Szukaj na tym blogu

środa, 9 lutego 2022

Łączę kropki i cieszę się, że przybywa foliarzy

Trudno, jestem konsekwentnie niekonsekwentna, bo zarzekałam się jak żaba błota, ale znowu poruszam te same tematy. Wracam do nich, bo są dla mnie ważne, chociaż do niektórych mam mocno ugruntowane obrzydzenie. Takim obmierzłym tematem jest covid i wszystkie związane z nim historie.  
Jak wiecie czasami się izoluję, żeby nie zwariować z nadmiaru szczęścia jakie serwuje mi życie, bo mój świat wewnętrzny nijak nie potrafi się pogodzić z tym zewnętrznym i to mnie unieszczęśliwia. Ratunku szukam w ignorowaniu tego zewnętrznego, ale na dłuższą metę nie da się tak żyć. Niestety.  Wylazłam więc ze swojej norki i mocno się zdziwiłam, bo dowiedziałam się, że różni naukowo-rządowi prorocy zapowiadają koniec pandemii. I tak się zastanawiam, czy wirus się przestraszył tego, że na świecie zawrzało, czy raczej rządzący luzują cugle, bo ludziom wreszcie otwierają się oczy. Osobiście stawiam na to drugie i bardzo się cieszę.

O tym co dzieje się w Kanadzie dowiedziałam się z blogów koleżanek, bo mam to szczęście, że koleguję się z płaskoziemcami. Media głównego nurtu, zapewne nie chcąc burzyć mojego spokoju, bardzo oszczędnie podają tę straszną informację, że przybywa płaskoziemców i warchołów, którzy mają odwagę myśleć samodzielnie, wyciągać wnioski, walczyć o swoją wolność i prawo do samostanowienia. Tu są zalinkowane informacje, które dotyczą pospolitego ruszenia w Kanadzie. Kanada - protest ... stan wyjątkowy w Ottawie
 

Przyznaję się bez bicia, że też należę do tych nieoświeconych, którzy mają czelność przeciwstawiać się autorytetom naukowym i nie tylko. Mówiłam już, że ja wybieram sobie autorytety? Na pewno mówiłam, bo odkąd przestałam się bać, że wyjdę na głupią, to mówię co myślę.

Pamiętacie jak mi się dostało, że piszę na blogu głupoty i podaję informacje z niesprawdzonych źródeł mącąc w głowach maluczkim? Że słucham się kosmetyczki zamiast czerpać wiedzę od ludzi z tytułami naukowymi? No, ale co ja mogę poradzić na to, że kosmetyczka jest dociekliwa, gada logicznie, ma osobistego konsultanta naukowego, a ekspert z tytułem profesorskim nie budzi zaufania i nie chce powiedzieć, czy i jak jest powiązany z koncernami farmaceutycznymi? No nic. Tym bardziej, że ja zawsze byłam za logiką i używaniem swojego mózgu zamiast kurczowego trzymania się autorytetów, szczególnie tych narzuconych odgórnie.  

A mój mały rozumek podpowiada mi, że za wiele rzeczy się nie zgadza, żebym mogła odpuścić sobie myślenie i polegać na innych. Zastanawiałam się, dlaczego nie dopuszcza się do głosu części równie utytułowanych specjalistów, którzy nie przez przypadek mają odmienne zdanie niż ci uznani przez rządzących. Po co głupim zamykać usta? Niech gadają, to ludzie szybciej zobaczą, że nie warto ich słuchać. Jak wiecie albo i nie, kiedyś chciałam studiować socjologię, więc od zawsze interesowały mnie mechanizmy rządzące społeczeństwami. Od zawsze też bardzo poważałam ludzi mądrych i starałam się od nich uczyć. Dlatego co nieco wiem, chociaż doktoratów nie posiadam. Jestem na tyle bezczelna, że śmiem twierdzić, że człowiek, który zadaje sobie trud samodzielnego myślenia i szukania informacji, przewyższa profesora, który powtarza po innych, bo szkoda mu czasu na sprawdzenie zgodności założeń z faktami. 

Walter Lippmann powiedział: “Gdzie wszyscy myślą tak samo, nikt nie myśli zbyt wiele.” W tych słowach zawiera się odpowiedź, dlaczego blokuje się głosy ludzi, którzy śmieli wątpić.

Najgorsze jest to, że do tych, którzy mieli interes w narzuceniu społeczeństwu swoich zasad, dołączyli zwykli ludzie, którzy bardziej zawierzyli propagandzie aniżeli sobie i logice. I tak, słuszne zostało to co rządzący i medycy obligatoryjnie uznali za słuszne. Zamiast logiką zaczęliśmy się kierować polityką zastraszonego i spanikowanego tłumu. Podkreślam, że nie chodzi mi o to, że ktoś się zaszczepił, bo każdy ma święte prawo wybrać to co uważa dla siebie za najlepsze. Chodzi mi o presję społeczną, żeby utemperować tych, którzy boją się przyjąć szczepionki.

Zastanawiałam się jak to możliwe, że tak wielu ludzi dało się tak ogłupić, że nie umieją zrobić tego co potrafi zrobić przedszkolak - połączyć kropki i zobaczyć rysunek. Zagadnienie dotyczy wielu płaszczyzn, ale pozwólcie, że skupię się na kwestii szczepionek.
 

Kiedy ogłoszono, że jest szczepionka zapewniano nas, że wystarczy się zaszczepić dwiema dawkami, żeby uchronić się przed zachorowaniem i zatrzymać pandemię. Potem okazało się, że zaszczepieni również chorują, więc wszem i wobec głoszono, że owszem chorują, ale lżej i nie umierają. Czy jest jakieś potwierdzenie tej tezy? Przebadano ludzi, którzy chorowali raz przed zaszczepieniem, a drugi raz będąc już zaszczepieni? Nie mam takich informacji. Myśląc logicznie, jeżeli organizm zetknął się z patogenem, to następnym razem będzie umiał lepiej się bronić, wiec szczepionka powinna pomóc. Ale z tego co wiem (znowu od tej kosmetyczki i jej męża naukowca), szczepionka na covid jest szczepionką tylko z nazwy.
 

Wiem, nie powinnam się wypowiadać na ten temat, bo jakaś wojująca ciotka rewolucji szczepionkowej powie, że nie jestem wirusologiem. Zgoda, nie jestem, ale co mam zrobić, gdy nie mogę zaufać tym, którzy mają odpowiednie wykształcenie, gdy docierają do mnie informacje, że jakaś część środowiska medycznego ma wątpliwości odnośnie jakości szczepionki? I tak się składa, że nie mam pewności, czy ci chcący zrobić mi dobrze opierają swoją wiedzę na rzetelnych badaniach, czy naprawdę chodzi im o moje zdrowie, czy czyjś interes. Rozumiem, że Bill Gates bez wykształcenia medycznego może uzdrawiać cały świat, ale szarakom nie wolno mieć własnego zdania nawet o swoim zdrowiu.

I tu dochodzimy do kwestii, kto robi badania i kto za nie płaci. Ludzie negujący informacje stojące w sprzeczności z tymi  oficjalnie uznanymi za wiarygodne jak mantrę powtarzają, że nie można tym informacjom wierzyć, bo nie znamy ich źródeł. Chwila, nie znamy, czy nie chcemy dopuścić, że mogą być prawdziwe? Zweryfikowanie jednych informacji jest istotne, a inne można przyjąć na wiarę? Dlaczego? Bo te drugie pochodzą z WHO? W czasie tej pandemii wiele razy okazało się, że zalecenia WHO są błędne, że obrana metoda przyczyniła się do zgonu tysięcy ludzi (proces wytoczony przez lekarzy włoskiemu rządowi). Lekarz leczący lekiem obecnym na rynku od lat (ale wbrew zaleceniom WHO) jest sekowany przez środowisko i ciągany przed Komisję Lekarską. Grozi się mu odebraniem prawa wykonywania zawodu, ale gdy po jakimś czasie okazuje się, że to on miał rację, to cicho sza. To jest w porządku? Profesor Kuna wygłasza apele w gazetach, bo Minister Zdrowia ma gdzieś jego profesorskie zdanie. Eksperci ministra zalecają wyłącznie straszyć i szczepić, więc polska służba (dziękuję za taką służbę) zdrowia straszy i szczepi. Sytuacja wygląda tak, że rządzący napuszczają zaszczepionych na niezaszczepionych i cichcem zamiatają pod dywan fatalne zarządzanie służbą zdrowia i pandemią. A my na to pozwalamy, bo wielu nie wyciąga wniosków, ale wciąż uważa się za  mądrzejszych od tych foliarzy, płaskoziemców zadających pytania. Często pada argument, że przez epidemię nie można leczyć innych chorych, ale jak lekarze chcą innej organizacji przychodni, szpitali, jak niezależni dziennikarze pokazują miliony wyrzucane w błoto przy okazji działań pandemicznych), to jakoś nie ma chętnych, żeby protestować i żądać wywalenia niekompetentnych pracowników Ministerstwa Zdrowia. Prościej jest, żeby zaszczepieni walczyli z niezaszczepionymi, a z resztą jakoś to będzie.
 

