Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 6 stycznia 2025

Orszak Trzech Króli i Lublin w świątecznej odsłonie

Dzisiaj spędziłam bardzo miły dzień, więc zostawię tu jego ślad, żeby pełnił rolę haczyka na mniej miłe dni. Wiecie albo i nie, ale mam taką mentalną ścianę, gdzie wieszam na haczykach wszystkie dobre rzeczy, które mnie spotykają. Z całą zapobiegliwością na jaką mnie stać, kolekcjonuję zachwyty, przyjemności, radości, bo to cenny kapitał pozwalający cieszyć się życiem. To zaczynamy te opowieści dziwnej treści.

Rano babka, czyli ja, pojechała z wnukiem do centrum, żeby wziąć udział w Orszaku Trzech Króli. Adaś dobrze się bawił. Babka również, bo wreszcie miała okazję pokolędować. Babka z Adasiem szła blisko czoła orszaku, bo tam Adaś najwięcej mógł zobaczyć a nagłośnienie skutecznie zagłuszało śpiew babki. Adasiowi nawet udało się przybić piątkę z Melchiorem i Baltazarem, ale babka niechcący wycięła go ze zdjęcia. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 










 Pod koniec uroczystości Adaś zgubił się w tłumie, przyprawiając babkę o zawał. Na szczęście miał smartwatcha, więc skończyło się na strachu, ale co se babka polatała to jej. Po wszystkich atrakcjach babka była ledwie żywa i nogi jej weszły pod pachy, więc trzeba było chwilowo skrócić program świętowania. Babka z wnukiem wróciła do domu, żeby zebrać siły na wieczór. 

Wieczorem babka, wnuki i matka wnuków pojechali do Śródmieścia na spacer i małe co nieco. Ponieważ Daniel zaraz po wyjściu z domu robi się głodny trzeba było spacer zacząć od MC. Po napchaniu się niezdrowym jedzeniem cała ekipa poszła spalać kalorie. Babka dodatkowo bawiła się w fotografa, bo babka bardzo to lubi. A jak babka coś lubi, to tym lubieniem uszczęśliwia wszystkich. Stąd poniższa fotorelacja. B9ateria w aparacie była rozładowana, zdjęcia wychodziły średnie, więc babka sobie nie poszalała.

 

 

 

 


 


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 






 I na dzisiaj to by było na tyle.

 


17 komentarzy:

  1. Wyobrażam sobie, co mogłaś czuć, gdy się wnusio zapodział. Nie zazdroszczę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, ciśnienie bardzo mi się podniosło. Adaś był dzielny,ale ja wpadłam w histerię. Przepraszam, że się nie odzywałam, ale przyjaciółki mi się pochorowały i nie miałam głowy do bloga. Przesyłam siostrzane buziaki.

      Usuń
    2. Różnie w życiu bywa, rozumiem. Ja zawiesiłam blogowanie w sumie na jakieś 2 lata, a jak przyjdzie sezon ogrodniczy, to też pewnie będą długie przerwy w nadawaniu. Pozdrawiam cieplutko. :*

      Usuń
  2. Lublin przepieknie udekorowany swiatecznie i cudny ten orszak Basiu! Piekny dzien😍 Zgubienie wnuczka moglo cie rzeczywiscie przyprawic o zawal , serducho musialo sie niezle napukac 🙈 A ja sobie zafundowalam piekne zapalenie krtani na wlasna prosbe : najpierw godzinne spiewanie koled w naszej polskiej parafii , a potem jeszcze wieksze darcie gardla na karaoke na Sylwestra ( ale rocka zesmy darli). No i mnie wylozylo:)) Pozdrawiam w Nowym Roku Basiu ! Kitty

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że już lepiej z gardziołkiem. Wnuk się zgubił, bo ludzie zaczęli się przepychać do żłóbka i zwyczajnie wypchnęli go z miejsca gdzie stał. Nie chciałam pchać się do przodu, żeby nie zasłaniać innym dzieciom widoku, więc stałam troszkę dalej, ale wnuka miałam w zasięgu wzroku. Niestety część ludzi patrzy tylko na siebie i nie obchodzą ich nawet dzieci. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Lublin rzeczywiście jest coraz ładniejszy. Przepraszam, że późno odpowiadam na komentarz, ale przyjaciółki mi się pochorowały i byłam zajęta. Pozdrawiam Cię serdecznie.

      Usuń
    2. Basiu, trzy dni lezalam w lozku plackiem, w koncu antybiotyk, ale tydzien zajelo zanim doszlam do siebie. Krtan zaatakowana i cala reszta wysiadla. Dzis pierwszy dzien od tygodnia czuje sie normalnie... I ja tez kiedys zgubilam dziecko i to w Wigilie. Raz w zyciu i nigdy wiecej. Maly mial chyba 5 latek. Pracowalam wtedy na Starowce. W Wigilie maz przyjechal po mnie z malym kolo 15-tej i oczywiscie kupowal mi prezent na ostatnia minute. Weszlismy do jubilera, pochylilam sie nad gablota, a po chwili , gdy podnioslam glowe , malego juz nie bylo w sklepie. Takiej paniki nie przezylam nigdy wczesniej. Wylecielismy oboje, Starowka pelna kretych uliczek, malo ludzi, robi sie ciemno, nie wiadomo w ktora strone biec, w jakim kierunku. W gardle mialam gule ze strachu. Bieglismy i Darlismy sie oboje, az w ktoryms momencie jacys ludzie pytaja mnie , czy to ja zgubilam dziecko, bo oni wlasnie odprowadzili jakiegos malucha na komisariat. Boze jedyny, bieglam jak wariatka, wpadamy do srodka , a tam moj synek stoi na srodku komisariatu i cos tam gada, rezolutny jakby nigdy nic. Policjanci chcieli nam nawet wlepic mandat , za brak opieki nad dzieckiem itp. , ale to byla Wigilia..Wracalismy do domu placzac sie i smiejac, ale jak sobie czasem zaczne wyobrazac rozne scenariusze i jak to sie moglo skonczyc , to az mnie ciarki przechodza. Wyobraz sobie, ze maly stracil nas w sklepie z oczu , bylo duzo ludzi, wiec pomyslal , ze poszlismy z powrotem do mojego biura! I pobiegl w tamta strone. W sumie sie nie pomylil, w tamtej okolicy go znalezlismy. Ufff . Wiec wiem jaki to lek jak sie dziecko traci z oczu, naprawde wiem. Buziaki 😘 Kitty

