Szukaj na tym blogu

wtorek, 25 stycznia 2022

Nowy stary post

zdjęcie znalezione w sieci
Czasami sięgam do archiwum bloga, żeby sobie coś przypomnieć albo sprawdzić, czy pisałam już o czymś, co chodzi mi po głowie. Wiem, że się powtarzam, ale nie wynika to z galopującej sklerozy, a przynajmniej nie tylko. Powtarzam się, bo w życiu powtarzają się sytuacje, które budzą jakieś moje refleksje, bo rzeczy ważne nie przestają być ważne, bo choć się zmieniam to wciąż jestem sobą. Chciałam napisać o gdybaniu, bo ostatnio dużo czasu poświęcam na tzw. życiowe refleksje, ale coś mi zaświtało pod grzywką, że chyba poruszałam już ten temat na blogu. I co? Miałam rację. Dlatego, zamiast pisać na nowo, powtórzę kropka w kropkę. Bo wciąż uważam, że życie jest za krótkie, żeby przerabiać stare scenariusze, skoro przeszłości przerobić się nie da. No to się powtarzam.

Co by było, gdyby...

Zastanawianie się, co by było gdybyśmy poszli inną drogą niż poszliśmy, zrobilibyśmy zupełnie inaczej niż zrobiliśmy, itp., to świetna recepta na stratę czasu i energii potrzebnej do życia. Dlatego staram się unikać roztrząsania fikcyjnych wyborów, których nie dokonałam. Staram się, ale zdarza się, że na staraniu się kończy.

Dzisiaj właśnie zatopiłam się w gdybaniu. A wszystko przez to, że poniosło mnie w okolice mojego dzieciństwa i na ulicy spotkałam szkolną koleżankę. Ponieważ zaczęło padać schowałyśmy się przed deszczem w kafejce i zaczęłyśmy wspominać. Nie widziałyśmy się od czasów szkoły, więc było o czym gadać. I właściwie, nie wiadomo kiedy ona ze wspomnień przeszła w gdybanie, a ja szybko dołączyłam.

Okazało się, że ona zmieniłaby prawie wszystko, bo dopiero wtedy miałaby szanse na dobre życie. Ja byłam mniej radykalna, ale i tak znalazłam dużo za dużo rzeczy do poprawki. I tak przerzucałyśmy się pomysłami na ulepszanie przeszłości, a w teraźniejszości nastrój nam siadał i spuszczał nos na kwintę.

- Zobacz, jak leje. Co za wstrętna pogoda – jęknęła koleżanka. 
Spojrzałam na jej boleściwą minę i pomyślałam, że jak nie skończymy tej rozmowy, to za chwilę zaczniemy się zastanawiać, jak wiele w życiu straciłyśmy przez deszcz, bo gdyby nie padało to... Skończyłyśmy. Bo można głupio gadać, można nawet być głupim, ale….. umiarkowanie. I tego będę się trzymać.
 
Pisząc tego posta spojrzałam za okno i tak sobie pomyślałam: co by to było, gdyby księżyców przybyło?



 
 
 
 
 
 
 
I na dziś to by było na tyle. 


11 komentarzy:

  1. Basienko, osobiscie wolalabym wiecej slonc :)) Slonca nigdy za wiele! Ech, chyba kazdy z nas lapie sie czasem na tym gdybaniu, ale ja rowniez ucinam w zarodku takie mysli... A co by bylo jakbym miala corke a nie syna, a co by bylo jakbym wtedy skrecila w przeciwna strone , a coby bylo... Byloby inaczej, ale czy lepiej? Nie ma sensu gdybac, bo jakiego wyboru bysmy nie dokonali, nie wiedzielibysmy czy byl lepszy czy gorszy, bo nie byloby do czego przyrownac. Przeciez to sprzed gdybania by sie wtedy nie wydarzylo. I kolko sie zamyka. Jestesmy tu i teraz, z pamiecia o rzeczach minionych. O niektorych warto pamietac, niektore warto sobie odpuscic i do nich nie wracac. Niektore sprawiaja bol, ale z drugiej strony to, ze sprawiaja bol to wynik tego, ze kiedys sprawialy radosc i szczescie. Wiecej slonca Basiu - gdybanie wtedy samo znika. Sciskam cie mocno .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, gdybanie jest głupie, ale jednocześnie takie ludzkie. Osobiście staram się nie poddawać gdybaniu, ale czasami ulegam. Szczególnie jak trafi się "gdybające" towarzystwo. Pomyślałam, że napiszę post o gdybaniu, po rozmowie z moją przyjaciółką. Ona ma ciężki okres w życiu i w związku z tym rozważa co mogła zrobić inaczej i oddaje się gdybaniu. Robię więc za życzliwe ucho, bo wszyscy potrzebujemy czasem odreagować i podzielić włos na czworo. Moje gdybanie towarzyszy najczęściej próbom znalezienia odpowiedzi na pytanie: jak mogłam być taka głupia? Tyle, że nawet jak znajdę odpowiedź, to przecież niczego to nie zmieni. To jest bez sensu tym bardziej, że często dochodzę do wniosku, że nawet jak czas by się cofnął, to i tak zrobiłabym tak samo. Bo jak napisałaś:" Niektore sprawiaja bol, ale z drugiej strony to, ze sprawiaja bol to wynik tego, ze kiedys sprawialy radosc i szczescie." Życzę Ci dużo, dużo słońca.

