Obrazek znaleziony w siec |
- Po co pani to kupuje? Przecież to sama chemia.
- Boże, no jaka ja jestem głupia. Jakby mi pani nie powiedziała, to żyłabym w nieświadomości, że tak się truję - powiedziałam niezbyt uprzejmym tonem, bo tego dnia wyczerpałam już całe zasoby cierpliwości. Poza tym, byłam na siebie zła, że chcę się pocieszać niezdrowym jedzeniem.
- Niech się pani tak nie przejmuje. Nie jest pani taka głupia. Trzeba tylko czytać etykiety - pocieszyła mnie łaskawie, nie wyczuwając sarkazmu w moich słowach.
- Nie ma pani pojęcia jakie świństwa dodają do piwa: konserwanty, sztuczny miód i ludzie bezmyślnie to kupują - mówiła kiwając z politowaniem głową.
- No nie wiedziałam. Myślałam, że tylko denaturat mi szkodzi, ale że piwo też, to bym nie
pomyślała - powiedziałam całkiem poważnie. Znajoma wytrzeszczyła oczy,
ale nie miała już okazji dłużej mnie pouczać, bo uratowała mnie pani kasjerka. Machnęłam kartą i wypadałam ze sklepu równie szybko jak do niego weszłam.
W drodze do domu zastanawiałam się, czy wytrzeszcz znajomej był spowodowany tym, że tak
bezwstydnie przyznaję się do picia denaturatu, czy może z opóźnieniem
do niej dotarło, że kpię sobie z jej dobrych rad. Może poczuła się urażona, bo pewnie nie miała złych intencji. Niestety przedobrzyła z "troską". Nie lubię być niemiła, ale znajoma swoimi pouczeniami odbezpieczyła zapalnik i na nic się zdały jej dobre chęci oraz pedagogiczne zapędy.
Zazwyczaj z dużą wdzięcznością podchodzę do ludzi serdecznych, chcących podzielić się swoją wiedzą. Dopóki ktoś nie jest zbyt natarczywy to zachowuję się powściągliwie i puszczam takie dowody zainteresowania moją osobą mimo uszu, ale nie tym razem. Ta znajoma jest mniej więcej w moim wieku, a mówiła do mnie jak nauczycielka do gapowatej uczennicy podstawówki, więc wyszło jak wyszło.
Mnie też się zdarza wchodzić w rolę ciotki "dobra rada", ale nie taktuję ludzi jakby byli ociężali umysłowo. Pamiętam, że we wszystkim należy zachować umiar, a już w pouczaniu innych szczególnie, więc się staram być "troskliwa" umiarkowanie. I na dzisiaj to by było na tyle.
:D Riposty masz naprawdę mocne :)
OdpowiedzUsuńA owa znajoma sama miała ochotę na pizzę i piwo, tylko wewnętrzny hitler nie pozwalał i tak sama siebie zniechęcała. Wiesz: wysoko te winogrona i takie kwaśne :DDD
Aniu, ja tak nabrałam mocy, bo za długo byłam przede wszystkim grzeczna. Możesz mieć rację, że znajoma też miała ochotę na jakieś kulinarne pocieszenie, ale zamiast sobie dogodzić zaczęła mnie wychowywać. Gdybym nie była zła to nie zareagowałabym tak ostro, ale jej zapędy wychowawcze zderzyły się z moim niezadowoleniem z siebie.
UsuńTo wszystko zależy od punktu siedzenia. Zazwyczaj, gdy ktoś nas wkurzy, rozumiemy gdzie przekroczył barierę. Gdy sami przekraczamy barierę, myślimy sobie, że mieliśmy dobry powód i nie rozumiemy wkurzenia. Czyli w sumie to zawsze my mamy rację, a ktoś inny nie ma.
OdpowiedzUsuńTo prawda, że łatwiej nam ocenzurować innych, niż siebie, więc tym bardziej trzeba się pilnować. Mnie zawsze bardziej zależy na relacji aniżeli na udowadnianiu mojej racji, ale to nie znaczy, że zawsze będę grzecznie przyjmowała to, że ktoś wie lepiej co powinnam robić. Najtrudniej jest, gdy widzę, że ktoś ma dobre intencje, ale jednocześnie przekracza moje granice. Kiedyś z grzeczności kapitulowałam i pozwalałam się pouczać, ale teraz bardziej cenię sobie swoje zdanie, niż cudze. Zdaję sobie sprawę, że mi też zdarza mi się wsadzać nos w nieswoje sprawy, bo czasami się zagalopuję, ale wtedy od razu przepraszam. Bardzo lubię ludzi otwartych i bezpośrednich, ale wkurzają mnie ci wszystkowiedzący, którzy czują w sobie misję naprawiania innych. Ja tam ze sobą mam tyle roboty, że innych naprawiam bardzo sporadycznie. Wiesz Moniko o racji mówią, że ona jest jak d..a i każdy ma swoją.
UsuńBasiu, Ty piszesz, a ja przeżywam. Właśnie o tej godzinie spotkałam taką luźną znajomą Danusię. W Lidlu, ja lecę i nie chcę słyszeć, a ona pędzi za mną z naukami. Szczegółowo nie będę cytować.Nawet nie pamiętam. Chodziło o KK.
UsuńRozumiem, że znajoma naszykowała się na wykład, a Ty postawiłaś na kondycję fizyczną))) Cóż, niektórzy mają takie duże zacięcie pedagogiczne, że nie przepuszczą żadnej okazji. Najtrudniej się obronić, jak widać, że ten oświecający nas nie tylko czuje misję, ale też naprawdę chce dla nas jak najlepiej.
UsuńMoim zdaniem Twoja znajoma przegięła..ja bardzo nie lubię jak ktoś wtrąca się nie pytany i nie ważne w jakim jestem humorze:)))jestem raczej ugodowa i rzadko się sprzeciwiam ale nerwy mnie tłuką jeszcze długo:(((Pozdrawiam serdecznie:)))))))))))
OdpowiedzUsuńReniu, podobnie jak Ty nie szukam zwady, ale już nie psuję sobie nerwów dbając bardziej o samopoczucie innych aniżeli swoje. Znajomą znam tylko z widzenia i niewiele mam z nią wspólnego. Witam się z nią, czasami zamienię parę słów o pogodzie, a to absolutnie nie daje jej prawa, żeby mnie wychowywać. Niestety niektórzy cudzą grzeczność biorą za przyzwolenie do mieszania się w prywatne sprawy. Myślę, że tak jej, że więcej nie będzie mnie zaczepiać. Dziękuję za komentarz i serdecznie Cię pozdrawiam.
UsuńNic mnie tak nie wkurza jak ludzie wlazacy w moje zycie z butami i bez proszenia. Pamietam wiele lat temu przyszla do mnie moja kolezanka ze swoja znajoma, ktorej ja zupelnie nie znalam. I nagle ta znajoma lazi mi po chalupie z dobrymi radami "lozko to powinnas przestawic pod ta sciane a ten fotel...." na co ja krotko powiedzialam "nic nie powinnam a w ogole to jak bede chciala przemeblowywac to zatrudnie profesjonalnego dekoratora wnetrz". Babie bylo malo stanela przed zamknietymi drzwiami mojego wtedy nastoletniego syna i pyta "a co tu jest?" no to mowie ciagle grzecznie mimo, ze zeby jadowe juz mi sie nie miescily w paszczy "pokoj mojego syna" "czy moge zobaczyc?" "nie" ona dalej drazy "ale ja tylko chce otworzyc drzwi i zobaczyc" "nie" powtorzylam. Babol dalej nadaje "ale dlaczego?" "dlatego, ze tam to ja nawet nie wchodze bez jego zezwolenia" "ale on nie musi wiedziec" "nie musi ale bedzie wiedzial bo on tam jest"
OdpowiedzUsuńBaba jest co raz bardziej namolna i w koncu pyta "ale co on tam moze robic zebym ja mu przeszkadzala?" na co ja odpowiedzialam "nie wiem ale moze sie na przyklad masturbuje, chcesz mu pomoc?"
Odpuscila, a szkoda bo moze by sie czegos nauczyla, w koncu byla panienka mocno po 50-tce.
Moja kolezanka przez kolejne dwa miesiace przepraszala, ze mi toto sprowadzila do domu.
Ale jej wytlumaczylam ze nie ma problemu, po prostu wiecej nie musze baby widziec i na tym sie skonczylo.
No i wyszło na to, że nie tylko chałupy nie potrafisz urządzić, ale jeszcze syna nie kontrolujesz. Nie wiem skąd się bierze w ludziach tyle bezczelności, żeby aż tak ustawiać ludziom życie, ale na szczęście mnie to nie dotyczy.
UsuńA co ja mialam kontrolowac? Moim zdaniem kazdy dorosly czlowiek w tym przypadku rodzic powinien sobie zdawac sprawe z faktu, ze masturbacja bez wzgledu na plec dziecka jest normalnym etapem dorastania seksualnego.
UsuńKontrola moze tylko zaklocic ten etap do tego stopnia, ze dzieciak wpadnie w stres czy nie daj buk poczucie winy co moze w efekcie przyniesc problemy seksualne w doroslym zyciu.
A ze baba nigdy dzieci nie miala to mogla nie miec takiej swiadomosci, a co sobie pomyslala to juz jej problem a nie moj:)))
Maryla Ty nie uważałaś, że syn wymaga dozoru u i kontroli, ale znajoma widziala potrzebę wsadzania nosa do nieswoje kawy. Niektórzy mają zerowe poczucie taktu i uszaowania prywatności.
UsuńTu jest takie miłe miejsce w sieci, gdzie na przykładach można się próbować uczyć asertywności. :-)
OdpowiedzUsuńMiło mi, że tak sądzisz. Asertywność bardzo się przydaje, bo jak nie postawisz granicy to będzie dużo chętnych do rządzenie tobą. Ja trochę późno nauczyłam się, jak bronić siebie i swoich racji, ale to bardzo ułatwia życie. I nie przeszkadza mi, że ci, którzy kiedyś uważali mnie za bardzo miłą, teraz mówią, że jestem wredna. Mam taką teorię, że lepiej być wredną z wrednymi aniżeli dawać się wykorzystywać milusim cwaniakom.
UsuńJa mam silną potrzebę bycia miłą. Nie chodzi ta potrzeba w parze z asertywnością, ale powoli dorastam do bycia wredną czyli sobie wierną.
UsuńPowodzenia. Ja długo za długo bylam za miła, ale i przeszlo. Teraz dla milch jestem miła, a reszta mówi o mnie wredna baba. Bycie wredna bana ma swije plusy, więc nie prostuję.
UsuńWow, ale nadepnęła Ci na odcisk!
OdpowiedzUsuńMam znajomą, której boją się pytać o przepis na cokolwiek, bo zaczyna od mycia i skrobania marchewki...
Oj, nie wstrzeliła się kobita w odpowiedni czas i dostało się jej za dobre chęci. Wiesz ja lubię dobre rady, ale ten jej mentorski ton i politowanie w oczach mnie wkurzyły.
UsuńUwielbiam Twoje riposty :) Powinnam sobie zalozyc zeszycik i notowac:) Ciagle lapie sie na tym, ze ripostuje w glowie, ale o wiele za pozno :) Chociaz jest mala poprawa ... Jest taka jedna "baba", ktora widuje w gronie "parafialnym", ktora ma takie zapedy. Caly czas sztucznie usmiechnieta, i caly czas cos przytyka... Omijam babsko ile moge, ale jak mi podejdzie za wysoko to utrace...
OdpowiedzUsuńKitty moja siostro, jakie my jesteśmy podobne. Kiedyś też wszystkie riposty miałam w głowie, ale zanim się odważyłam powiedzieć, to już było po herbacie. Potem zrobiło mi się tak, że szybciej mówię nić myślę. A wątroba odpoczywa... moja oczywiście. Buziaczki. I nie żałuj sobie, jak ktoś zasłużył to niech dostanie.
OdpowiedzUsuńA nie bede!😁I Tobie zawdzieczam te odwage, bo tego mi czesto brakowalo.. A teraz jak sytuacja tego wymaga to pokazuje zeby i warcze : " wara ode mnie" :)) Nie gryze, nie rzucam sie pierwsza, nie zaczepial, ale smyczy nie dam sobie nalozyc :)) 😘
UsuńAle się ubawiłam...."Myślałam,że tylko denaturat mi szkodzi..." :)))))))))))).Basiu uwielbiam Twoje poczucie humoru.Serdeczności :)))
OdpowiedzUsuńSąsiadka nie miała poczucia humoru, więc zmartwiłam kobitę. Do miłego.
Usuń