Wracając do tematu szczepionek dwie dawki nie pomogły, więc szczepimy się trzecią, a niektórzy nawet czwartą. Część lekarzy specjalistów uważa, że kolejne dawki nie pomogą uchronić się przed wirusem, ale mogą mieć szkodliwy wpływ na nasz układ odpornościowy. Nieważne, ważne że jedynie słuszni eksperci nie widzą zagrożenia. To, że szczepionka nie hamuje transmisji wirusa, że zaszczepieni chorują i zarażają, to fakty, ale przecież to mały szczegół, więc po co się na tym skupiać. Jeżeli fakty nie zgadzają się z tym, co mówią eksperci, to tym gorzej dla faktów.
 

Zastanawiam się, jak to się dzieje, że niektórzy wciąż wierzą, że ich utytułowani eksperci wiedzą co mówią, skoro ich poprzednie zapewnienia się nie spełniły. No nie wiem, ja tak nie mam. Jak ktoś raz mi mówi, że coś jest białe, a za chwilę przyznaje, że to coś jest trochę czarne, to zdrowy rozsądek nakazuje mi ograniczyć zaufanie i samemu sprawdzić. 

Bardzo bym chciała, żeby szczepionki chroniły, lekarze byli rzetelni i fachowi, żeby moje strachy były funta kłaków nie warte, ale zdaje sobie sprawę, że to moje pobożne życzenia. Na początku chciałam się szczepić, ale z czasem zmieniłam zdanie. Wiedza i doświadczenie czasami komplikują życie, bo nie można być ślepym i trzeba samemu wziąć na siebie odpowiedzialność. Współczuję nam wszystkim, bo ciężko się żyje, gdy nie można mieć zaufania do ludzi, od których może zależeć nasze zdrowie i życie. Moi najbliżsi właśnie chorują na covid i bardzo się o nich boję.
 

Wiem, że nikt oprócz mnie nie jest bardziej zobowiązany zatroszczyć się o moje zdrowie i życie. Nikt też nie ma prawa narzucać mi jak mam to robić. Skoro zaszczepiona, czy nie zaszczepiona, mogę zachorować, skoro zaszczepieni też transmitują wirusa, to nikt nie ma prawa wymagać ode mnie, żebym się wbrew sobie zaszczepiła. Nic nikomu do tego, że nie chcę się szczepić, bo boję się NOP. To wyłącznie mój wybór, czy wolę się udusić, czy dostać udaru i zostać warzywem. Nie życzę sobie uszczęśliwiania mnie na siłę. A wszystkie ciotki rewolucji, które kiedyś protestowały w obronie Konstytucja, zaś teraz chciałyby wszystkich przymusowo szczepić, namawiam, żeby się zastanowiły o co im chodzi. Delikatnie przypominam, że wolność społeczeństwa zaczyna się od wolności jednostki. I na dzisiaj to by było na tyle.

34 komentarze:

  1. W punkt.Moj brat mial pierwszego covida po 2 szczepionce a drugiego covida po 3 szczepionce.Nadal twierdzi ,ze zyje dzieki szczepionkom.Nie wiem dzieki czemu ja zyje ,bo nawet kataru nie mialam a szczepiona nie jestem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje rodzeństwo i większość znajomych jest zaszczepiona, bo tak czują się bezpieczniej. Szanuje ich wybór i naprawdę chciałabym, żebym to ja nie miała racji. Jednak do białości wkurza mnie, że niektórzy oczekują, że pójdę w ich ślady.

      Usuń
  2. Basiu! Rozumiem to, że musisz czasem odpocząć od tematyki polityczno-covidiańskiej. Mam podobnie. Czasem aż sie człowiekowi już niedobrze od tego wszystkiego robi i musi odetchnćc czystym powietrzem swojej prywatnej normalności, bo by oszalał.
    Też mam wrażenie, że świadomych ludzi przybywa. To widać, słychać i czuć, że idzie fala zmian na całym świecie.Aż wierzyć sie nie chce jak szybko ta fala płynie. Pozostaje tylko wierzyć, iż jest to oddolna fala powrotu rozumu i otrząśnięcia sie z covidiańskiego amoku a nie np. fala sterowana przez tych tam na górze, którzy teraz planują dla nas wszystkich jakas nową karuzelę.Człowiek chciałby sie po prostu całą piersią odetchnąć i ucieszyć, że jest i będzie lepiej a nie wciaz studzić swe nadzieje podejrzeniami, że to wcale nie koniec światowych przekrętów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olu, wiadomości u Ciebie dały mi trochę nadziei, że nie wszystko stracone, że światowy psychiatryk będzie zmuszony zmienić zasady i Orwell wróci do literatury. Trochę boje się, że masz rację, że do społecznego ruchu przyłączą się dywersanci i protest nie odniesie żadnego skutku. Buziaki.

      Usuń
  3. Czytam, czytam i może to za wcześnie na mnie na taki długi i wnikliwy wpis. Czy ja dobrze zrozumiałam ci co wierzą w naukę i sie szczepią to głupole do potęgi, ci co się nie szczepią to światli, ogrodzeni ludzie? Dobrze zrozumiałam?
    Nie podniecam się szczepionkami i sama o sobie decyduję.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie, nie zrozumiałyśmy się. Powodem niezrozumienia może być u Ciebie brak porannej kawy albo brak u mnie precyzji w wyrażaniu myśli. Nie, nie uważam, że osoby, które wierzą w naukę i się szczepią są głupsi. Chciałabym tylko, żebyśmy wszyscy podchodzili z większą rezerwą i ostrożnością, do rzeczy, które mogą zaważyć na naszym życiu, żebyśmy choć trochę ufali temu co sami widzimy. Jak już pisałam, większość moich znajomych jest zaszczepiona, bo tak wybrali i czują się z tym bezpieczniej. Ja się nie zaszczepiłam, bo uznałam, że nie mam pewności co do zysków ze szczepienia, a widzę zagrożenie niepożądanymi skutkami. Kilka osób z mojego otoczenia miało bardzo poważne NOP, których długofalowe skutki są trudne do przewidzenia, a jedna z tych osób tydzień po trzeciej dawce zmarła. Etatowi eksperci lekceważąco wspominają o bólu głowy, spuchniętej ręce, ale o reszcie poważniejszych problemów wypowiadają się bardzo oględnie. Ja w 1993 roku przeżyłam pogrypowe zapalenie mięśnia sercowego, którego skutki odczuwam do dzisiaj. Dlatego nie zaszczepię się preparatem, do którego nie mam zaufania, a który może spowodować zapalenie mięśnia sercowego albo zator, czy udar. Jestem wdzięczna tym, którzy protestują teraz w obronie prawa jednostki do decydowania o swoim życiu. Chciałabym, żeby każdy miał prawo wyboru i to nie tylko w kwestii szczepionek. Przesyłam serdeczności. Miłego dnia.

      Usuń
  4. Ponowiłabym pytanie graszkowskiej, ale pewnie na nie odpowiesz.

    Z jednej strony u siebie na blogu pisałam o reaktancji, zjawisko powszechne, silniejsze im bardziej czujemy się bezsilni. Rozumiem je. Z drugiej, w temacie covida, mieszkam w Irlandii, zniesiono tu niedawno wszystkie obostrzenia poza maseczkami w miejscach publicznych. Ludność jest tutaj zaszczepiona, zjawiska przybywania foliarzy nie zaobserwowałam, natomiast zauważyłam, że dzięki marginalnemu pasożytnictwu społecznemu w tym temacie (rządowi narzucającemu niezwykle surowe restrykcje, których w Polsce nigdy nie doświadczyliście, przyświecało utrzymanie za wszelką cenę drożności szpitali) mój mąż, który MUSI mieć co roku badania pod kątem raka, te badania nadal ma bez problemu. Pandemia mija, wirus pozostaje, osoby zaszczepione i chorujące już miały kontakt z wirusem, więc ich sytuacja jest inna, osoby niezaszczepione kiedyś się z tym wirusem zetkną. Wprawdzie dzięki szczepieniom kolejne mutacje choć bardziej zaraźliwe są mniej niebezpieczne, ale i tak wszystko zależy od tego, czy nasz organizm ma skłonność do zapaleń, czy nie. Wszystko zależy od zestawu genów. I to tyle. Jestem wdzięczna, że tutaj mieszkam, że moi sąsiedzi tak zwyczajnie zaszczepili się, trzymali dystans i generalnie robili to, co trzeba, żeby szpitale nie stały się oblężonymi twierdzami do których osoby takie, jak mój mąż, nie mogłyby się dostać. Pomimo tego, że pracuję z Irami, o covidzie chcieli z takimi szczegółami jak tu na blogu rozmawiać tylko Polacy. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak mnie zaciekawiło. Co rozumiesz pod hasłem: pasożytnictwo społeczne?
      Bo mi się wyświetliły w głowie osoby nie pracujące, zdrowe ale kombinujące jak z opieki społecznej pożyć na luzie :)

