów.
Daniel, został Danielem, bo córka chciała nadać synowi mocne imię, które będzie dla niego wsparciem. Daniel to po hebrajsku "nade mną tylko Bóg" i rzeczywiście, to dziecko od małego udowadnia, że nim się nie porządzi. Mam nadzieję, że jak jego biblijny imiennik, wnuk pokona wszystkie lwy jakie spotka na swojej życiowej drodze i będzie szczęśliwy.
Kiedy Daniel był mały fizycznie przypominał kilka osób z rodziny. Śmieliśmy się,
że jest wymieszany jak jajecznica i jednego dnia wygląda jak jego dziadek w
dzieciństwie, innego jest bardziej podobny do swojego taty, a jeszcze innego
przypomina swojego pradziadka. Teraz najbardziej podobny jest do swojego taty. Aktualnych zdjęć już nie będzie, bo jako nastolatek potrzebuje wiecej prywatności.
Daniel dość późno zaczął mówić i długo mówił w swoim narzeczu. Jego pierwszym świadomie wypowiedzianym słowem było "a kuku". Nie zawsze rozumiałam, co wnuk mówił, bo miał duże zdolności w dziedzinie słowotwórstwa, np. lulie to zielony, liulien to listonosz, ljulju to woda, lium lium to mycie. Jednak pomimo komplikacji językowych wydawanie poleceń szło mu całkiem dobrze. "Ty brum brum babaniania, tiaa" - w wolnym tłumaczeniu - Daniel jedzie do babci Ani, tak." Ja długo czekałam na nadanie przez wnuka nazwy własnej. Najpierw byłam mamu, baba, bacia, babcia, ale zadowalam się deklaracją: "Ty baby" i słodkimi buziakami. Teraz Daniel mówi do mnie "babciuś".
Spędzałam z Danielem dużo czasu, więc mam fajnych wspomnień bez liku. Daniel lubił ze mną rozmawiać. Zadziwiała mnie jego ciekawość świata, spostrzegawczość, błyskotliwość i poczucie humoru. Uwielbiał wymyślać i budować różne urządzenia, którym nadawał wymyślone przez siebie funkcje. Plastikowe rurki, połączone wyżebranymi od dziadka kablami i częściami starego telefonu, do tego skomplikowane konstrukcje z klocków lego i już gotowa była machina nazwana „plądownią elektlycną z genelatolami do psesyłu wiadomości w kosmos”. Od małego elektryka, zabawki, którą dostał na urodziny, nie można było go odciągnąć wołami. Za części od laptopów, które naprawiał dziadek, oddałby każdą zabawkę, bo uwielbiał wszystkie elektroniczne urządzenia, a im bardziej skomplikowane tym bardziej mu się podobały. Fascynowały go programy „Jak to jest zrobione”. Jak łatwo się domyślić, ja nie byłam dobra w tych zabawach, ale fantastycznych teorii wnuka słuchałam z przyjemnością, choć bez zrozumienia. Dzięki dziadkowi Daniel od najmłodszych lat operował technicznym słownictwem i znał się na różnych częściach, o których ja nie mam bladego pojęcia. Teraz też bardzo interesuje się techniką i programowaniem. Dlatego na urodziny dostał od nas urządzenie, które ułatwia porządkowanie tworzonych na komputerze treści. Cieszę się, że ma pasje i potrafi je rozwijać, ale ze mną o tym nie pogada, więc skurczyły się nam trochę tematy do rozmów. Cóż, tak to już jest, że dzieci nas przerastają, a wnuki tym bardziej.
Dobrze że jest co wspominać. Na przykład takie historie.
Bardzo wdzięczne wnusiowe anegdotki.
OdpowiedzUsuńDziękuję Matyldo.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się imię Daniel , piękne w brzmieniu i patron wyjątkowy.
OdpowiedzUsuńTaka więź z wnuczkiem daje Wam dużo radości, a najlepsze te komedyjki, które się wspomina latami, i zawsze są śmieszne 😀
To prawda, wnuki dosladzają mi życie. Nie sądziłam, że będę aż taka zakręcona na ich punkcie. Kiedyś dziwiłam się koleżankom, które marzyły o wnukach, już się nie dziwię. Daniel to nastolatek, więc już nie ma dla mnie czasu, ale Adaś to sama słodyczy I ma dopiero 7 lat.
UsuńAbasiu, „pokochać siebie” to osiągnięcie zdrowej samoakceptacji, szacunku do samego siebie i umiejętności dbania o swoje potrzeby emocjonalne, (fizyczne i psychiczne tez) . Jest związane z realistycznym i pełnym współczucia podejściem do własnej osoby. Wszyscy się z tym rodzimy ( i pamiętamy poprzednie wcielenia ) a później musimy się dostosować Sporo się teraz o tym mówi – stawianie siebie w centrum …
OdpowiedzUsuńNam pozostaje patrzeć na młodsze pokolenia – jak dbają o własne potrzeby i podziwiać ich umiejętności mówienia „nie” w sytuacjach, które mogłyby być szkodliwe. Jaką mają wyobraźnie – mentalnie nasze młodsze pokolenia wiedzą już to wszystko wszak nawet fizycznie są podobni do naszych mentorów. Może to po prostu spirala czasu … Dobrze, ze to wszystko zauważamy patrząc na Młodych. Pomyślności dla Wnika!
Mnie dopiero po latach udało się osiągnąć samoakceptację, ale lepiej późno niż wcale. Moje pokolenie było wychowywane w powinności wobec bliźnich, a troska o swoje potrzeby była tożsama z egoizmem. Zdrowy egoizm jest potrzebny, żeby móc mądrze kochać siebie i innych. Mądrzy ludzie mówią, że wszystko trzeba zaczynać od siebie. Przykazanie: Będziesz miłował bliźniego swego, jak siebie samego, to otwarcie na siebie i tych, którzy są obok nas. Dziękuję za komentarz i życzenia.
UsuńCudowne to ,,Ty" w kochaniu. Oby tylko nie stracił tej kolejności i nie zaczął siebie ustawiać na końcu w kolejce do kochania, co całe pokolenia przed nim miały wpajane i teraz muszą robić przemeblowania w głowie, żeby wrócić do naturalnego porządku rzeczy. Serdeczności, Basiu. :*
OdpowiedzUsuńDzieci mają zdrowe instynkty, które psują dorośli. Mam nadzieję, że wnuk zawsze będzie potrafił kochać siebie i ludzi. Pozdrawiam serdecznie.
Usuń