Dla
rządzących, którzy zajmują się głównie działaniami
marketingowymi na rzecz swojej partii, dla opozycji, która zajmuje
się głównie tym, jak dorwać się do koryta i dowalić rządzącym,
dedykuję ten obrazek – bo bardzo pasuje, bo mam taki kaprys, bo jestem
sfrustrowana.
Chciałabym jeszcze dodać, że chociaż głosowałam (wypełniając zasrany obywatelski obowiązek) dyskusję o „problemie z wyborami”
i rzekomym zamachu na demokrację, mam centralnie w dupie. Podejrzewam, że tak samo ma większość zwyczajnych ludzi,
oczywiście poza politykami i mediami. Wiem,
że dla rządzących mój „głos” jest ważny tylko przy urnie
wyborczej, bo poza okolicznością wyborczą moje zdanie zupełnie ich nie interesuje, ale lubię mówić, co myślę...
A
myślę, że ci którzy sprawują władzę powinni w końcu zauważyć,
że w Polsce dobrze się żyje tylko w statystykach, bo w
rzeczywistości 70 % społeczeństwa jedzie na rezerwie. Ci co mają
pracę, nie mają nic prócz pracy, bo żeby ją utrzymać wypruwają
sobie flaki, a reszta szuka jakiegokolwiek zajęcia, byle przeżyć.
Dlatego
istnieje całkiem realne niebezpieczeństwo, że ci ludzie
doprowadzeni do ostateczności znowu upomną się o swoje, ale
zamiast kartek wyborczych użyją skuteczniejszych metod.
Szczególnie, jak przypomną sobie, że z osławionych postulatów
„Solidarności” ostała się tylko niedzielna msza w środkach
masowego przekazu. Bo reszta, z przyzwoleniem solidarnościowej
władzy, już dawno zginęła w odmętach tzw. wolnego rynku, który
dziwnie szybko przybliża nas do krwiożerczego kapitalizmu rodem z
XIX wieku. A wiadomo, że w trudnych czasach ludzie stają się
nieprzewidywalni, podatni na wpływy, także przywódców oszołomów
różnej maści, jak było np. osiemdziesiąt lat temu. I bida
gotowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz