Szukaj na tym blogu

czwartek, 14 października 2021

Sąsiadka prawdę ci powie

Wyszłam na spacer i spotkałam sąsiadkę, mieszkającą w sąsiednim bloku. Znamy się od czasu, gdy widywałyśmy się na spacerach z naszymi psami. Podczas tych spotkań gadałyśmy o pogodzie, psach, polityce, ale nasza znajomość była bardzo luźna. Kiedy Miśka przeniosła się w lepsze rejony wszechświata widywałam sąsiadkę sporadycznie i zwykle kończyło się na zdawkowym "dzień dobry". Jednak sąsiadka najwyraźniej postanowiła zacieśnić nasze relacje, bo wczoraj na moje powitanie odpowiedziała obszerniej niż zwykle. 

- Dzień dobry. Gdzie pani tak leci? - spytała, lustrując mnie od góry do dołu.

- A tak latam dookoła bloku, żeby złapać trochę świeżego powietrza i rozruszać kości.

- Widzę, że ostatnio strasznie się pani opuściła - powiedziała z jakąś dziwną troską w głosie i pokiwała smętnie głową.

- Przepraszam, ale nie zrozumiałam, co pani ma na myśli - zeznałam jak na spowiedzi.

- Przecież widzę. Kiedyś była pani taka elegancka, za każdym razem inaczej ubrana. Teraz pani o siebie nie dba, bo ciągle widzę panią w tym samym - wyjaśniła.

- Ma pani rację. Opuściłam się i panią też opuszczam. Do widzenia - powiedziałam szybciej niż pomyślałam, bo od jakiegoś czasu tak mam. 

Nie zarejestrowałam reakcji sąsiadki, bo szybko pognałam przed siebie. Z opóźnieniem, ale jednak odezwały się moje myśli. Co to znaczy, że się opuściłam? Zgoda, latam na spacery w tej samej kurtce i spodniach, bo tak mi wygodnie, ale co jej do tego?  Czy ja jej mówię, że ona jakby się nie wystroiła to i tak wygląda jakby wskoczyła w pokrycie namiotu? No nie mówię, ale teraz chętnie bym powiedziała.

Po powrocie do domu uraczyłam księcia małżonka opowieścią o zgryźliwej sąsiadce, która kilkanaście lat czekała, aż będzie mogła mi powiedzieć, że wyglądam byle jak.

- Czym się przejmujesz? Przecież to nieprawda - podsumował temat bez większego zainteresowania.

- Nie przejmuję się, ale miała rację.  Rzeczywiście jakoś nie chce mi się grzebać w szafie, więc ciągle latam w tym samym...

- Nie zauważyłem - przerwał mi.

- No właśnie, nie zauważyłeś, bo wcale cię nie interesuje jak wyglądam. Mogłabym latać w worku na kartofle i też byś nie zauważył - oburzyłam się dla zasady. 

- Jakbyś latała bez worka to na pewno  bym zauważył.

- Nie bądź taki dowcipny - zamknęłam temat, bo pomyślałam, że może to jednak dobrze, że on mi się nie przygląda. Jakby się przyjrzał, to może przestałby mówić mi, że ładnie wyglądam. O to, że mówi tak z przyzwyczajenia, czepiać się nie będę. Niech se chłop wierzy w co chce, oczywiście dopóki mi to nie szkodzi.

Jednak dzisiaj idąc na spacer włożyłam inną kurtkę i spodnie. Zgaduj zgadula co bardziej mną kierowało, potrzeba odświeżenia noszonych ubrań, czy jednak próżność. No, sama nie wiem. Ubrania nie wymagały prania, więc może to takie dementi  dla sąsiadki. Bo nikt mi nie będzie mówił, że się opuściłam. To śmieszne, że sąsiadka wbiła szpileczkę, a skutek był odwrotny do zamierzonego. No nie da się ukryć, że rasowa ze mnie kobieta. Z sąsiadki zresztą też.   I na dzisiaj to by było na tyle.

30 komentarzy:

  1. Po pierwsze:nie mam pojęcia jak ubieranie coraz nowych ubrań, ma wpłynąć na lepsze dbanie o siebie? Czujesz się lepiej, bo inni uważają, że ładnie wyglądasz? No nie wiem, gust jest różny. Zawsze można coś skrytykować ;)
    Po drugie: mąż ma rację :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, ze mnie jest trochę próżna baba, więc zawsze lubiłam się stroić, bo lepiej się wtedy czułam. W dzieciństwie donaszałam rzeczy po siostrze i bogatej kuzynce, bo mama była z tych oszczędnych, więc marzyłam o nowej bluzce, stylonowych podkolanówkach. Moje koleżanki z podwórka były strojone przez swoje mamy, więc w oczach koleżanek odstawałam od towarzystwa. Któregoś dnia poszłam na podwórko i chciałam się przyłączyć do zabawy. Wtedy niejaka Małgosia powiedziała do innych dzieci " Z Baśką się nie bawimy, bo to dziadówka". Odwróciłam się na pięcie i poszłam do domu, ale te słowa zaważyły na moim życiu. Nauczyłam się szyć, robić na drutach i bardzo się starałam, żeby we własnoręcznie poprzerabianych starych szmatach, dobrze wyglądać. Sąsiadka swoim ubolewaniem nad moim opuszczeniem otworzyła klapkę, z której wyskoczyła Basia dziadówka. Ostatnio jakoś straciłam zainteresowanie do zajmowania się tym w co się mam ubrać, a stare kompleksy tylko czekają, żeby znów dojść do głosu. To głupie, że czyjeś słowa sprzed 50 lat wciąż odbijają się w nas echem, ale ja nigdy nie twierdziłam, że jestem przesadnie mądra.

      Usuń
    2. Basiu, jak ja cie rozumiem! Takie slowa uslyszane w dziecinstwie potrafia wbic sie w pamiec na cale zycie, siedza przyczajone jak karaluch w szufladzie i wyskakuja gdy tylko dostana troche swiatla... Moja klapka jest taka. Jako dziewczynka mialam dlugie i ladne wlosy, Mama zaplatala mi warkocze, bo mialam byc porzadna i grzeczna dziewczynka. Jak bylam chyba w czwartej klasie podstawowki na duzej przerwie, gdzie bawila sie cala szkola nagle uslyszalam:
      -Patrzcie jakie ona ma odstajace uszy! Rozlegl sie smiech i cala szkola gapila sie na mnie i na wyciagniety palec tej dziewczyny. Myslalam, ze zapadne sie pod ziemie. To byl ostatni dzien w moim zyciu kiedy mialam warkocze. Nigdy juz nie dalam sobie zaplesc wlosow, od tamtej pory nosze tylko rozpuszczone, a spinam tylko jak jestem sama. Za to wtedy , odkad rozpuscilam wlosy, zaczelam miec powodzenie u chlopakow... Tobie tez wyszlo na dobre - stalas sie niezalezna i elegancka, podziwiam Twoje rekodzielo. Od tamtej pory obie zesmy sie dawno uodpornily na traumy z dziecinstwa, wiem, ze to bylo tylko takie szczypniecie , bo wiesz doskonale ile jestes warta i te slowa to tylko rozdeptany karaluch - tamta baba nie ma za grosz dobrego wychowania , za to Twoja riposta - cudowna! :)

      Usuń
    3. Kitty, ja zawsze powtarzam, że czasami ci, którzy nas krzywdzą, dają nam cenną lekcję i trzeba tylko umieć z niej skorzystać. Małgosia chciała mi dopiec, a spowodowała, że nauczyłam się jak mam sobie radzić. Ludzie umniejszający innych niewiele sobą reprezentują skoro, chcąc lepiej się poczuć, muszą kogoś wyśmiać. Jesteś piękną kobietą, więc musiałaś być ładną dziewczynką, więc tamta koleżanka pewnie odreagowała na Tobie swoje kompleksy. Cóż, żeby zrobić coś dobrego trzeba być kimś, żeby skrzywdzić można być nikim.

      Usuń
  2. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak się cieszę, że nie mam sąsiadek! Poza tym nawet gdybym wyszła z domu z gniazdem wronim na głowie i okutana workiem to i tak nikt by mi nawet słowem nie pisnął na temat mego wyglądu- i za to też kocham Berlin.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście są też takie sąsiadki, z którymi miło się spotkać po drodze do domu, czy sklepu. Nie wiem, dlaczego ta znajoma aż tak skupiła się na moim wyglądzie i jeszcze musiała mnie o tym poinformować. Mam dystans do cudzych ocen, ale jak się okazuje nie zawsze. W odpowiedzi na komentarz Ani wyjaśniłam możliwą przyczynę tego, że zareagowałam tak, a nie inaczej.

