Szukaj na tym blogu

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą życiowe refleksje. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą życiowe refleksje. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 25 stycznia 2022

Nowy stary post

zdjęcie znalezione w sieci
Czasami sięgam do archiwum bloga, żeby sobie coś przypomnieć albo sprawdzić, czy pisałam już o czymś, co chodzi mi po głowie. Wiem, że się powtarzam, ale nie wynika to z galopującej sklerozy, a przynajmniej nie tylko. Powtarzam się, bo w życiu powtarzają się sytuacje, które budzą jakieś moje refleksje, bo rzeczy ważne nie przestają być ważne, bo choć się zmieniam to wciąż jestem sobą. Chciałam napisać o gdybaniu, bo ostatnio dużo czasu poświęcam na tzw. życiowe refleksje, ale coś mi zaświtało pod grzywką, że chyba poruszałam już ten temat na blogu.

niedziela, 6 września 2020

Znowu ta czwarta nad ranem, ale trzeba to obśmiać

Dzisiejszy dzień nie zaczął się miło ani nawet dobrze, za to zaczął się wcześnie. O czwartej rano obudziło mnie kołatanie serca, duszność i przykre wrażenie, że mózg mi się cofa i tonę w szarości. Tym, którzy mają chore serce nie muszę tłumaczyć, jak wyglądają takie sercowe manewry. Na ostatnich nogach dopadłam do drzwi balkonowych i otworzyłam je na oścież. Chłodne powietrze pozwoliło mi złapać oddech. Na trzęsących się nogach wróciłam do łóżka i sięgnęłam po zestaw ratunkowy tj. leki antyarytmiczne i saszetkę z elektrolitami. Potem to już trzeba było tylko głęboko oddychać, uspokoić się i przeczekać. Uspokoić się, łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Mój kardiolog wyjaśnił mi kiedyś, że ten lęk jest indukowany przez chore serce. Zupełnie jakby organ dawał znać" człowieku, coś złego się dzieje". Oczywiście niedotlenienie i świadomość, że ta nasza życiowa pompka może kiedyś stanąć, też robi swoje. Na lęki najlepsze jest odwrócenie uwagi, więc czym prędzej sięgnęłam po książkę. Z półki przy łóżku złapałam pierwsze co mi wpadło w ręce. I proszę, "Różowe tabletki na uspokojenie" Krystyny Jandy. Przypadek, czy co? Jak widać na zdjęciu książka jest mocno sfatygowana, bo noszona była w torebce i czytana w kolejkach do lekarzy w czasie, gdy zdrowie mocniej mi się posypało. Ale ten zbiorek felietonów dawno już był przeczytany i przemyślany, więc leżał sobie gdzieś wysoko na regale i pokrywał się kurzem. Na półkę przy łóżku, trafił przypadkowo po przeprowadzce do nowego domu. Przez kolejny przypadek książka otworzyła mi się akurat na felietonie, w którym Janda porusza temat bezsennych nocy, życiowych podsumowań oraz namawia do serdecznego śmiechu i zachowania dystansu do naszych niepokojów. No i pięknie. Mnie bardzo namawiać nie trzeba, bo kocham się śmiać. A że umiem się śmiać z samej siebie, to nigdy nie brakuje mi powodów do śmiechu. 

Jeżeli nie czytałyście tej książeczki to polecam. Na pewno można ją kupić za grosze. Lubię Jandę literatkę chyba nawet bardziej od Jandy aktorki, ale najbardziej lubię ją jako człowieka. Bo lubię ludzi prawdziwych, żyjących z pasją, rozwijających swoje talenty i podchodzących z życzliwością do ludzi, a Krystyna Janda spełnia te wszystkie warunki.

Serce się uspokoiło i wolno toczy się deszczowa niedziela. Jak tylko trochę przestanie padać, to wezmę kije i pójdę na długi spacer. W końcu sercu trzeba pomagać "póki serce, tak taktowne służy rytmu tłem" .









I na dzisiaj to by było na tyle.