Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 27 marca 2023

A miałam takie dobre chęci

W ostatnim poście uprzejmie donosiłam, że jestem na etacie nieroba i zajmuję się głównie sobą, ale, jak się okazało, nawet nic nie  robiąc, potrafię rozkręcić aferę, o której piszą w gazecie.

A wszystko zaczęło się od tego, że podczas niedzielnego spaceru zobaczyłam leżące na chodniku świerki. Drzewka leżały pod śmietnikiem, ale były w donicach, więc pomyślałam, że szkoda byłoby, żeby się zmarnowały.

Dlatego zrobiłam zdjęcia i na facebookowej grupie: "Uwaga!!! śmieciarka jedzie", na której oddawałam niepotrzebne mi rzeczy, zamieściłam poniższe ogłoszenie.


  













 

Potem przestałam interesować się sprawą, bo nie zaglądałam na FB i żyłam w nieświadomości jaką rozpętałam aferę. Kiedy po kilku dniach wróciłam do sieci, to okazało się, że mam dużo powiadomień dotyczących "śmieciarkowego" posta.

Okazało się bowiem, że drzewka podobno należały do właścicieli piekarni, którzy beztrosko porzucili je pod śmietnikiem. Gdy drzewka zniknęły z chodnika, właścicielka przejrzała monitoring i podniosła larum: łapać złodzieja! 

I tak trafiła na facebookową grupę ludzi, którzy nie lubią marnotrawstwa i produkowania nadmiernej ilości śmieci, więc informują się, gdy trafią na coś co może się jeszcze przydać.

Pani właścicielka zamieściła zdjęcie z kamery i postraszyła osobę, która sprzątnęła świerki, że jak nie zostaną zwrócone to ona zgłosi sprawę na policję. Na uwagi grupowiczów, że drzewka walały się po chodniku, więc mogły być potraktowane jak śmieci, wyjaśniła, że choinki zostały przestawione, żeby chronić je przed wiatrem. Na koniec dała wszystkim lekcję poglądową jak wyglądają śmietniki. 

Pod postem zrobiło się głośno, bo grupowiczom nie spodobała się arogancja Pani właścicielki straszącej policją osobę, która w dobrej wierze sprzątnęła drzewka. 

Ja, jako spiritus movens całej afery, nie tłumaczyłam się za bardzo, bo największe skrupuły miałam wobec osoby, która zaopiekowała się świerkami, a nie wobec Pani właścicielki. Kiedy wszyscy zainteresowani wypowiedzieli się na temat rzekomej kradzieży i sądziłam, że nic nowego się nie wydarzy, spotkała mnie niespodzianka.

- Mamuś, w gazecie piszą o tym jak ratowałaś choinki - zakomunikowała ze śmiechem moja córka i przesłała mi poniższy link.

ARTYKUŁ    

Artykuł był ilustrowany zdjęciem śmietnika (z poglądowej lekcji udzielonej przez Panią właścicielkę) i zdjęciem zrobionym przeze mnie na potrzeby posta. Przeczytałam tekst i trochę się zdziwiłam. 

"– Pomysł był taki, że w okresie świątecznym będą stały w środku. Potem wystawiliśmy je koło drzwi wejściowych żeby ozdobić pustą ścianę, a na wiosnę chciałem je zasadzić na własnej działce. Z tą myślą kupowałem właśnie duże świerczki w donicach – opowiada właściciel piekarni. ... Mężczyzna opowiada, że przez kilka dni przed zdarzeniem wiał silny wiatr. Ponieważ drzewka mogły się przewrócić i połamać przestawiono je spod drzwi, za róg budynku. Postawiono obok siebie, żeby wspólnie opierały się sile wiatru. Być może trochę pechowo postawiono je przy koszu na śmiecie. Ale nie przy kontenerze lub wiacie śmietnikowym ale przy zwykłym okrągłym śmietniku z popielniczką. Takim na drobne śmieci, jakich wiele w całym mieście.

– Dla wszystkich powinno być chyba oczywiste, że nie jest to miejsce, gdzie wyrzuca się drzewka – denerwuje się piekarz. – Na naszym osiedlu miejsca, w którym składuje się choinki SA ściśle wskazane. To np. wiaty śmietnikowe.

Dlatego mężczyzna opublikował na swoim profilu zdjęcie z monitoringu z informacją, że na zwrot drzewek czeka do niedzieli. Jeśli to nie nastąpi, zgłosi kradzież na policję. Post opublikowano także na różnych „śmieciarkowych” grupach.".

Ja może nie jestem zbyt spostrzegawcza i jak ostatni gamoń dałam ogłoszenie, które pozbawiło właściciela drzewek, ale tak całkiem ślepa też nie jestem. Jak Pan właściciel chciał chronić drzewka przed wiatrem stawiając je kilka metrów od piekarni, ale na tej samej ścianie budynku? Dlaczego skłamał, że postawił świerki za rogiem budynku, gdy wyraźnie widać, że tak nie było? Gdyby tak zrobił, drzewka  rzeczywiście byłyby osłonięte przed wiatrem i co więcej, stałyby na terenie należącym do piekarni. I ile czasu zdaniem Pana właściciela trwała ta "chwila", gdy drzewka leżały pod śmietnikiem? A tak całkiem na marginesie, to ciekawi mnie też, jak Pan właściciel chciał wstawić trzy całkiem duże drzewka do sklepu, do którego może na raz wejść góra pięciu klientów? Czyżby Pan właściciel był równie gamoniowaty jak ja? 

Moje pytania zostaną raczej bez odpowiedzi, ale ja, na miejscu Pana właściciela, zła byłabym przede wszystkim na siebie. Jego wykłady o rodzajach śmietników są słabe, skoro Pan właściciel też szukał swoich świerczków na grupach "śmieciarkowych". To i jego zdaniem coś chyba było na rzeczy. A ja, cóż, na śmietnikach się nie znam, ale chciałam dobrze. Tylko wyszło, jak wyszło, bo nie od dziś wiadomo, że dobrymi chęciami to piekło jest wybrukowane.

I na dzisiaj to by było na tyle.

Zagadka, jak w tym sklepie zmieścić  trzy choinki?


 

 




7 komentarzy:

  1. Dobrymi checiami ponoc pieklo jest wybrukowane:)))
    Ale co by nie mowic, zostalas gwiazda medialna i za to naleza Ci sie brawa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, chociaż całkiem niechcący poszłam w to gwiazdorzenie. Na domiar złego nie mam wyrzutów sumienia, że przez moją nadgorliwość piekarz stracił trochę kasy.

      Usuń
  2. Ciekawe, rzeczywiście, na podstawie zdjęcia, podobnie jak Ty, wyciągnęłabym wniosek, że te świerki zostały wyrzucone.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego też ja nie mam wyrzutów sumienia, że naraziłam piekarza na straty. Chodnik to miejsce publiczne, więc właściciel drzewek powinien się z tym liczyć, że jak coś wywala pod śmietnik, to ktoś może potraktować to jak śmieć. Nie raz wstawiałam na grupę śmieciarkową nieprzydatne mi rzeczy zamiast je po prostu wyrzucić. Informacje o znajdujących się pod śmietnikami przedmiotach też zamieszczałam dość często, ale pierwszy raz wyszła z tego taka afera.

      Usuń
  3. Ale numer Basiu, na Twoim miejscu postapilabym dokladnie tak samo. Nie uznaje marnotrawstwa, w zadnej postaci , reka by mi uschla gdybym dobra, niezniszczona rzecz wyrzucila na smietnik. Tu sie zanosi do charity shopu , nie dosc ze ludzie moga sobie kupic dobre rzeczy za male pieniadze to jeszcze wspiera sie lokalna spolecznosc. Sama tez tam szukam staroci i antykow badz innych rzeczy..Roslin sie tam nie sprzedaje, co mnie boli, bo komu oddac rosliny, ktorych ma sie za duzo? Te swierki wygladaja na wyrzucone pod smietnikiem , wiec naleza ci sie brawa ze probowalas je ratowac. Piekarz niech nastepnym razem wpierw pomysli...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczutalam artykul, ubawilo mnie sformulowanie " zero weste" ,
      w kwestii formalnej powinno byc " zero waste" . Po co w ogole wtracac te zangliczone nazwy na kazdym kroku? i w dodatku niepoprawnie..

      Usuń
    2. Ludzie powoli uczą się nie marnować rzeczy, które mogą komuś jeszcze posłużyć. Wolno idzie ta nauka, ale jest coraz więcej grup, na których można coś oddać lub wymienić się rzeczami. Ja oddałam wiele rzeczy, bo nie uznaję marnotrawstwa i nikomu niepotrzebnego produkowania śmieci. Na jednej z takich grup udało mi się zdobyć fajny stolik kawowy w zamian za serię książek. Obe strony były bardzo zadowolone z wymiany. Co do anglojęzycznych wtrętów, to chyba ludzie myślą, że tak brzmi mądrzej, więc się wymądrzają)))

      Usuń