Szukaj na tym blogu

czwartek, 19 sierpnia 2021

Pogadali my jak starzyk ze starką

źródło internet
Mój książę małżonek zrobił się ostatnio jakiś smętny i bez energii, więc podjęłam próbę wyjaśnienia co mu jest. Zaczęłam od rozmowy, bo tak najprościej, a jak wiadomo ja nie lubię się męczyć.

- Arturku, coś ty taki smutny? - spytałam z troską w głosie.

- O co ci znowu chodzi? Nie jestem smutny - obruszył się, bo nie lubi jak troszczę się o niego w taki sposób.

- Przecież widzę...

- Nie wiem, co widzisz. Może pora pójść do okulisty.

- Masz rację. Pójdziemy razem do lekarza...

- A ja po co? - przerwał mi.

- Po to samo co ja, po poradę.

- Nie potrzebuję porady... 

- Jestem innego zdania - tym razem ja przerwałam jemu.

- Nie jestem zdziwiony, to nic nowego. Ty zawsze wiesz lepiej. 

- Masz rację, jak mądrze gadasz to zawsze się z tobą zgodzę. 

- To był sarkazm jakbyś nie zauważyła. 

- Zauważyłam. I znów muszę się z tobą zgodzić, masz rację. To powiesz mi co cię  gryzie, czy będziemy tak pitolić bez sensu? 

- Powtarzam ci, że nic mi nie jest. 

- Czy tobie się wydaje, że jak będziesz robił że mnie ślepą i nierozgarniętą babę, to mnie zniechęcisz? - spytałam nie spuszczając wzroku z męża.  - Dlaczego się nie odzywasz? - naciskałam, gdy uparcie milczał. - Słyszysz? 

- Słyszę - mruknął.

- To skoro już ustaliliśmy, że ja jestem ślepa i czepliwa, a ty nie jesteś głuchy, to idźmy dalej. Powiedz mi, co ci jest?

- Boże, coś się mnie czepiła? 

- Boga do tego nie mieszaj, bo on ci żony nie wybierał. Co ci jest? 

- Nic, idę spać.

- Dobra, idź spać. Pogadamy jutro.

- Boże - znowu jęknął mój dziwnie rozmodlony książę małżonek. Jak tak dalej pójdzie, to chłop gotów się nawrócić, żeby ktoś bronił go przede mną. Żeby nie przeciągać struny dałam mu chwilowo spokój. Jutro zacznę od nowa, bo trzeba być systematyczną i próbować do skutku, szczególnie jak się ma taki uparty egzemplarz za męża. I na dzisiaj to by było na tyle.



 


22 komentarze:

  1. Powiedz p"panu mężu" żeby badania zrobił , bo to się źle kończy jak chłop się nie leczy , a później na wszystko jest za późno. To jest duży problem , dla kobiety jak później się musi patrzeć jak mąż strasznie cierpi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówię, ale on nie z tych co się słuchają, więc na razie skutku mojego gadania brak.

      Usuń
  2. Ja tam nic nie mówię, bo u mnie podobnie, dopiero gdy do szpitala trafił, to wyszło to i owo...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety większość mężczyzn uważa, że jak nie będą o czymś wiedzieli to już nie będzie ich to dotyczyło.

      Usuń
  3. Mój leczyć się nie lubi, ale narzekać - to i owszem!;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja mam trochę lepiej, bo mój nie narzeka, przynajmniej nie przy mnie. Czasami słyszę jak jęczy, ale jak spytam co go boli to mnie zbywa. Wiem, że cierpi, bo ma kręgosłup w kratkę, dużą osteoporozę i okropne żylaki, ale nie lubi się skarżyć.

      Usuń
  4. Taaa, mówienie do niektórych egzemplarzy przypomina proces hodowania ryby bez wody- niestety prędzej zdechnie niż się utrzyma bez wody. Faceci są przekonani, że nie tylko są wzorem wszelkiej atrakcyjności i wiedzy ale i wyjątkowo zdrowi i odporni. I dlatego żyją krócej.Nie odpuszczaj Basiu, nie odpuszczaj.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam zamiaru odpuścić, więc jestem czepialska i z uporem maniaka podejmuję temat. Mam nadzieję, że będzie miał dosyć mojego gadania i zaciągnę go na badania kontrolne.

      Usuń
  5. No jakbym mojego slyszala....Ostatnio mowi : nie wiesz czemu ja mam takie dziwne swedzenie w nogach , a wlasciwie na stopach? Siegnelam do calej mojej wiedzy medycznej , zastanowilam sie , i biorac pod uwage to co on jada , jak sie zywi i kiedy, jaki tryb zycia itp, postawilam diagnoze ( ale sa oczywiscie i inne mozliwosci), zebyc moze ma juz za wysoki cukier, bo takie wlasnie swedzenie jest jednym z objawow... Na to uslyszalam : No cos ty sie mnie czepila? :) No bo taka diagnoza to dla niego wyrok - on za nic w swiecie nie zrezygnuje z cukru, chleba i ton slodyczy, ktore pochlania wieczor w wieczor... Napomknelam tylko, ze moglby zaczac od zmniejszenia o polowe cukru do kawy ... zamiast dwoch lyzeczek - jedna. Niesamowite, ale chyba sie przejal : teraz kawy juz nie slodzi, a herbatke tylko polowicznie... cala reszta jednak niestety w menu zostala:)) Chlop nie idzie do lekarza na wszelki wypadek, bo moglyby sie tam przeciez dowiedziec, ze jest na cos chory - poki nie wie, jest zdrowy:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, dopóki nie ma diagnozy to chłop zdrowy jak ryba. Artur mi dzisiaj powiedział, żebym przestała krakać, bo wykraczę i przez to on zachoruje. To jest dopiero logika)))

      Usuń
    2. Toczka w toczke jak moj :))

      Usuń
  6. Zajelo mi 12 lat zeby namowic mojego do doktora.
    Nie, bo NIE. Nie, bo NIC mi nie jest. Nie, bo to Ty jestes chora.
    Faktycznie w tamtym czasie to ja bylam chora, chociaz naprawde to juz bylam w remisji.
    Wreszczie dla swietego spokoju, czyli zebym przestala mu truc poszedl.
    Tuz po wizycie dzwoni i mowi "jeszcze wstapie do apteki i wracam do domu"
    Ja na to "do APTEKI????"
    On krotko "pogadamy w domu".
    No i wyszlo szydlo z worka, wysokie cisnienie.
    A tyle lat gadania i tlumacznia przez ostatnie lata, ze przeciez stres z powodu mojej choroby to tez mial prawo zostawic jakies slady.
    Ot taki gatunek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jest najlepszy dowód, że mężczyźnie wykształcenie nie przeszkadza w myśleniu życzeniowym. On sobie nie życzy problemów zdrowotnych, więc zakłada, że ich nie ma. A jak pójdzie do lekarza to ryzykuje, że zdrowie mu się może popsuć. Mój Artur jak ma katar to jest umierający, ale przy zapaleniu żył albo korzonków nie narzeka. I tego też nie ogarniam.

      Usuń
    2. No tak to dziala;)) Moj jest wyznawca zasady "mysl pozytywnie" i obawiam sie, ze wierzy, ze on tym swoim pozytywnym mysleniem zbawi swiat:))))))))
      No to myslal pozytywnie a teraz lyka koraliki, ktorych nienawidzi miloscia szczera. Powoli zaczyna schodzic z tych koralikow i zastepowac je domowymi sposobami oraz suplementami ziolowymi... ale to dlugi proces. Nie wtracam sie, ma chlop zajecie na reszte zycia.
      Z tym katarem to sie akurat Wspanialy i Artur roznia, bo Wspanialy jak ma katar to nalezy go zostawic w spokoju. Nie je, nie marudzi, nie lazi po chalupie, tylko zalega w sypialni i spi. Ja czesto mam ochote przystawic mu lusterko do nosa zeby sie upewnic, ze jeszcze oddycha:)))

      Usuń
    3. Artur też bierze leki na nadciśnienie, ale to ja muszę pilnować, żeby łyknął,bo on woli nie pamiętać, że coś mu szwankuje.

      Usuń
    4. U mnie od pilnowania lekow nawet moich byl i jest Wspanialy, no wiesz w koncu to on sie na tym zna:)) Pamietam jak bylam w szpitalu i rano przyszla aptekarka zeby sprawdzic czy maja przygotowane dla mnie wszystkie leki przed wypisaniem mnie do domu. Popatrzylam na te liste i mowie "ja sie nie znam, ale za godzine przyjedzie moj maz to on te liste sprawdzi". Troche byla zdziwiona, ale pozniej sie przyzwyczaili, ze ja jestem tylko od chorowania i zdrowienia, cala reszta to dzialka Wspanialego:)))

      Usuń
  7. Panowie się boją , ale do tego żaden chłop się nie przyzna.Pamiętam jak mój dziadek płakał jak babcia miała raka na macicy , i bał się co z nim będzie jak ona pierwsza umrze ,Babcia wyszła z tego dożyła 80ki a dziadek przed nią umarł , tak jak chciał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, mężczyzna wstydzi się przyznać, że się czegoś boi, ale że głupio naraża się na chorobę, to już go nie krępuje.

      Usuń
  8. NO cóż, takie rozmowy się odbywają i u mnie w domu...
    Choć czasem chodzi jednak nie o zdrowie, a o psyche. Coś męża morduje w związku z pracą, albo jego hobby, bo to prawie to samo co praca. To zaczynam dłubać i przebijać się przez mury obronne. A czasem milczę i to też działa ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, ja dłubię umiarkowanie, bo zbytnie naciskanie jest przeciwskuteczne. Mój mąż bardzo pilnuje tego, żeby nikt mu niczego nie narzucał i za niego nie decydował. Gdy stracił pracę, to powiedział mi o tym dopiero dwóch tygodniach. Na moje pytanie, dlaczego męczył się z tym sam, stwierdził, że nie chciał, żebym się martwiła dopóki czegoś nie wymyśli. Teraz też coś rozgryza, więc pozostaje mi tylko delikatnie dłubać. Życzę Ci powodzenia w dłubaniu.

      Usuń
  9. Z moim mężem było tak samo.Widać było ze cos mu jest ale za diabla do lekarza nie pójdzie bo pewnie go wyśle do szpitala.Na sile zaciągnęłam do GP i uprosilam o przyjecie .Doktor zrobił EKG i wezwał karetkę.Dostałam opieprz ze sam nie wezwał .Podkurowali ,dali leki ,ale na rozrusznik się nie zgodził.Po roku prosto z pracy tuz przed pandemia karetka szybko do szpitala i juz nie było protestów.Uparciuchy myślą ze są nieśmiertelni.Trzeba pilnować jak dzieci..Dużo pracy i cierpliwości przed Toba.Może zrozumie ze to dla jego dobra.Mojemu przemówiła do rozsądku fajna młoda lekarka pytając przy mnie, czy chce mnie zostawić sama .Dotarło i miał łzy w oczach.Zycze powodzenia w akcji.Marta uk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Twój mąż wyszedł na prostą. Ja na razie zbieram wywiad i przygotowuję się do ataku. Nie daję się zbyć stwierdzeniem, że nic mu nie jest i drążę temat. Widzę, że powoli zaczyna mięknąć. Dziękuję Marto za dobre życzenia.

      Usuń