Przyszła wiosna, przyroda budzi się do życia, ale ja jestem jakaś niemrawa jakby zahibernowana. Najlepiej się czuję jak niczego nie muszę robić i mogę polegiwać z książką albo chodzić na samotne spacery. Swoje nie chce mi się tłumaczę wiosennym przesileniem (nie bez przyczyny ludowe powiedzenie mówi, że cieszy się starzec jak przeżyje marzec) i kiepską kondycją fizyczną. Wytłumaczenie dobre jak każde inne, a lepiej brzmi niż powiedzenie, że jestem baba próżniak. Na moje szczęście książę małżonek akceptuje mnie w każdym wydaniu, więc mogę się lenić do woli. Jednak, jak jest za dobrze to nie jest dobrze, więc coraz częściej czuję, że nawet lenistwo mnie męczy. No taka ze mnie dziwna baba.
Moje nie chce mi się ustępuje tylko przed poczuciem obowiązku (umiarkowanie ustępuje) i radością z kontaktu z przyrodą. A w przyrodzie to nawet pasożyty pięknie wyglądają. Na co mam dowód na poniższych zdjęciach. A
przy okazji przyglądania się jemiole nie sposób nie zachwycić się
kolorami kwietniowego nieba i budzącej się do życia przyrody.
Ptaki też są wdzięcznym obiektem obserwacji, więc sobie nie żałuję. Zdjęć mam mało, bo najlepiej mi się fotografuje rzeczy statyczne, refleks już nie ten.
Podsumowując moje ostatnie poczynania - niewiele robię, zajmuję się głównie sobą ale żyję w zachwycie i bardzo mnie to cieszy. I na dzisiaj to byłoby na tyle.
Witaj Basiu, pozdrawiam Cię serdecznie.
OdpowiedzUsuńMoje ostatnie doświadczenia wyraźnie mi pokazały: nie ma dymu bez ognia. Jeśli czujemy się niekomfortowo, słabo - to jakieś sygnały organizmu. Ja tak narzekałam, narzekałam, aż w końcu z zagrożeniem życia wylądowałam na oddziale neurochirurgii. Jestem po operacji i dochodzę powoli do siebie.
Broń Boże nie sugeruję Ci żadnych strasznych rzeczy, ale chyba częściej niż nam się wydaje, niechęć do działania nie wynika z prostego lenistwa, a z głębszych potrzeb organizmu.
Witaj Marto. Przykro mi, że masz kłopoty zdrowotne. Z całego serca życzę Ci szybkiego powrotu do zdrowia. U mnie zdrowotnie nic nowego się nie wydarzyło, więc moje lenistwo wynika raczej z przebodźcowania. W świecie zewnętrznym wariatkowo, więc chronię się w swoim kokonie. Czasami potrzebne jest zapatrzenie we własny pępek.
OdpowiedzUsuńWszystko to prawda. Czasami zwyczajnie, po ludzku trzeba odpocząć - i to też jest ważna potrzeba.
UsuńLenic się to nie wstyd, gdy przy okazji robisz takie ladne zdjecia. Pozdrawiam serdecznie. Ula
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się jemioła, zielone kule na drzewach, zimą z białymi perełkami owocków, teraz zaczyna kwitnąć i oblatują ją owady ... ale to pasożyt nad pasożyty, jak zarazi gałąź, to nie pomaga obrywanie, trzeba radykalnie obciąć. Walczyliśmy w sadzie całą wiosnę, obcięliśmy całe stosy gałęzi u starych jabłoni, a sarny przychodziły i ogryzły jemiołę do listeczka, ponoć ma w sobie jakieś lecznicze właściwości. Budki lęgowe już zaanektowały szpaki, mniejsze - sikorki, w dziupli na gruszy kowalik, jest co oglądać. Mam starą poduszkę i co roku o tej porze rozsypuję trochę pierza, już sikorki noszą w dzióbkach do gniazd, wystarczy mi jeszcze na przyszłą wiosnę, a potem chyba trzeba będzie nową poduszkę napocząć:-) Kiedy miałam Amika, którego strzygłam, wystarczała jego miękka sierść, teraz pierze z poduszki. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńPięknie uchwycone ptaki!
OdpowiedzUsuńBasiu, marzec od zawsze był dla mnie najtrudniejszym miesiącem w roku, a nawet jeszcze kwiecień. Prawie zawsze chorowałam i byłam zupełnie nie do życia. Dopiero maj mnie przywracał do istnienia:)
OdpowiedzUsuńTeraz nawet pod tym względem jest lepiej, tak nie choruję, ale lata całe było źle. Wszyscy zabierali się do mycia okien, a ja chorutek ledwo zipiałam 🥴 Pozdrowionka 🙋🏻♀️
Troszeczkę się obawiałam, zanim obejrzałam zdjęcia, że uszczęśliwisz nas zdjęciami kleszczy. Na szczęście jednak nie. Jemioła zdecydowanie jest milsza do oglądania.
OdpowiedzUsuńMarzec już przeżyłaś, więc jesteś do przodu.
Ja też ostatnio bardzo powoli żyję. Ale tak ma być, bo poprzednie parę lat żyłam zbyt szybko.
Pozdrawiam!