W ostatnim poście uprzejmie donosiłam, że jestem na etacie nieroba i zajmuję się głównie sobą, ale, jak się okazało, nawet nic nie robiąc, potrafię rozkręcić aferę, o której piszą w gazecie.
A wszystko zaczęło się od tego, że podczas niedzielnego spaceru zobaczyłam leżące na chodniku świerki. Drzewka leżały pod śmietnikiem, ale były w donicach, więc pomyślałam, że szkoda byłoby, żeby się zmarnowały.