Mówiłam, że przyciągam wrednych ludzi? Na pewno mówiłam, bo tak właśnie jest. Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że nie działa tu zasada, że podobne przyciąga podobne, lecz zwyczajnie mam pecha. Los robi wszystko co może, żeby popsuć mi i tak już nie najlepszy charakter.
Bo parę dni temu przydarzyła mi się taka oto sytuacja. Siedziałam na przystanku autobusowym i czekając na autobus obserwowałam kawki i wrony grzebiące na trawniku przy jezdni, gdy moją uwagę ściągnął starszy mężczyzna, zwany dalej dziadem i to przez małe "d", bo na dużą literę trzeba sobie zasłużyć.
Dziad stanął przy przystanku i tak jak ja patrzył na ptaki. Po chwili podszedł do krawędzi chodnika, wyjął coś z kieszeni i rzucił to na środek jezdni. Potem usiadł na przystanku i z uśmiechem patrzył, jak ptaki fruną nad jezdnię, żeby dziobnąć to, co wyrzucił albo uciekają przed samochodami.
Zagotowałam się, gdy dotarło do mnie, o co dziadowi chodziło. Najpierw zrobiłam zdjęcie ptakom i chciałam zrobić zdjęcie dziadowi, żeby na osiedlowej tablicy pokazać sąsiadom z kim mają do czynienia, bo podejrzewałam, że dziad mieszka na moim osiedlu. Potem pomyślałam, że to bez sensu. Ja będę piętnować dziada, a samochody rozjadą ptaki. Korzystając ze zmiany świateł na rondzie weszłam na jezdnię i butem zgarnęłam kawałki bułki wgniecione przez samochody w asfalt. Bułkę rzuciłam na trawnik i usiadłam z powrotem na przystanku.
- No i po co pani to zrobiła? - spytał wyraźnie zły dziad.
- Po to, żebyś się dziadu nie cieszył z widoku martwego ptaka. Jeszcze tylko zrobię ci zdjęcie, żeby inni mogli zobaczyć jaka z ciebie menda - odpowiedziałam, patrząc na dziada z nienawiścią.
Dziada zatkało i chyba się przestraszył, bo w pośpiechu wsiadł do pierwszego autobusu, który podjechał na przystanek. Głupia wariatka - wrzasnął w moim kierunku, zanim zamknęły się drzwi autobusu.
I dobrze, bo jakby chciał mnie naprostować, to nie wiem, jakby się to skończyło. Bo tego rodzaju sytuacje powodują, że wyłazi ze mnie baba samo zło.
Nie wiem, co trzeba mieć w głowie, żeby zachowywać się tak jak ten człowiek. Nie rozumiem i cieszę się, że tego nie rozumiem. Mam nadzieję, że trochę zniechęciłam dziada do takich akcji. W końcu tylu wariatów chodzi po świecie, a on chyba nie będzie chciał ryzykować spotkania z jakąś inną wariatką. Mnie na pewno zapamiętał. Zastanawiam się, czy to nie jest przypadkiem ten sam dziad, który podczas pandemii walczył ze mną o ścieżkę i maseczkę na skwerku. Może tak być. A niedaleko mojego domu ktoś tak się zabezpieczył plastikową siatką, więc chyba ten ktoś musi bardzo nie lubić ptaków. Dziwne to, że zamiast pięknego widoku ktoś woli oglądać świat przez plastikową kratkę, ale każdemu co lubi.
Żeby w tym wpisie znalazło się coś miłego pokażę Wam zdjęcia, które zrobiłam moim ulubionym wronom. Zgaduj zgadula, gdzie ptaki, a gdzie liście.
Na koniec tego posta zaśpiewa miłośnik wron, Wojciech Młynarski.
I na dzisiaj to by było na tyle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz