Szukaj na tym blogu

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Manifestacja Komitetu Obrony Demokracji. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Manifestacja Komitetu Obrony Demokracji. Pokaż wszystkie posty

sobota, 23 stycznia 2016

Byliśmy na manifie




Nie wytrzymałam zbyt długo w abstynencji od polityki i poszłam z rodziną na manifę Komitetu Obrony Demokracji. Manifestacja odbyła się pod hasłem: "W obronie naszej wolności", a ja wolności będę bronić zawsze.

Dzień był bardzo mroźny, ale i tak przyszło dużo ludzi. Trudno mi ocenić ile nas było, ale wydaje mi się, że około tysiąca. Manifestacja zaczęła się w południe pod Chatką Żaka, potem był przemarsz w kierunku Placu Teatralnego, gdzie miały miejsce przemówienia, następnie uczestnicy marszu przeszli na Plac Litewski, gdzie planowany był koniec protestu. Tam czekali już dowiezieni autokarem narodowcy, którzy próbowali zagłuszać przemówienia i obrażać uczestników KOD-u. Nie przestali nawet wtedy, gdy manifestanci śpiewali hymn, a podobno są tacy patriotyczni. Nie obyło się też bez przepychanki, bo jeden z narodowców wyrwał jakiemuś manifestantowi transparent. Skończyło się na interwencji policji i mandacie. Ja też podpadłam jednej paniusi, choć wcale się o to nie starałam.
Podeszła do mnie taka moherowa babcia i spytała napastliwie.

- Po co przyprowadziła pani tu dziecko?
- Niech pilnuje swego, żeby nie okazało się, że Kaczyński będzie decydował, które bajki może oglądać – odpowiedziałam. 
- Hmmm – fuknęła. A dużo wam za to płacą?
- Kto i za co? - spytałam zdezorientowana, bo mimo tonu jakim się do mnie zwróciła nie traktowałam jej zaczepki jako ataku. 
- No te sprzedawczyki z PO – uświadomiła mnie szybko.
- Aha – wykazałam się refleksem. No chyba tyle samo ile pani płacą te aparatczyki z PiS-u – odpaliłam złośliwie.

Paniusię lekko zamurowało, a ja wzięłam wnuka za rękę i zmieniliśmy lokalizację. Trochę jeszcze śpiewaliśmy, skandowaliśmy, klaskaliśmy i po godzinie 14 rozeszliśmy się każdy w swoją stronę.

W drodze powrotnej zajrzeliśmy do Pyzowej Chaty, bo wnuk był, cytuję:”Strasnie zmęcony i głodny”. Dziwne jest jak to dziecko na widok znajomej knajpy od razu umiera z głodu, ale co tam, przynajmniej minęło mnie mieszanie w garach. Po obiedzie biegusiem poszliśmy do domu, bo zrobiło się jeszcze zimniej. I to byłoby na tyle na temat mojej walki o demokrację.