Autoportret
subiektywny Macieja „Ossian” Kozakiewicza
„Urodziłem
się w.... roku. Była zima więc mróz skrzypiał za oknem i było
biało. Kiedy nassałem się mleka zacząłem raczkować i podglądać
świat przez okno na pierwszym piętrze, był kolorowy. Chodziłem do
szkoły, dorastałem w kinie, w bibliotece, w kościele, w domach
ciotek i przypadkowych znajomych. Przybywało mi wagi. Rodzice, jak
wszyscy rodzice byli zajęci zarabianiem pieniędzy więc
spotykaliśmy się w niedziele, przy rosole. Pozostawiony sobie i
światu zacząłem buntować się przeciw pozorom. Chciałem za
wszelką cenę zerwać z ludzi i świata maskę, ale do dziś nie
udało mi się. W piętnastym roku życia nauczyłem się pływać i
płynę do dzisiaj. Topiłem się dopiero siedem razy i mam jeszcze
wszystko przed sobą ... A więc piłem, jadłem, spałem,
kłamałem... Gdzieś po drodze znalazłem czas żeby nauczyć się
angielskiego Gdzieś po drodze znalazłem czas żeby zrozumieć
teksty Stonesów i Doorsów Gdzieś po drodze znalazłem czas żeby
przeczytać Miltona, Plath, Cortazara, Marqueza, Eco, Freuda Gdzieś
Gdzieś po drodze znalazłem czas żeby kupić sobie maszynę do
pisania i zacząć pisać donosy na świat Gdzieś po drodze
znalazłem czas żeby powiedzieć rodzicom co o tym wszystkim myślę
Gdzieś po drodze znalazłem czas żeby przestać wierzyć w Boga
Gdzieś po drodze znalazłem czas żeby zacząć wierzyć w Boga
Gdzieś po drodze znalazłem czas żeby kochać Gdzieś po drodze
znalazłem czas żeby nienawidzić Gdzieś po drodze znalazłem czas
żeby zobojętnieć Gdzieś po drodze znalazłem czas żeby
pomarszczyć sobie serce, rozum nawet twarz Lecz nigdy nie znalazłem
czasu żeby dowiedzieć się po co... „
A
ja, drepcząc swoją drogą, natrafiłam na obrazy, które wyszły
spod ręki tego artysty i posłodziłam sobie nimi dzisiejszy dzień.
Dziękuję za magię i przyjemność patrzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz