Ustąp, melankolija!
Dosyć na dniu ma statek,
Dobrej myśli ostatek.
U Boga każdy błazen,
Choć tu przymówki prazen,
A im się barziej sili,
Tym jeszcze więcej myli.
A kto by chciał na świecie
Uważyć, co się plecie,
Dziwnie to prawdy blisko,
Że człek - boże igrzysko.
Cytowany powyżej fragment wiersza kołatał się w mojej głowie, gdy zestresowana odganiałam natrętne myśli, które układały mi najczarniejsze scenariusze. Bo ja może mam trochę nierówno pod grzywką, ale jestem bardzo zadaniowa i waleczna. Dlatego, jak świat wali mi się na głowę, szukam sposobu jak tę głowę ochronić.
Tak właśnie zrobiłam po rozmowie z lekarką, która powiedziała mi, że mój książę małżonek oprócz sepsy i zapalenia nerek, ma też prawdopodobnie nowotwór trzustki. Następne kilkanaście godzin przeżyłam w okropnym szoku i strachu. Dla rozładowania emocji chodziłam i powtarzałam w myślach wiersz Kochanowskiego. Działało, bo przez archaizmy słowne musiałam mocno skupiać uwagę na powtarzanym wierszu. Nie dało się powtarzać mechanicznie. Wysiłek fizyczny w postaci latania kurcgalopkiem po chałupie też koił skołatane nerwy.Wracając do wiersza, to uczyłam się go na konkurs recytatorski w podstawówce. Język strasznie archaiczny, ale treść ponadczasowa. Dopiero teraz to doceniam, bo jako piętnastolatka miałam za złe pani polonistce, że dała mi taki trudny wiersz do nauczenia. Jak
to człowiek może się zdziwić, co i kiedy mu się przyda. Nie
podejrzewałabym, że wiersz Kochanowskiego przypomni mi się po prawie
pięćdziesięciu latach i akurat w takiej sytuacji. Drugą rzeczą, o którą
bym się nie podejrzewała, jest to, że z moją nie najlepszą kondycją
potrafię przechodzić całą noc, a przechodziłam. Cóż, mistrz Kochanowski
miał sporo racji, że człowiek to boże igrzysko, ale... zawsze warto
próbować sobie pomóc zamiast zwalać wszystko na ludzką naturę. Grają
nami, ale nie trzeba od razu oddawać życia walkowerem. Bo zdarza się, że
przekraczamy swoje możliwości zaś poczucie bezsilności tylko odbiera nam
tlen.
W szkole nie znosiłam rozprawek "co poeta chciał powiedzieć", ale poezja była moją ulubioną częścią literatury. Do dziś lubię czytać wiersze i czerpię z nich wielką przyjemność i siłę. Niektórych uczę się na pamięć.
Poezji używam również w celach terapeutycznych, bo mam taką metodę, że powtarzam sobie różne wiersze, gdy chcę czymś zająć głowę, żeby nie myśleć o tym, o czym myśleć akurat nie chcę. Bo dobrze jest ograniczyć spontaniczne procesy myślowe i przynajmniej podjąć próbę kontrolowania jakimi myślami wypełniamy głowę. To jest szczególnie ważne w trudnym czasie. A że ostatnio nader często dopadają mnie trudne sytuacje, to nie brakuje mi okazji do ćwiczenia kontroli umysłu. Wykorzystuję więc to, że mózg, który dobowo produkuje średnio 60 tys. myśli, na każdej z nich skupia się oddzielnie. Czyli jak zajmę pamięć jedną myślą, to druga musi poczekać w kolejce zanim zaistnieje w świadomości. I tak niechciane myśli, które w stresie mnożą się w postępie geometrycznym i generują lęki, z którymi trudno sobie poradzić, mają utrudnione działanie. Dobre i to.
A tak na marginesie, nie miałabym tej koszmarnej nocy, gdyby lekarka ze szpitala przywiązywała większą wagę do tego, jakie informacje przekazuje rodzinie pacjenta. Niestety pani się wymądrzała i na podstawie tylko jednego badania (fakt, bardzo złego) postawiła diagnozę. Na szczęście dalsza diagnostyka nie potwierdziła jej podejrzeń. Jednak co przeżyłam to moje. Słowa mają wielką moc, szkoda że nie do wszystkich ta prawda dociera.
