Odwiedziłam groby
bliskich. Zapaliłam światełko, ogrzałam serce płomykiem pamięci,
postałam, pomilczałam. Szukałam w sobie zgody na to co
nieuniknione a takie trudne. Bo w tej ostatniej drodze zawsze jesteśmy samotni, nawet
jeżeli ktoś trzyma nas za rękę. Mijamy. Zostawiamy za sobą ostatnią
rozpacz, ostatnią troskę o tych, co będą po nas płakać, ostatnie
niezamknięte drzwi...
Jestem kobietą, która ma już życia popołudnie, ale starość ignoruję na ile się da. Tytuł bloga odnosi się do tego, że jeżeli popatrzymy na życie jak na górę, to ja już schodzę ze swojej góry, a kto chodził po górach wie, że schodzi się trudniej. Jednak smęcę umiarkowanie, bo wolę się śmiać. A że potrafię się śmiać również z siebie to powodów do śmiechu mi nie brakuje. Na blogu piszę o swoich i nie swoich potyczkach z życiem.
Szukaj na tym blogu
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz