Szukaj na tym blogu

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dekorowanie domu. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dekorowanie domu. Pokaż wszystkie posty

sobota, 10 października 2020

Artystka od przydasiow w kwarantannie to ja

Dzisiejszy post zacznę od informacji, że zdrowieję. I to tyle dobrych informacji, reszta jest już mniej optymistyczna. Urodziny Adasia się nie odbędą, bo nieoficjalnie jesteśmy w kwarantannie, ponieważ, albowiem, gdyż, nauczycielka Daniela ma Covida, więc cała klasa jest na nauczaniu zdalnym. Kilkoro dzieci z klasy Daniela ma niepokojące objawy, więc nie jest wykluczone, że kłębek dopiero zaczął się rozwijać. Jakby tego było mało kuzyn zięcia też ma covida. Córka i zięć byli na imprezie rodzinnej, gdzie mogli się zakazić. Może gluty Adasia nie wzięły się tak z niczego, chociaż córka przekonuje, że to  problem bakteryjny. I tego będziemy się trzymać.

Stara doniczka w złotych koronkach

Przyznam jednak, że powyższe informacje trochę mnie przytłoczyły. Jak do tego dodać marne samopoczucie fizyczne, bo niby czuję się trochę lepiej, ale nie na tyle dobrze, żeby zapomnieć z jakich organów się składam, to cieszyć się za bardzo nie ma z czego. Perspektywa izolacji od najbliższych i festiwal głupoty rządzących też optymizmem nie napawa. Było mi więc byle jak, łzawo i smutno. Posiedziałam dłuższą chwilę taka skiśnięta i bez apetytu na życie, ale im dłużej siedziałam, tym było mi gorzej. Co by tu zrobić, co by tu zrobić?  - zastanawiałam się z uporem maniaka. Aż mój wzrok przyciągnęła puszka z farbą w sprayu. "Stare złoto" przeczytałam na naklejce. (Kto trzyma farby w pokoju? No ja trzymam, bo dostępu do piwnicy broni mi rodzony chłop. Taki jest nieużyty.) Zrób sobie Baśka Bizancjum, to przynajmniej będzie na bogato w tym całym dziadostwie - lotem błyskawicy wpadła mi taka myśl. A ja już tak mam, że jak coś pomyślę, to robię i nieważne, czy mądrze czy głupio, byle szybko. Poleciałam więc na balkon, na którym stoi wielka paka z gratami, które przywlekliśmy ze starego mieszkania. Wiecie jak to jest, człowiek nazbierał różnych dawno nieprzydatnych przydasiów i żal mu je wyrzucić a ciężko nieść i nie ma gdzie upchnąć.

Pierwsze w ręce wpadły mi dwa stare klosze, które chciałam komuś oddać, żeby się nie zmarnowały, ale nie znalazłam chętnego, żeby je wziął. Zrobię z nich osłony do doniczek, pomyślałam i zrobiłam używając farby, kawałka starej firanki i spodeczków pod szklanki, które też w pudle leżały zapomniane. 



Potem opędzlowałam złotościami kilka doniczek, które kolorystycznie odstawały od mojej wizji Bizancjum.

 

Przypomniałam sobie też, że mam jeszcze jeden duży klosz, który można wykorzystać na osłonę doniczki z wielką paprotką. I szybciej niż myślałam opryskałam nudny beż na stare złoto, ale już bez pomocy firanki. A na koniec przesadziłam kilka kwiatków do większych doniczek i cała szczęśliwa stwierdziłam, że "cysorz to ma klawe życie", ale cysarzowa też.


 

Inwestycja 12, 50 złotych polskich na farbę, kilka starych skorup i kawałek firanki, a ja wybawiona i szczęśliwa. No ja to potrafię robić dobre interesy.  I moje skrzydłokwiaty mają teraz piękne koronkowe sukienki. Jak Wam smutno moje kochane Czytelniczki, to zabawcie się w przedszkolaka, bo to Bizancjum było tylko umowne.

Na koniec ucieszę Was piosenką, o klawym życiu, które jak się dobrze przyjrzeć może być udziałem każdego. I niekoniecznie trzeba do tego utrupić stryjca.

 
I na dzisiaj to by było na tyle.