Na koniec jeszcze coś miłego - wiersz, który ostatnio mnie zachwycił. Krzysztof Kościelski ułożył świetną szaradę słowną. Nie można bardziej lapidarnie powiedzieć o najważniejszej rzeczy w naszym życiu.
M_I_OŚĆ
M, Ł, albo N, C
- miejże Ł, T!
I jeszcze ładny obrazek znaleziony w internecie, którym ucieszyłam moje poczwórne oczy. Może Was też ucieszy.
I na dzisiaj to byłoby na tyle.
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń???
OdpowiedzUsuń??? ale dziękuję 🙂
UsuńDo wierszy mnie nie przekonasz, ale każdy radzi sobie jak potrafi. Buziam
OdpowiedzUsuńRacja. Pozdrawiam🙂
UsuńJeju...
OdpowiedzUsuńPrzeżyłaś swoje. Tak średnio mam z wierszami, niektóre lubię, ale poezji nie czytałam nigdy. Obraz do mnie dociera lepiej, kolory, faktury, przestrzeń, powierzchnie...
Sepsa i nerki poważne wszakże, wiec jak małżonek czuje się???? Trzymam kciuki za szybkie wyzdrowienie.
A serce, serce wyczytałam z twoich postów ;)
Aniu ja lubię wiersze, bo często znajduję w nich to co czuję, a czego sama nie potrafię dokładnie nazwać. Poza tym, od zawsze lubię przyglądać się ładnie poskładanym słowom. No nie da się ukryć, że siedzący we mnie grafoman potrzebuje przeciwwagi. Jeżeli chodzi o Artura to ma się już całkiem dobrze. Uciekł grabarzowi spod łopaty, ale słodki już będzie do końca życia. Jednak po tym co przeżył cukrzyca to mały pikuś. Za to ja awansowałam na babę bez serca, bo wyliczam mu chlebek, nie daję jeść nic z cukrem i drę gębę, jak nie pilnuje pory posiłków. Ma ze mną chłop krzyż pański, ale musi się przyzwyczaić. 😘
OdpowiedzUsuńAbasiu droga, ciesze sie ze wrocilas i ciesze sie, ze maz tez sie wykaraskal🙏🏻 Az mnie ciarki przeszly od czytania o tym, co przezylas...Jesli poezja ma taka moc, to niech ci jej bedzie jak najwiecej. Na mnie tak nie dziala , ale lubie dobrze zlozone strofy, szczegolnie rymowane, z rytmem , sama zreszta paralam sie kiedys takim okolicznosciowym rymowaniem , niestety moje wierszowanki juz dawno przepadly w odmetach losu.)) Natomiast poezji pisanej proza nie trawie, meczy mnie tekst , ktory jest niby slowem pisanym, ale ciezko zrozumiec, co autor ma na mysli...A na mysli ma to, co tylko on sam rozumie, wiec po co sie meczyc? Wracaja rozprawki ze szkoly:) Sciskam cie mocno i goraco 💝Kitty
OdpowiedzUsuńJa się cieszę, że o mnie pamiętasz. Chciałam się do Ciebie odezwać, ale gdzieś zagubiłam Twój adres mailowy.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście życie mnie trochę sponiewierało, ale już jest lepiej. A to już dużo, bo było ciężko. Jeżeli chodzi o wiersze, to odkąd pamiętam bardzo je lubiłam. Dlatego też udzielałam się w kółku recytatorskim. No ale - każdemu to co lubi. Nie dziwię się, że kiedyś pisałaś wierszowanki, bo masz dużą łatwość w ubieraniu myśli w słowa. Ja zrezygnowałam z pisania wierszy, bo moje grafomaństwo też ma granice, dlatego teraz ograniczam się do czytania. Moim największym sukcesem było to, że opublikowano jeden z moich wierszy w "Na Przełaj", tygodniku dla młodzieży. Pozdrawiam serdecznie.