Szukaj na tym blogu

wtorek, 7 marca 2023

O zimie na przedwiośniu i konwersacji ze znajomym

Czas leci mi szybko, chociaż w nieróbstwie powinno mi się dłużyć. Ale ja we wszystkim taka nienormalna, więc absolutnie nie narzekam na nudę i namiar czasu. Dzięki zięciowi mam Netflix i hurtem oglądam filmy, ale seriale i komedie romantyczne omijam z daleka. Dużo czytam i słucham audiobooków.

Moim ostatnim odkryciem jest Joanna Jax i jej sagi: "Dziedzictwo von Becków". "Długa droga do domu", "Piętno von Becków", "Zemsta i przebaczenie", "Syn zakonnicy", "Zanim nadejdzie jutro", "Saga wołyńska. Głód", "Wojenna miłość". Mnóstwo postaci, wątków, zawirowań historycznych i psychologicznych zawiłości sprawia, że trudno oderwać się od tych opasłych tomiszczy. Czyta się to dobrze, chociaż poszatkowanie akcji i mnogość retrospekcji zmusza do ciągłej uwagi, żeby nie pogubić się w przeplatających się ze sobą wątkach. 

Poza filmami, książkami i deliberowaniem nad sobą zajmuję się także pracą nad moją kondycją. Niestety operacje bardzo mnie osłabiły i źle znoszę każdy wysiłek fizyczny. Jednak zaparłam się, że jakoś się uruchomię, więc zaciskam zęby i co dzień  chodzę na spa ery zwiększając dystans. Ręka się zrosła, ale wciąż jeszcze boli i nie działa tak jak powinna, więc wciąż ją rehabilituję. Sprawy domowe dalej załatwia książę małżonek, a ja robię za jednorękiego bandytę, bo brak mi cierpliwości. Mam nadzieję, że intensywna rehabilitacja przywróci mi sprawność i książę małżonek będzie mógł zejść w końcu z tej drogi męczeństwa, bo jak nie, to tylko patrzeć jak zostanie świętym.

A wracając do spacerów to w niedzielę, nie zwracając uwagi na pogodę, poszłam rozruszać nogi i przewietrzyć głowę. Po drodze spotkałam znajomego, z którym czasami gadam o tym i owym. Tym razem zgadało się o głupocie, bo znajomy pochwalił się, że spotkany przed blokiem sąsiad nazwał go głupkiem.

- A coś ty takiego zrobił, że dał ci taką etykietkę - zaciekawiłam się.

- Nic specjalnego, zdaniem sąsiada trzeba być głupkiem, żeby w taką pogodę wybierać się na spacer - odpowiedział.

- To co sąsiad robił na dworze? Też jest mądry inaczej? 

- No co ty. Sąsiad wracał z kościoła, a to usprawiedliwia każdą głupotę. Nie to co my, że tak łazimy bez sensu jak wieje i śniegiem kurzy.

- I co, odciąłeś się - chciałam wiedzieć.

- Mówi się, że mądry głupiemu ustępuje, to przemilczałem. Poza tym, walka z inną głupotą niż własna skazana jest na przegraną. Jak myślisz, dlaczego ten świat toleruje głupich, a mądrych nie słucha tylko traktuje ich jak pożytecznych idiotów? - zagaił filozoficznie.

- Wiem, wiem - pochwaliłam się głupio - bo głupich jest więcej i dużo mówią. 

- Ty Basiu dużo mówisz? - spytał. 

- No dużo, ale mam nadzieję, że nie mówię równie głupio jak dużo - odpowiedziałam, ignorując to, że nadzieja jest matką głupich. 

- Hmm... trzeba się nad tym zastanowić - powiedział wolno, a ja poczułam, że mnie podpuszcza. 

- Zacznij od siebie, bo ty mówisz więcej niż ja - stwierdziłam z przekąsem.

- Pomyślę - skwitował krótko. 

- Mądry jesteś - pochwaliłam go. 

- Dlaczego tak uważasz? - spytał tonem nauczyciela odpytującego uczennicę, bo praca zawodowa mocno weszła mu w krew. 

- Jesteś mądry, bo tylko mądrzy ludzie mają wątpliwości - wyjaśniłam. 

- Przez skromność nie zaprzeczę, ale wiesz, bycie mądrzejszym od innych jest kłopotliwe. 

- To prawda, ale chyba nie chciałbyś być głupszy tylko dlatego, że to bywa wygodniejsze i mniej się człowiek spala - pociągnęłam temat.

- No nie. Ale wiesz, nie chciałbym należeć do tych co z zajadłością wytykają innym głupotę. 

- Spokojnie, to ci nie grozi. Tylko durnie nachalnie pouczają, wyszydzają i umniejszają innych sądząc, że to dodaje im mądrości, ale ty nie należysz do  tych najmądrzejszych z własnego nadania. Wiesz, znam kilka osób, które uważają, że tylko one myślą dyskursywnie, więc jest oczywiste, że wszystko wiedzą najlepiej i są wręcz zobowiązane do pouczania innych ludzi, ale ty  możesz spokojnie powalczyć z głupotą - zachęciłam znajomego, którego uważam za mądrego faceta. 

A potem pomyślałam, że też czasami "wiem lepiej", więc muszę się pilnować, żeby nie wejść w rolę tej najmundrzejszej.

Rozmowę przerwał nam widok klucza żurawi. Trasa spacerowa pusta. Tylko śnieg, świst wiatru, wszechobecna szarość i nasze ślady na drodze.

 











Na ławce przysiadł jesienny stempelek.

 

 

 

 

 

 

 

 

 



Spod śniegu wychodzi trawa i wiosna już wisi w powietrzu. Jesienią żegnałam klucz odlatujących żurawi i miałam to szczęście, żeby zobaczyć je znowu na przedwiośniu. Życie bywa fajne. 


 

 

 

 




 




















 

 

Pani Bałwankowa serdecznie Was pozdrawia. I na dzisiaj to by było na tyle.

 


4 komentarze:

  1. Jak jakiś oszołom mnie pyta czy się nie nudzę to zawsze odpowiadam że INTELIGENTNI LUDZIE SIĘ NIE NUDZĄ doprowadzając do szału pytającego. Jak można się nudzić skoro jest tyle rzeczy do zobaczenia tyle do przeczytania . Spacery też uwielbiam. Najwyżej po powrocie muszę wykąpać psa i wyskrobać błoto z podeszwy buta :) życie jest fajne.
    Acha, w kościele zazwyczaj też jest zimno

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie znam pojęcia nudy i bardzo się dziwię, jak w ogóle można się nudzić. Mnie raczej brakuje czasu na to co chciałabym zrobić. Lubię przyglądać się światu, a spacery dają mi świetną okazję, żeby przewietrzyć głowę i napatrzeć się do syta na różne małe cuda spotykane po drodze.

      Usuń
  2. Wiosna coraz bliżej .Zdrowia życzę:)

    OdpowiedzUsuń