      Usuń
  3. Basiu wysle Ci moje zdjecie w "stroju sluzbowym":))) daj tej zolzie ze slowami "ooo TO JEST kobieta, ktora sie opuscila, se pani powiesi na scianie i odpierdoli sie od zywych ludzi":)))
    Swoja droga moglas ja chociaz zapytac czy juz okna umyla w tym tygodniu, bo to przeciez taki sport narodowy:)))) Ide se bo chyba gupawki dostalam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No co Ty? Nie będę psuła kobicie radości, niech się cieszy, że tak się opuściłam, a ona dzięki temu rośnie w swoich oczach))) Zdjęcie sobie darujmy, bo miałaby większą przyjemność, że nie dość, że sama się opuściłam to jeszcze mam opuszczone koleżanki. Nie zasłużyła na taką radość))) Okna na pewno ma umyte, bo ona z tych pracowitych, dla których latanie ze szmatą po domu to sens życia. Wiem, bo kiedyś ogoliła swojemu psu łapy. Ja głupia zapytałam co się psu stało i musiałam wysłuchać całej tyrady jak to ona sprząta, sprząta i sprząta, bo pies przynosi piach na łapach. Mogłam jej podpowiedzieć, żeby od razu ogoliła go do gołej skóry, albo poobcinała łapy, żeby się nigdzie nie szlajał, ale nie zaryzykowałam takiej rady, bo ona brała wszystko dosłownie.

      Usuń
  4. No nie wierzę! taki tekst? sama nie wiem, jak bym zareagowała.
    Ale wiesz, chyba cos w tym jest, że albo z wiekiem, albo w zależności od samopoczucia trochę się jednak opuszczamy:-) Sama zauważyłam, że stawiam na wygodę i tylko czasami się "stroję", widocznie się starzeję...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jotka wybacz, ale musze. Znasz moze kogos kto mlodnieje? bo ja nie. Malo tego uwazam, ze starzenie sie jest procesem nastepujacym juz w momencie urodzenia. Jedynym lekarstwem na zatrzymanie procesu jest smierc.

      Usuń
    2. Ale co mam Ci wybaczyć?
      Nie musi Ci pasować mój komentarz, Twój oczywiście trafniejszy...
      jotka

      Usuń
    3. Jotko, nie mam pojęcia, dlaczego koniecznie musiała mnie poinformować, że jej zdaniem się opuściłam. A jednak sobie nie darowała. Uczciwie muszę przyznać, że od jakiegoś czasu przebieranie się w coraz to inne ciuchy już mnie mniej bawi, ale dlaczego komuś miałoby to przeszkadzać to zupełnie nie wiem. Mamy podobnie, bo z wiekiem ważniejsza jest dla mnie wygoda, więc już nie poświęcam się dla wyglądu.

      Usuń
    4. To chyba taki typ osoby, że nie krępuje jej mówienie niemiłych rzeczy, w dodatku pewnie sama u siebie wad nie widzi żadnych, jak minister od edukacji ;-)

      Usuń
    5. Jotko, wcale mi nie chodzilo o to czyj komentarz jest trafny lub nie, to nie jest zaden konkurs, to zwykla dyskusja pod notka naszej zaprzyjaznionej blogerki. Myslalam, ze tak wlasnie to potraktujesz, nie Ty pierwsza czy jedyna powiedzialas "chyba sie starzeje" bo slysze to bardzo czesto i po prostu postanowilam wtracic moja obserwacje.
      Widze, ze mimo mojej prosby o wybaczenie wtracenia sie jednak odebralas to raczej personalnie.
      Przepraszam i obiecuje, ze nastepnym razem przemilcze bez wzgledu na to co mi przyjdzie do glowy.

      Usuń
    6. Nie znamy się na tyle, bym mogła przewidzieć Twoje intencje, po prostu zabrzmiało to jak zaczepka, a dość mam zaczepek pewnej kloszard, więc spoko, nie jestem taka drażliwa...
      jotka

      Usuń
    7. To ja dziękuję, naprawdę:-)

      Usuń
    8. Jotko, ja tez naprawde i na serio. I ciesze sie, ze teraz bedziemy mogly wymieniac poglady bez obawy o niewlasciwe intencje. Slowo pisane jest w sumie ubogie trudno odczytac nastroj drugiej osoby a tym bardziej intencje. Ja tez teraz widze, ze moglam ten moj pierwszy komentarz ozdobic chocby usmiechem i byloby latwiej. No ale madry Polak po szkodzie:)))

      Usuń
  5. Uwielbiam takie uwagi! " Jak ładnie wyglądasz, pysio taki okraglutki"- strzeliła mi koleżanka, kiedy akurat brałam sterydy( ale o wychudzonej reszcie ani słowa. Na spotkaniu licealnym klasową gwiazda mnie skomplementowała ns cały glos: " jakie masz długie sztuczne rzęsy!". Nie wytrzymalam i się odcięłam: " przynajmniej nimi ruszam, a ty czołem po botoksie nie" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Repo kobiety kochaja prawic takie wlasnie komplementy innym kobietom, no takie jestesmy zjednoczone:)))
      Jak przylecialam do Stanow gdzie niebieskie oczy sa rzadko spotykane to czesto slyszalam "och jakie ty masz piekne oczy!!" - to oczywiscie w wydaniu meskim. Natomiast kiedys kobieta bedaca w towarzystwie mezczyzny, ktory wlasnie wyrazil zachwyt moimi oczami natychmiast dodala pytajaco "ale to sa szkla kontaktowe, prawda?" Na co ja spojrzalam wymownie w jej gleboki dekolt i zapytalam "ale to jest silikon prawda?". Tak szybko odeszla, ze obawialam sie czy sie nie rozplynela w powietrzu:))))