      Usuń
  5. Każdy z nas miewa wątpliwości, ale osobiście byłam częściej świadkiem i adresatem hejtu ze strony antyszczepionkowców i w ogóle anty - niż odwrotnie, a poza tym wszyscy jesteśmy dorośli.
    Domagać się powinniśmy reformy służby zdrowia w ogóle, a nie kłócić o to czy się szczepić czy dorabiać legendy do faktów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jotko, to jest naturalne, że mamy wątpliwości, bo tylko skończeniu głupcy wszystko wiedzą na pewno. Ja szanuję Twój wybór, Ty rozumiesz mój. I tak to powinno wyglądać. Mamy różne doświadczenia, bo ja się spotkałam z atakami, że przez moje niezaszczepienie inni cierpią. Społeczeństwa są zarządzane przez konflikt, bo dopóki ludzie skaczą sobie do oczu, władza może zajmować się sama sobą. Trzymaj się ciepło.

      Usuń
  6. Odpowiedzi
    1. Ciekawa jestem co było w usuniętym komentarzu. Uchylisz rąbek tajemnicy?

      Usuń
    2. Abasiu, żle mi sie zredagował - ucięło jedno zdanie... usunełam, zaczełam pisac poprawnie i mnie życie zawodowe "wyssało" z internetu, musiałam się pracą zająć... to co chciałam napisać jest już w komentarzach innych osób...

      Usuń
    3. Rozumiem, poruszany temat jest omawiany od kilku lat, więc prawie wszystko już zostało powiedziane. Trzymaj się ciepło i nie przepracowuj się, bo Ci więcej zabiorą)))

      Usuń
  7. Tak dla przypomnienia: na początku mówiono o jednej dawce :) Jednak kłujka i koniec. Zapominamy. Potem machiana się rozkręcała.
    Ja tak samo jak ty, biorę za siebie odpowiedzialność. Zachoruję, ok. Nie ufam preparatom i firmom je serwującym. Na tej planecie chorób jest od metra, jedna więcej, jedna mniej żadna różnica. Przez oststnie 2 lata dokuczały mi takie, które wogóle nic z c19 nie miały wspołnego. Za to c19 i otoczka wokół niego naraziły mnie na koszty, stres i powikłania. Więc jest jak jest.
    Aczkolwiek, jestem foliarą jak się patrzy, bo wiele drzwi zostawiłam otwartych, również te, że nie ma żadnego c19, ale nas przeprogramowano, by dopatrywać się tego w mutacji grypy na przykład. Zobaczymy jak przyszłość do tego podejdzie. Ciekawe :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, ja tak zapamiętałam, że tę drugą szczepionkę dołożyli bardzo szybko i dlatego tak mi się daty zlały. Jeżeli chodzi o cięższy przebieg covid, to ja łączę to nie tylko ze zjadliwością wirusa. Moim zdaniem niebagatelną rolę odgrywa tu przewlekły stres i efekt nocebo. Zarządzanie przez strach powoduje, że ludziom siada układ odpornościowy, a efekt nocebo skazuje ich na przegraną. Pamiętam jak Twoja kuzynka podejrzewając, że się zaraziła, odmówiła zrobienie testu, bo bała się, że jak się dowie, że to covid to ze strachu umrze. Doszliśmy do takiej sytuacji, że lekarze głównie straszą i czekają za wytyczne z WHO. W lubelskim zakaźniku od roku nie mogą przebadać skuteczności Amantadyny, która jest na rynku kilkadziesiąt lat, ale wiedzą na 100%, że szczepionka jest bezpieczna. Czy logicznie rozumujący człowiek potrafi nie widzieć w tej sytuacji jakiegoś szwindla?

