- Adasiu powiesz mi co dzisiaj robiłeś?
....
Adaś milczał jak zaklęty.
- Nie chcesz ze mną rozmawiać? - nie ustępowała babka. Adaś nie był uprzejmy odpowiedzieć, ale w sukurs babce przyszedł znajomy z osiedla, który szedł z naprzeciwka i był mimowolnym świadkiem inwigilacji stosowanej przez babkę.
- Adasiu dlaczego nie chcesz rozmawiać z babcią? - zagadnął znajomy, ale ze strony Adasia odzewu nie było. Wiesz jaką masz wspaniałą babcię? - dodał znajomy. Adaś milczał dalej, ale spojrzał z niedowierzaniem na znajomego, a potem na babkę. W oczach Adasia było widać pytanie - no co ty gościu???
- Komplemenciarz z pana, ale spojrzenie wnuka pozbawiło mnie złudzeń, więc komplement się zmarnował. Dzieci są zbyt szczere - powiedziała ze śmiechem babka.
- Myślałem, że da się panią poderwać metodą na wnuczka - wyjaśnił znajomy babki i teraz babka mocno się zdziwiła, bo babka jest jednak realistką. No tak, znajomy jest miły i często zagaduje do babki, ale jest o co najmniej dziesięć lat młodszy od babki, więc babka nie ma złudzeń, że z jego strony te komplementy to tylko czysta kurtuazja. Babka ślepa jest umiarkowanie i wie, że ile koralików by nie dołożyła, to faktem jest, że młodsza ani bardziej interesująca już nie będzie. Czas, kiedy babka jak magnes przyciągała facetów, już minął. Dlatego babka cieszy się z tego co ma. I nawet jak jakiś ślepawy dziadek się za nią obejrzy, to babka się uśmiecha, bo zainteresowanie płci przeciwnej dobrze jej robi na kobiecą próżność. A znajomy to ani dziadek, ani ślepawy, w dodatku sympatyczny i przystojny, więc babce tym bardziej jest miło, że on ją komplementuje.
I znowu babka popadła w jakieś dygresje, a miało być o Adasiu. Już zawracam.
Adaś nie zawsze chce z babką gadać, ale lubi jej towarzystwo, więc w drodze powrotnej zapraszał babkę do swojego domu.
- Choć babciu do mnie, pokazę ci taką grę, no wies to co się idzie i punkty zbiera...
- Adasiu, kiedy indziej mi pokażesz, bo teraz muszę iść do domu odetchnąć, napić się herbatki, poleżeć - grzecznie odmawiała babka.
- U mnie tez mozes lezeć i herbaty ci dam - namawiał Adaś.
- Nie kochanie, muszę iść do siebie - upierała się babka, która marzyła o prostowaniu kości w swoim wygodnym łóżku.
- To idź oddychuj, upij się, a potem umyj zęby i psyjdź do mnie - powiedział ugodowo Adaś.
Babkę ostatnie polecenie wnuka trochę zdziwiło, bo babka zęby myje bez namawiania, ale sprawdziła chuchając w dłoń, czy aby nie śmierdzi. Nie śmierdziała, to tylko Adaś higienista dba o uzębienie rodziny. I tak skończył się lipcowy dzień w towarzystwie Adasia, którego babka mogłaby zjeść bez łyżki.
Zapisuję te historie, bo czas szybko leci i tylko patrzeć, jak przyczepi się do mnie skleroza i zapomnę jak fajnie było z Adasiem. No tak. Coraz częściej zastanawiam się, czy przypadkiem nie wydzierżawiłam głowy od jakiegoś sklerotyka, bo robię różne dziwne rzeczy.
Ostatnio na przykład napiłam się z samego rana denaturatu, bo pomyliłam z butelki. Zamiast Nałęczowianki wypiłam z gwinta łyk denaturatu. Artur czyścił coś tam denaturatem i zostawił butelkę na kuchennym blacie, ale to mnie nie tłumaczy. Amatorką denaturatu nigdy nie byłam toteż szybko zwróciłam to co wypiłam, a to było jeszcze mniej przyjemne niż smak denaturatu. Bo ja nienawidzę wymiotować i zamiast wymiotowania wolę wszelkie inne boleści. Artur obudzony odgłosami z nad sedesu chciał koniecznie wiedzieć, co też tak mnie wzruszyło, więc się na niego wydarłam.
- Co się głupio pytasz?! Kto stawia denaturat w kuchni? Porzygałam się przez ciebie. Niedobrze mi - jednocześnie krzyczałam i skarżyłam się charcząc.
- No przepraszam. Nie wiedziałem, że będziesz go piła - tłumaczył się Artur, ale po oczach już widziałam, że kroi coś głupiego.
- Trzeba było przegryźć ogórkiem, to by ci lepiej poszedł - doradził łaskawca.
- Skończ lepiej te żarty, bo wezmę patelnię - zagroziłam.
- Nie złość się, już robię herbatę i jakieś śniadanie - powiedział ugodowo, a ja powlokłam się do łóżka. I tak zaczęliśmy kolejny dzień w naszym emeryckim życiu.
I na dzisiaj to byłoby na tyle.
Wnusio bardzo fajny :) Nie chce, to nie gada. Ale poranny denaturat? Toż on fioletowy jest. Gdzieś indziej byłaś myślami i leciałaś na autopilocie :DDD
OdpowiedzUsuńNo latam na autopilocie, bo głowę mam zajętą myślami jakby tu nie zwariować. Cieszę się, że Adaś od małego jest taki asertywny, bo to ułatwia życie. Ja dopiero na starość nauczyłam się stawiać granice i stosować wdupiemanie kto ode mnie czego chce. Abasia
UsuńI śmieszno i straszno:-)
OdpowiedzUsuńjotka
Masz rację. Strach się bać jak człowiek taki pokręcony. Co prawda założyłam sobie, że będę dzieci nieć zamiast tetryczec, ale różnie mi to wychodzi. Abasia
OdpowiedzUsuńA tak na marginesie, bloger całkiem zwariował i teraz nawet na własnym blogu nie mogę komentować zalogowana.
OdpowiedzUsuńMam tak samo! I też u niektórych Anonimem jestem ;)
UsuńRzadko teraz bywam na blogach, ale nawet ja chce się odezwać to nie mam możliwości. Na blogach zamkniętych nie mam w ogóle możliwości komentowania.
UsuńJak zwykle Basiu zabawnie napisane i przyjemnie się Ciebie czyta ;)))
OdpowiedzUsuńDziękuję, miło mi. Buziaczki przesyłam.
UsuńTwój wnusio jest jak mój syn. Nawet Pani w szkole mówiła, że gada tylko wtedy, gdy ma coś konkretnego do powiedzenia:D
OdpowiedzUsuńI pilnuj tych ogórów na zagrychę :D:D
Miłego dnia!!!
Konkretny chłopak z Twojego syna. Dzięki za radę, zapamiętam, że następnym razem trzeba kulturalnie - najpierw toast, potem denatura i na koniec zagryźć ogóreczkiem))) abasia
UsuńMoj maz napil sie szamponu.Byl on w butelce po wodzie i lezal w torbie na basen
OdpowiedzUsuńBaniek nosem nie puszczał?)))
OdpowiedzUsuń