      Usuń
    2. Brawo, odpłaciłaś pięknym za nadobne. Przypomniał mi się taki skecz w wykonaniu Sienkiewicz i Wrzesińskiej.
      Siedzą kobitki przy kawiarnianym stoliku i prowadzą taki dialog.
      - Wiesz, widziałam Kryśkę.
      - Co u niej?
      - Nie wiem, nie rozmawiałam z nią, ale przyjemnie było popatrzeć, jak się zestarzała.
      Jakie to babskie prawić sobie takie komplementy. Mnie też się coś takiego zdarza, ale wyłącznie w odpowiedzi na zaczepkę, bo ja nie lubię być dłużna. Może Twojej koleżance było żal, że Ty masz wciąż urodę dziewczyny, a ona nawet zdziwić się nie może)))

      Usuń
    3. Star, to jesteśmy z tego samego klubu. Tak jak napisałam Repci, ja prawię "komplementy" w odpowiedzi na atak. W innym wypadku nie mam potrzeby psucia innym humoru. Czasami czyjś wygląd, strój albo zachowanie mnie śmieszy, ale ten śmiech i ocenę pozostawiam dla siebie, a nawet jeżleli nie, to nie kieruję takich uwag personalnie.

      Usuń
  6. Czesć. Ja mam na imię Grażyna
    Zaciekawił mnie komentarz zostawiony u Ani, więc wpadłam. I co ja widzę?
    Mam dużo do nadrobienia. Dobrze się złożyło - przychodzi jesień, a potem zima, będzie czas na czytanie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj. Cieszę się, że wpadłaś do mnie i mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej. Czytania Ci nie zabraknie, bo ja jak typowa pannagrafomanna piszę często i obszernie. Przesyłam serdeczności i do miłego.

      Usuń
    2. Basiu , wpisalam sie na samej gorze :))

      Usuń
    3. Aha, i chcialam ci powiedziec. ze masz zaleglosci w czytaniu :))

      Usuń
    4. Duze zaleglosci na kazdym froncie:)))

      Usuń
  7. No mam zaległości, bo doba mi się skurczyła i wciąż jestem w niedoczasie. Poza tym znowu robię za pomocnika stolarza, a to czasochłonne zajęcie. Wiecie, majster jest upierdliwy zaś pomocnik nieogarnięty. Obiecuję poprawę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomocnik stolarza mowisz?
      Wspolczuje, bo znam to zajecie:))) wymaga pokladow nieziemskiej cierpliwosci przynajmniej w przypadku mojego majstra. Moj majster jak ma cos zrobic to najpierw o tym rozprawia (czesto tydzien i dluzej) to chyba na wypadek, zeby nie umknelo mojej uwadze.
      W koncu jak majster staje do dziela to najpierw anonsuje "bede potrzebowal twojej pomocy". Jako sumienny pomocnik zdajac sobie sprawe z faktu, ze o prace ciezko staje obok i bacznie obserwujac czekam na polecenia.
      Najczesciej na tym wlasnie polega moja pomoc, zeby stac, patrzec i po zakonczeniu dziela wykazac zachwyt:))))
      Niemniej wiem jaka to ciezka praca.

      Usuń
    2. Wygląda na to, że masz więcej szczęścia niż ja, bo mojego majstra muszę nie tylko chwalić, ale też w niektórych rzeczach wyręczać. Znowu robiłam za lakiernika i speca od podaj młotek. Nie będę bardzo narzekać, bo to ja chciałam mieć dodatkowe półki w kuchni. A jak wiadomo cyt. "cała piwnica dębiny, a ty paździerz chcesz kupować?". No to nie kupujemy tylko robimy. Do półek zrobiona została mała szafeczka na przyprawy. I miało być wygodniej, bo na półkach miały stać rzeczy, po które często się sięga. Jednak plany trochę się posypały, bo Artur przyniósł z piwnicy skorupy ze starego mieszkania i gdzieś je trzeba postawić, więc część półek już zajęta. Nie wiem po co mi było tyle czajniczków, fajansowych pojemników i deseczek, ale skoro je kupowałam to chyba widziałam w tym jakiś sens. Fajansowy wałek przetrwał 40 lat, bo nie wychowywałam nim męża, ale to jeszcze może się zmienić)))

      Usuń