Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 14 lutego 2022

Znalazłam, ale... Że też zawsze musi być jakieś "ale"


Znowu mamy Walentynki, więc wypadałoby, żeby post był z gatunku bardziej romantycznych, o ile romantyzm w moim wydaniu jest możliwy. Bo wiecie, ja jestem romantyczna inaczej, więc więcej mam wspólnego z reumatyzmem niż z romantyzmem. Ale jak  14 lutego większość okolicznej ludności przygrywa na romantyczną nutę, to pozwólcie, że też opowiem swoją miłosną historię. W internecie zobaczyłam to zdjęcie, przeczytałam opis i pomyślałam: o kurcze, to mnie się udało, a nawet nie jestem już fajną dupą. I zanim zdążyłam się ucieszyć swoim szczęściem, przed oczami stanął mi inny obrazek.  
 
Artur siedzi przed laptopem, niewzruszony niczym egipska mumia, i z szybkością światła przepuszcza między uszami moje uzasadnione pretensje, bo przecież każda żona ma tylko uzasadnione pretensje.
 
- Słyszysz?! - pytam na wysokim C. 
Cisza. Ostatkiem sił staram się hamować rosnącą w galopującym tempie wkurwiozę. No, bo jak to tak? Ja mam rację, ja się zamartwiam, ja chcę dobrze, ja, ja... jajam, a on nic? Nie wytrzymuję.
 - Ile jeszcze mam do ciebie mówić?!!! 
Artur spogląda na mnie z ukosa, przechylając lekko głowę w bok.
- Ile chcesz – odpowiada spokojnie.
Łaskawca cholerny się znalazł. Czuję, że od nadmiaru emocji puszczam dym uszami, język dzieli mi się na pół, jak u każdej rasowej żmii, i zaraz chlusnę trującym jadem.
- I co tak kręcisz głową? Mózg ci się przesuwa, za dużo miejsca w środku? - syczę nienawistnie.
-Bo ja wolę cię widzieć pojedynczo – mówi przez zęby książę małżonek, patrząc na mnie spode łba.

I w tym momencie do mojej poirytowanej mózgownicy przebija  się wreszcie nieskażona złością myśl: przecież on ma coraz większy astygmatyzm, więc, jak się czemuś przygląda, to patrząc na wprost widzi potrójnie. A co widzi?
Zerkam na stojące w pobliżu lustro. W owalnej ramie jest twarz łypiącej złym okiem baby, ze szczękami zaciśniętymi w sadystycznym „uśmieszku” Mussoliniego.
- Ooo kurcze, to ja, stwierdzam niemile zaskoczona. Nie dziwię się, że woli mnie widzieć w pojedynczej wersji, też bym wolała – myślę i wybucham śmiechem.

Książę małżonek unosi brwi, marszczy czoło i już chce coś powiedzieć... ale zmienia zdanie, bo on jest jednak za wygodny żeby męczyć się pyskówkami i zwariowaną żoną. On swoje wie i tego się trzyma. A że mnie wkurza, że nawet pokłócić się z nim nie można, że świętego by wyprowadził z równowagi, to cyt.: „On nic na to nie poradzi.”  
Na szczęście dla nas obojga spełnia wszystkie warunki z tekstu na pierwszym obrazku, więc z nim jestem, ale... Że też zawsze musi być jakieś "ale". Cóż, jest jak jest, bo życie to jednak nie bajka. W życiu książę i księżna mają wady. Dlatego kocha się nie za coś, a pomimo czegoś. Ważne, żeby kochać tę właściwą osobę, która odpłaca nam wszystkim co w niej najlepsze. 

To jeszcze pokażę Wam inny obrazek, bo jest zabawny i jednak romantyczny. Tak się tylko zastanawiam, jak szybko będziemy z mężem w sytuacji tej pary. Bo wtedy nie tylko kłócić się nie będę miała z kim.
 


 




 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Na koniec to, co powinnam zrobić na początku. Z okazji i bez okazji, życzę Wam moje Czytelniczki dużo miłości. Walentynki to tylko taka przypominajka, bo kochać trzeba każdego dnia. Zaczynamy od siebie, a potem kochamy resztę naszych bliższych i dalszych. Z miłością piękniej się żyje, więc żyjmy pięknie. 



I na dzisiaj to by było na tyle.

14 komentarzy:

  1. Z wielką przyjemnością przeczytałam Twój romantyczny wpis i obejrzałam cudne obrazki:))))Pozdrawiam serdecznie i Tobie również wiele miłości życzę:))))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Reniu . Cieszę się, że nie żałujesz czasu poświęconego na czytanie mojego bloga. Również życzę Ci dużo miłości i radości z życia.

      Usuń
  2. Miłość i przyjaźń... Dwa najważniejsze, spajające ludzi i wzmacniające się wzajemnie uczucia. Oba równie ważne - a kto wie, czy przyjaźń nawet nie ważniejsza?
    Tak czy siak, napisałaś piękny tekst o miłości, która niejedno ma imię i która przeważnie w swojej miodowej słodyczy zawiera odrobinkę diegciu.I tak chyba powinno być - inaczej jej słodycz byłaby mdła i nudna.
    Gorące uściski zasyłam Ci Basiu o poranku!:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olu, obie wiemy, że jak relacja ma być żywa i oparta na prawdzie, to nie ma możliwości, żeby zawsze się ze sobą zgadzać. Nie jesteśmy klonami. Patrzymy w jedną stronę, działamy razem, ale nie musimy być jednomyślni, żeby się kochać. Mąż mnie wkurza, bo mocno pilnuje swojego zdania i to bywa czasami niewygodne, ale on nie żyje dla mojej wygody, więc muszę się z tym liczyć. Jednak nie jestem cyborgiem, więc czasami wybucham. On swoje, ja swoje, ale zawsze jakoś się dogadujemy. Ważne, że żadne z nas nie chce świadomie krzywdzić tej drugiej strony. Nie praktykujemy obrażania się na siebie. Możemy sobie powiedzieć wszystko, bo oboje wiemy, że żadne nie chce umniejszać tego drugiego. W naszym domu często słychać słowo "przepraszam", bo jesteśmy bardzo różni i czasami wchodzimy sobie na odciski. Ja jestem impulsywna, więc częściej mam okazję do przepraszania. Przypomniały mi się takie przeprosiny. -Artur, przepraszam cię, głupia baba ze mnie, nie miałam racji. - Nie przejmuj się Słoneczko, za to teraz masz rację. No, i tak to wygląda, ale cieszę się, że go mam. Przesyłam dużo uśmiechu Oleńko. Twój post o chlebie rozgrzał mi serce. Nie komentuję, bo czytam w przelocie na smartfonie, a nie lubię pisać na małej klawiaturze.

      Usuń
  3. Basiu,jak zwykle pięknie i z humorem czyli to co lubię najbardziej :)))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że tak uważasz. Przesyłam serdeczności.

      Usuń
  4. A ja siedze cicho bo nie lubie tych wszystkich kalendarzowych przypominajek typu: masz kochac, jestes kobieta, jestes matka, szanuj dziadkow, usmiechnij sie do listonosza, odwiedz groby bliskich, zaloz czerwone szpilki.............. i co jeszcze?
    Na ile jeszcze trzeba mi przypominac kim jestem, co mam robic, co jesc i kiedy oraz kogo kochac?:))))))))))))
    Dla mnie licza sie tylko urodziny, bo sa personalne.
    Cala reszta to Hallmark Holidays (jak mowia Amerykanie) nastawione na komercje.
    Zamiast tego wszystkiego, zycze sobie oraz wszytkim bycia szanowanym jako CZLOWIEK przez caly rok przez wszystkich a glownie przez tych co to nami niby rzadza.
    I to mi w zupelnosci wystarczy, kfiotka i czekuladke potrafie sobie kupic sama wtedy kiedy mam na nie ochote:))))))))))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, Ty jesteś bardzo autonomiczną jednostką i nie życzysz sobie, żeby ktokolwiek układał Ci życie. Ja też, ale jestem bardziej spolegliwa, więc czasami jak mi pasuje to się naginam. Też bym chciała, żeby było tak jak napisałaś i człowiek był szanowany i kochany bez szczególnej okazji. Niestety, jako ludzie mamy coraz mniejsze prawa i sami na to pozwalamy. Kobiety narzekają na facetów, ale godzą się na złe traktowanie. Jak już któraś wywali za drzwi męską pindę, to zaraz znajdzie się dziesięć innych, żeby się nim zająć. Gdyby nie było chętnych do uszczęśliwiania biednego misia, który miał złą żonę, to faceci mieliby do wyboru sporządnieć albo żyć samotnie. A tak to sztafeta trwa i końca nie widać.
      Jak wiesz, dla mnie każda okazja jest dobra do świętowania, więc korzystam. Każdemu co lubi. Jednak gdybym miała chłopa, który cały rok by mnie olewał, a na Walentynki przyleciał z kwiatkami to miałabym jego i te kwiatki poniżej krzyża.
      A propos komentarzy to wyspowiadałam się u Ciebie, ale po kumkałam sobie pod starym wpisem, więc pewnie nawet nie czytałaś. Niestety mam coraz bardziej spóźniony zapłon.

      Usuń
    2. Wybacz, ale obsmialam sie jak norka z tego zdania:
      "Jak już któraś wywali za drzwi męską pindę, to zaraz znajdzie się dziesięć innych, żeby się nim zająć.":))))
      Ja sie wlasnie takim zaopiekowalam 20 lat temu, w maju bedziemy obchodzic 17ta rocznice slubu, a zona, ktora go wyrzucila ciagle sama:)))
      I faktycznie to ona go wyrzucila, bo on jest tak wiernym typem, ze w zyciu nie wpadlby na tak cudowny pomysl:))) W tym wzgledzie to tez uwazam, ze winne moga byc tak samo kobiety jak i mezczyzni. Nie ma idealow po zadnej stronie moim zdaniem. Ale z obserwacji wiem, ze to raczej kobiety robia rozne rzeczy z milosci, dogadzaja bo kochaja. A potem narzekaja, ze facet po slubie rozrzuca brudne skarpety i gacie po chalupie:))) i nie potrafi kiwnac palcem.
      Ilez to razy slyszalam "ach upieke sernik bo Waldus lubi, zaloze ta sukienke bo Krzys powiedzial ze mu sie w niej podobam.... itp".
      I tak sie kreuje niemrawca, ktorego trzeba nianczyc i mu sie podobac. Ja to olewam czy sie mezowi podobam czy nie, jak mu sie nie podobam to droga wolna. Nie bede go zatrzymywac na sile pierogami czy tez nalesnikami:)))
      On ma ze mna byc bo on tak chce a nie bo ja o to zabiegam, to ma byc wolny wybor a nie koniecznosc posiadania darmowej gosposi.
      Kocha sie moim zdaniem nie za cos ale bezwarunkowo.
      Wiesz w czasach randkowania Krzys mogl byc przystojny z bujna fryzura, a po latach Krzys dochowal sie brzucha i wylysial... i co zrobic?
      Wyrzucic czy kochac nadal? Przeciez skoro sie podobal 30 lat temu z burza wlosow to teraz moze sie nie podobac lysy... DRAMAT gotowy:)))
      Moje ulubione swietowanie zaczyna sie od slow Wspanialego "zapraszam cie na randke" i to jest zawsze bez okazji, to jest po prostu zwykle dbanie o to, zeby nam sie nuda nie zalegla.
      Kazdy lubi to co lubi i niech kazdy ma to co lubi:))))
      Odnalazlam tamten Twoj komentarz, nie odpowiadam bo chyba obie wiemy, ze wiemy co wiemy w temacie. I to znow jest najfajniejsze i najwazniejsze w zwiazkach z kolezankami a moze nawet przyjaciolkami. Za to Cie cenie i kocham nie tylko w Walentynki:))))

      Usuń
    3. Star, wiesz dobrze, że nie o takiego mężczyznę jak Wspaniały mi chodziło. W każdym związku obie strony odpowiadają za to jak taki związek wygląda, ale kobiety zbyt często całą winę zrzucają na poprzedniczkę. Wiele razy spotkałam się z tym, że kobieta wiedziała, że facet w poprzednim związku był draniem, ale wolała wierzyć, że z nią on będzie inny, że wszystkiemu winna była ta pierwsza. Cóż, baby są jednak głupie i lubią wierzyć w bajki. Obie mamy podobne zdanie na temat małżeństwa. Mąż ma być ze mną, bo mnie kocha, a nie dlatego, że mnie potrzebuje. Miałyśmy szczęście, że trafiłyśmy na takich mężczyzn, ale też byłyśmy na tyle mądre, żeby ich nie zepsuć. Chociaż ja na początku małżeństwa bardzo się starałam być taką żonką, ale ogarnęłam się i przemówiłam do Artura talerzem. A on nie tylko się nie obraził, ale przyznał mi rację. Nie od razu, ale następnego dnia. Jak wziąć pod uwagę jaki wzorzec małżeństwa wyniósł z domu, to za to jakim jest mężem i ojcem należy mu się złoty medal. W Walentynki przyniósł mi tulipany, moje ulubione piwo i rzucił takim tekstem: no to mamy święto, w końcu ten św. Walenty był patronem chorych umysłowo, to my się załapujemy na jego podopiecznych.
      Wiesz nie tylko mężów mamy podobnych, ale my też jesteśmy podobne. Wiele się od Ciebie nauczyłam i nigdy nie miałam problemu, żeby się do tego przyznać. Ale też czułam, że Ty nie oczekujesz, że jako uczennica będę się Ciebie słuchać. Bardzo cenię sobie naszą relację i też Cię kocham miszczyni Ty moja.

      Usuń
    4. Kochana ja to mojej poprzedniczce powinnam postawic pomnik i skladac tam kwiaty codziennie. Gdyby nie ona to mialabym nieogarnietego chlopa, ale przeszedl dzieki niej taka szkole, ze ja juz dostalam diament a nie byle kamien:)))
      I za to bede jej wdzieczna do konca moich dni i slowa zlego nie dam na nia powiedziec.
      My znaczy obie i nasi mezowie to tylko za daleko mieszkamy:))) To bylaby "czworca swieta" Chyba nie ma takiego slowa jak czworca.... oj tam, od teraz juz jest:))))

      Usuń
    5. Z hołdami bym się wstrzymała, ale podziękowania się jej należą, że uwolniła Wspaniałego od siebie. Szkoda że mieszkacie na drugim końcu świata, bo na pewno dobrze byśmy się razem bawili.

      Usuń
  5. Trafić na swoją połówkę to fart lub sztuka.
    Ja trafiłam, co nie znaczy, że wszystko zawsze było cacy:-)
    miłości i radości dla Was:-)
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby spotkać tę właściwą osobę, to rzeczywiście trzeba mieć trochę szczęścia. My mieliśmy jeden poważny kryzys, bo musieliśmy poradzić sobie z problemem, który przerósł nas oboje. Bolało, ale wyszliśmy z tego silniejsi i jeszcze bardziej pewni, że chcemy być ze sobą, bo bardzo się kochamy.
      Jotko, dziękuję za dobre życzenie i odwzajemniam się takimi samymi. Ty masz trzech fajnych chłopaków (Leoś najfajniejszy), ja też. Los się do nas uśmiechnął.

      Usuń