      Usuń
  8. Ja to mam to wszystko w odwloku. Jak ktos sie boi kataru to sie szczepi i mnie nic do tego, chce taka jego wola to niech mu bedzie na zdrowie.
    Acha tylko z tym zdrowiem cus nie teges bo te czepione ciagle sie wyklocaja i pokrzykuja, ze nam nieczepionym nie wolno korzystac ze szpitali, respiratorow itp.
    Zawsze mowie i teraz tez powtorze, niech se wezma ten moj respirator ja im jeszcze z dobrego serca doloze Remdesivir ktory moga sobie dla zdrowotnosci dosypywac do porannej kawy. A co mi do tego.
    Ja sie kataru nie boje.
    Mam dziwna awersje do produktow wstrzykiwanych, szczegolnie jesli za takim produktem nie stoja zadne twarde dokumenty bezpieczenstwa a producenci domagaja sie prawa do ujawnienia wszelkich danych za 50 lat. Dodatkowo jak widac ten produkt jakos nie bardzo dziala skoro katar maja ci co go przyjeli dokladnie tak samo jak ja ktora sie na produkt wypiela.
    Ponoc w/g zalecen jestem w grupie najwyzszego ryzyka, bo wiek, rak, zdrowie juz nie to co bylo 40 lat temu, a ja swoje. A moje to wyglada tak, ze nie nosze masek, nie uciekam przed drugim czlowiekiem wrecz przeciwnie domagam sie usciskow na powitanie i pozegnanie - jeszcze mi nikt nie doniosl, ze ktos z tych sciskanych umarl, wiec ze tak powiem jestesmy OK.
    Zobacz, w Ottawie jest ok miliona ludzi, ktorzy sie wczesniej nie znali, sa tam razem, bez onuc na twarzach, o dystansie to z przyczyn powierzchni miasta nie mozna nawet marzyc i co?? Dziwnie nie slychac sygnalow karetek a tylko radosne odglosy ciezarowek pozdrawiajacych sie nawzajem. Na mostach i trasach dojazdu do Ottawy od dwoch tygodni stoja tlumy rowniez bez masek i zachowania odleglosci....... cuda paniusiu cuda jakowes.
    Przy czym musze przyznac, ze jak patrze dookola to niektorym wielbicielom masek te maski akurat dodaja urody - niech wiec nosza.
    Ciekawa jestem po ktorym boosterze odwaza sie wyjsc spod lozka?:)))) Z drugiej strony dopoki nie pchaja sie pod moje lozko to nic mi do tego.
    Moja osobista babcia jak ja w wieku 8 lat zachorowalam na zoltaczke zakazna to kazala sobie moim ojcem przyniesc krzeselko pod szpital i tam pod oknem mojej izolatki koczowala dzien w dzien od rana do wieczora kiedy to znow ojciec odnosil krzeselko co by go przyniesc nastepnego dnia.
    Tak babcia nie mogla zyc bez bycia blisko mnie.
    Dzisiejsze babcie boja sie walsnych wnukow........ i na to juz nie mam komentarza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam mam komentarz odnosnie tych babc ale mi sie wczesniej zapomnialo. Moja sasiadka z poprzedniego miejsca zamieszkania chciala zeby w czasie pLandemii przeprowadzila sie do niej jej matka, ktora sie bardzo bala nawet wychodzic i Kathy musiala zaopatrywac oba domy wiec mieszkanie razem wczesniej czy pozniej bylo w planie.
      Babcia sie zgodzila ale pod warunkiem, ze zarowno Kathy jak i jej 17 letni syn sie poddadza eksperymentowi w zastrzyku. Kathy sie zgodzila i jak tylko eksperyment byl dostepny w NYC to oboje z synem sie poddali. Trzy tygodnie pozniej kolejne wstrzykniecie bo to byl ten dwukrotny rodzaj. Po drugim wstzyknieciu mlodemu polecialy nerki i to tak szybko, ze dzieciak jest na dializach czekajac na przeszczep. W pazdzierniku Kathy zachorowala, w szpitalu stwierdzono covid i (nie rozumiem po co) ale natychmiast poczestowali ja trzecim tzw. boosterem. Tydzien pozniej respirator i smierc.
      Tak wiec Kathy pozegnala swiat w wieku 46 lat oraz syna czekajacego na powazny przeszczep... ciekawa jestem czy babcia jest usatysfakcjonowana. W koncu uratowali jej zycie.

      Usuń
    2. Star, historię z babciami znam z naszych wcześniejszych rozmów. Ja jestem ta wyrodna babka, bo wnuki widuję na kamerce i spacerze. Nawet w święta odpuściłam wizyty. Robię tak, bo chcę jak najdłużej móc z nimi być. Od grudnia biorę leki, które mają mi pomóc na dziadostwo, które we mnie zakiełkowało. Jestem przez to potwornie osłabiona, a koniec kuracji dopiero w połowie marca. Mój układ odpornościowy ledwie dycha, więc żeby nie utrudniać mu roboty unikam nawet głupich glutów. Rodzina mojej córki choruje od dwóch tygodni. Testy mają pozytywne, objawy wszystkie, lekko nie jest, ale mam nadzieję, że idzie ku lepszemu. Kiedyś już pewnie to mówiłam, że moim zdaniem w kwestii szczepić - nie szczepić, każdy powinien podejmować decyzję sam. Kocham moją córkę na zabój, ale nie miałabym odwagi namawiać ją do szczepienia, czy nie zaszczepienia. Decyzję podjęła sama i nie są zaszczepieni. I chciałabym, żeby każdy miał taki wybór, żeby nie naciskano, nie przekupywano i nie straszono.
      Bardzo się cieszę z tego co się dzieje w Ottawie i innych krajach. Tylko ślepy będzie mówił, że protest dotyczą jedynie kwestii szczepionkowych, ale mam nadzieję, że ślepych zacznie ubywać.

      Usuń
    3. Basiu, decyzje sa i zawsze powinny byc indywidualne i adekwatne do sytuacji. Ty masz inna sytuacje niz ja, mimo to obie szanujemy prawo wyboru i to jest w tym calym cyrku najwazniejsze. A tymczasem o obustronny szacunek ciezko.
      Ja nie pytam ludzi czy sie czepli czy nie, jak mam ochote to zapraszam jak zapraszam to sie obsciskuje i do niczego nie jest mi potrzbny IQ kod.

      Usuń
  9. Przeczytałam wszystko włącznie z komentarzami, i cytuję kluczowy dla mnie fragment zdania:
    ..."Ci, co wierzą w naukę"...
    Każdy naukowiec z prawdziwego zdarzenia rzekłby ( ale to tylko moje zdanie ) że w naukę się nie wierzy, naukę się wiecznie kwestionuje, i się w nią wątpi i się zadaje pytania, i się bez końca szuka odpowiedzi.

    A kiedy człowiek w poszukiwaniu jakiejkolwiek pewności w życiu wybierze naukę jako formę religii (bo religia nie spełniła oczekiwań ), to się chyba myli.
    I tyle w temacie lub może nie na temat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Agniecho, brawo dla Ciebie!!!!!!!!
      Moj osobisty naukowiec zawsze to powtarza ilekroc slyszy, ze ktos "wierzy nauce" to on mowi "wierzyc to mozna w Boga, nauke sie nieustannie kwestionuje i podwaza".
      Ale juz mnie doszly sluchy, ze gdzies tam ponoc blogowisko pozbawilo mojego naukowaca dyplomow:))) A ja sama z kosmetyczki zostalam przemianowana na wielblada, ktoremu jak z radosci nadalam imie Zdzichu, bo lubie wielblady podobnie jak wrony:)))

      Usuń
    2. Agnieszko od lat powtarzam, że wierzyć to można w Boga, wszystko inne trzeba weryfikować i poddawać zwątpieniu, żeby sprawdzić, czy teoria zgadza się z praktyką. Nie mam zaufania dla ludzi, którzy wszystkiego są tak pewni, że nawet nie mają cienia wątpliwości.

      Usuń
    3. Star,a Ty wciąż w centrum zainteresowania. Najpierw stara wrona, teraz więlbłądzica. Jak Ty to robisz, że nie mogą przestać o Tobie myśleć?

      Usuń
    4. Wychodzi na to, ze cokolwiek bym nie robila to zyc beze mnie nie moga.
      Tyle, ze tego wielblada to sobie wymyslilam sama co by sie one nie meczyly, bo wiesz jak dotarlo do mnie ze ktos tam ponoc napisal, ze ten doktorat Wspanialego to niekonicznie musi byc Wspanialego bo przeciez Wright to jedno z najpopularniejszych nazwisk w Stanach. To uznalam, ze nie bede udowadniac, ze nie jestem wielbladem tylko sobie przygarnelam imie Zdzichu i teraz jestem Wielblad Zdzichu. Niech sie kobitki ciesza, a co, takie mam dobre serce:)))

      Usuń
    5. A wiesz te zdjecia prac naukowych to ja wzielam z biblioteki, albo ukradlam sasiadowi:)))))))) Kochana ja to mam czasem ubaw po pachy jak mi ludzie takie nowwosci donosza:))))))))

      Usuń
    6. No nic nie poradzisz, jak ktoś się uparł robić z siebie nienawistnego głupka to każdej głupoty użyje jako argumentu. Ciesz się, że to wątroby tych pań, a nie Twoja.

      Usuń
  10. Basiu, ja juz nie mam sily pisac, chce cie tylko utwierdzic, ze czytam i ze rozumiem. I bardzo podziwiam Twoj sposob przekazu - jesli komus zapali sie gdzies czerwona lampka, to dobrze, nic innego nie da sie zrobic. Niektorzy dopiero jak z dziennika telewizyjnego dowiedza sie, ze zaraza sie skonczyla, to uwierza, choc pewnie ciezko im bedzie wyjsc spod lozka...
    Nagly odwrot wszystkich rzadow od przymusu jest zadziwiajacy, tak samo szybko jak zamykali, tak teraz odmykaja. Tak jak namawiali, tak teraz przycichli, tak jak straszyli, tak teraz zaczynaja uspokajac - szastu prastu i po pandemii :))
    No, ale tak sie robi polityke i tak sie wydaje decyzje odgorne.
    Dla odwrocenia uwagi trzeba straszyc Ukraina i zajac ludzi innym zagrozeniem.
    Nic tak nie leczy zlamanego serca jak nowa milosc... Nic tak nie leczy strachu przed jednym strachem na wroble, jak jeszcze wiekszy strach przed drugim :)))
    Zeby tylko ludzie chciele stanac z boku i sobie na to popatrzec z dystansu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kitty wiem, że myślimy podobnie. Jednak Ty masz o wiele więcej informacji niż ja, bo z przeciążenia unikam nadmiaru wiedzy o rzeczach, na które nie mam większego wpływu. Wiele razy nasze płaskoziemskie wnioski okazywały się jednak całkiem słuszne, chociaż nikt nam nie pogratulował umiejętności przewidywania. Nie męcz się pisaniem komentarzy i kuruj oko. Mam nadzieję, że podjęta kuracja szybko zacznie przynosić dobre rezultaty. Zdrówka życzę i buziaki przesyłam.

      Usuń
    2. KK -straszą wojną na Ukrainie? i jak tam teraz samopoczucie? siedzisz dupa na wersalce?? żresz cukierki, ślepniesz sobie a wojna na Ukrainie to kolejna ustawka strasznego potwora międznarodowego spisku... nie mam słów do takich idiotek
      M.

      Usuń
    3. Opublikowałam komentarz z opóźnieniem, bo na starsze posty mam włączoną moderację i dopiero teraz go zobaczyłam.
      Ponieważ Kitty raczej Ci nie odpowie, bo nie sądzę, żeby śledziła komentarze pod starymi postami, więc jak już zaszczyciłaś mój blog swoją uwagą, to jako gospodyni tego miejsca powiem coś od siebie.

      Ty zawsze taka nielogiczna jesteś, że nie masz słów a mówisz? I to jeszcze z kim, z idiotką? Boisz się, że stracisz palmę pierwszeństwa?
      Jak widać teatralna formo, nie tracisz formy. Jak zwykle na wszystko reagujesz psychopatyczne, nienawiść wychodzi Ci każdym porem skóry, ale wydaje Ci się, że postępujesz słusznie, prospołecznie i niesiesz ten kaganek oświaty pośród tępych foliarzy. Nie pomyślałaś, że coś jest z Tobą nie tak, skoro dławisz się nienawiścią do innych ludzi i jednocześnie uważasz, że reprezentujesz sobą świetlane idee wolności, czynienia dobra, działania na rzecz dobra wspólnego? Jeżeli potrzebujesz gloryfikować swoją wrażliwość, żeby wznieść się ponad innych (choćby tych głupich foliarzy), bezpodstawnie zarzucasz innym brak empatii, to nie jesteś orłem, jesteś sępem. Tak jesteś sępem, który odreagowuje swoje frustracje, histerie i wyraźnie daleko posuniętą nerwicę, ubierając je w płaszczyk wybitnej szlachetności. Wiesz, orzeł potrafi sam wzbić się w górę bez deptania innych. Ty nie potrafisz. Twoja monotematyczność, impulsywność i agresja (w kwestiach szczepionkowych choć nie tylko) ma dość niepokojący rys; tak zachowują się osoby chore psychicznie. Nie uważasz się przypadkiem za jakiegoś Napoleona albo innego zbawcę ludzkości? Mam nadzieję, że jeszcze nie, ale jesteś na najlepszej drodze. Szczerze życzę Ci dużo spokoju i zdrowia. Pomagaj innym mądrze i przestań niszczyć siebie, bo żadna joga Ci nie pomoże jeżeli produkujesz tyle jadu.

      A teraz, zgodnie z Twoim zaleceniem, zamiast Kitty posadzę dupę na kanapę i będę jeść cukierki. Mam nadzieję, że jesteś zadowolona, że se porządziłaś.

      Usuń
  11. W punkt.Szanujmy prawo wyboru.Moje zdrowie,mój wybór.Zdrówka....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, nie potrzebujemy uszczęśliwiania na siłę. Niestety chce się ludzi uszczęśliwiać na siłę nie tylko w sprawie szczepionek. Społeczeństwo ma coraz krótszą smycz, ale wielu uważa, że to dla ich wygody i dobra. Cóż, dostajemy to na co się godzimy. Pozdrawiam Cię serdecznie i niech Ci się wiedzie.

      Usuń