      Usuń
  3. Oj babka, babka zgubilas dziecko:)))) Ja zgubilam Juniora w kosciele:)) Junior mial wtedy chyba 4 lata, zawsze chodzil do kosciola z moja babcia czyli jego prababcia, bo wiadomo, ja niekosciolkowa bylam od zawsze:)) Ale wlasnie tamtego roku szlam z nim do mojej ciotki i po drodze Junior chcial do kosciola zobaczyc szopke.
    No to poszlam z nim. Tyle tylko, ze to byl duzy kosciol, on z moja babcia chodzil zawsze do malego kosciola. Dodatkowo moja babcia byla niewiele od niego wyzsza wiec stali sobie oboje przed ta szopka w malym kosciele i nikomu nie przeszkadzali.
    W tym duzym kosciele, dzieci duzo i wszystkie chca widziec szopke, wiec ja sie wycofalam kilka krokow i zostawilam go przed szopka z innymi dziecmi.
    Ale inne dzieci staly i cierpliwie czekaly, ze pojawi sie ojciec lub matka, a moj Junior (geny po mamusi) zaczal wedrowac az zawedrowal do oltarza. I tu ksiadz - kretyn zamiast powiedziec, zeby ktos se to dziecko odebral to ten go pogonil za barierki i znow sie Junior zgubil.
    Ludzi pelen kosciol o wypatrzeniu dziecka w takim tlumie mozna tylko marzyc:)) Wreszcie jak wszyscy kleczeli to ja stalam i.... zobaczylam go po czym zaczelam sie przeciskac w jego kierunku zanim on znow gdzies polezie:)))
    Dotarlam w pore, Junior zadarl glowe do gory, popatrzyl na mnie i rzekl "WYCHODZIMY!!!" Nie stawialam oporu i wyszlismy.... wtedy dopiero moje dziecko powiedzialo z wyrzutem "babcia Kasia mnie jeszcze NIGDY nie zgubila w kosciele".
    Jak widzisz doskonale Cie rozumiem:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Star, komentarzu dla Kitty opisałam, dlaczego Adaś się zgubił. Moja wina, że nie trzymałam go przy sobie, ale przeceniłam ludzi. Nie przyszło mi do głowy, że odepchną dzieci, żeby tylko dopchać się do żłóbka. Przesyłam siostrzane buziaki.

      Usuń
    2. Dokladnie tak to jest. Ty i ja jeszcze myslimy wiec sie wycofujemy, zeby dac mozliwosc dzieciom. Najwidoczniej znakomita czesc ludzi nie ma sprzetu do myslenia:))

      Usuń
    3. Zdawałoby się, że skoro uroczystość religijna to wypadałoby patrzeć na tego bliźniego, a tu nic z tych rzeczy. Artur skwitował to w religijnym żargonie: "co ty chcesz od owieczek, jak pasterz nie da kijem przez łeb to lecą gdzie popadnie".

      Usuń
    4. Usciski i buziaki dla Artura. Normalnie oplulam laptopa ze smiechu, ale warto bylo:))))

      Usuń
  4. Super fotorelacja , masz do tego oko.
    Wszystko dobre co się dobrze kończy, a piątka z królem to nie byle co...🤚🏼
    W Nowym Roku ode mnie też piąteczka 🤚🏼

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Basiu za miłe słowa i Twoją obecność. Najadłam się strachu, ale i tak było fajnie. Przesyłam serdeczności.

      Usuń
  5. Macie, Babciu, dystans do siebie i pyszne poczucie humoru.
    Mam sentyment do lubelszczyzny, mieszkałam kiedyś na terenie tego województwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poczucie humoru dosładza mi życie. Ponieważ potrafię śmieć się z siebie, to często mam okazję do śmiechu. Lublin jest bardzo pięknym miastem. Moze kiedyś mnie odwiedzisz? Pozdrawiam Cię serdecznie.

      Usuń
  6. Przepadła moja odpowiedź, a napisałam, że w Lubelskie wybieram się wiosną, bo mam tam bliskiego kolegę, prawie brata :) To dobra okazja, więc naprawdę poważnie się zastanowię nad Twoją propozycją.
    Mieszkałam pośród Lasów Parczewskich. Znasz może?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marto, jak będziesz jechała w okolice Lublina to koniecznie daj znać. Bardzo bym się ucieszyła, gdybyśmy się spotkały. Pozdrawiam

      Usuń