      Usuń
  2. Masz całkowitą rację,że szkoda czasu na gdybanie:))))ja też czasmi gdybam bez potrzeby:))))))))))Pozdrawiam serdecznie:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Reniu, jak gdybamy od czasu do czasu, to powinnyśmy same sobie udzielić dyspensy. Przesyłam serdeczności.

      Usuń
  3. Też zdarza mi się gdybać.Ale nie walczę z tym, bo uznałam, że to taka sama potrzeba, tak samo ważna jak wypłakanie się. Coś sie musi z człowieka ulać, nawet, gdy to pozornie bez sensu. Ale człowiek to przecież skomplikowana maszyneria. Samego siebie do końca trudno zrozumieć (a co dopiero innych).Czujemy, co czujemy. Działamy jak działamy. Mówimy, co mówimy. Widocznie tak trzeba. Nie ma sie co ze sobą bić ani potępiać. Jest czas gdybania, czas akceptacji i czas zapominania. Wszystko to naturalne w nas, choć czasem sprzeczne z naszymi wyobrażeniami o sobie.Jakby było nas wiele w środku. I pewnie tak właśnie jest.Jak i ksiezyców nas nami, których części po prostu nie umiemy dostrzec, ale jest ich gdzieś tam mnóstwo.
    Fajne to Twoje wieloksieżycowe zdjęcie, Basiu!:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olu, obiema rękami podpisuję się pod tym co napisałaś. Nieracjonalne zachowania też czemuś służą, więc i po gdybać czasami trzeba. Poza tym, nie zawsze jest tak, że gdybyśmy zrobili inaczej, to byłoby lepiej i my bylibyśmy lepsi. Zrobiłam w życiu parę rzeczy, które dużo mnie kosztowały, ale zrobiłabym je znowu, bo niosły za sobą coś dla mnie ważnego.
      Miło mi, że podoba Ci się moje zdjęcie. Ono technicznie nie umywa się do zdjęć robionych przez Ciebie, ale dobrze oddaje nastrój chwili i moje skojarzenie. Uliczne lampy dobrze udają księżyce.

      Usuń
  4. Wydaje mi się, że każdy ma taki moment gdybania. Ja teraz, gdybam - na temat tego, czy mogłam coś zrobić, żeby mój tato nie umarł, a co gdybym prędzej zauważyła, że coś nie tak. Gdybym była bardziej spostrzegawcza, albo gdybym wybrała innego lekarza... cóż. W życiu czasem, zostaje nam pogodzić się z tym, co się wydarzyło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem Cię. Przeżyłam podobną historię z moim Tatą. Obie z Mamą suszyłyśmy mu głowę, żeby poszedł do lekarza, więc poszedł. Jednak w ten sposób tylko uśpił naszą czujność. Po jego śmierci wyrzucałam sobie, że mogłam zrobić więcej, skontrolować, wymusić dalsze badania... Jednak po wielu latach doszłam do tego, że nic nie mogłam zmienić, bo to on decydował o swoim życiu. Może mogłaś poszukać innego lekarza, ale przecież nie jest powiedziane, że ten inny byłby lepszy. Nie jesteśmy wszechmogący, więc nie zadręczaj się. Zrobiłaś najlepiej jak w tamtym czasie mogłaś. Jak mawiał mój ulubiony poeta: "Życie się pisze w brudnopisie" Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę Ci, żebyś nie dodawała sobie bólu przez nikomu niepotrzebne wyrzuty sumienia.


      Usuń
  5. Nie zastanawiam się. Wspominam dobre rzeczy, o złych pamietam, ale szkoda mi czasu na myślenie o zmienianiu niezmiennego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli zachowujesz się bardzo racjonalnie. Repo, myślę, że ludzie, którzy żyją w zgodzie ze sobą, łatwiej godzą się, że coś może pójść nie tak jak chcieli i nie rozkładają wszystkiego na czynniki pierwsze. Przeszłości nie można zmienić, więc jeżeli już chcemy ją analizować to tylko pod kątem tego, co nam dała. Trudne rzeczy najmocniej nas kształtują. Wiem, jak wiele zawdzięczam moim życiowym zakrętom. Dzięki nim przekonałam się, że jestem silna i serce mam na właściwym miejscu. A to, że przy okazji zwredniałam, to tylko mały pikuś. Lubię siebie w tej wrednej wersji i nie zamierzam się naprawiać.

      Usuń
    2. Ja od czasu związku pracuje nad spokojniejsza wersja siebie, bez histerii i nadmiernego rozedrgania i udaje mi się, szczególnie z pomocą leków na Basedowa😀

      Usuń