Szukaj na tym blogu

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą samokrytyka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą samokrytyka. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 31 stycznia 2023

Trochę jojczę, trochę śpiewam, a życie się toczy

Na dworze śnieży, ale i tak jest szaro-buro i ponuro. Mimo wszystko poszłabym na spacer, ale boję się kolejnej wywrotki, więc ze spaceru nici. Siedzę w domu i praktykuję ekstremalne lenistwo jako jednoręka baba-jędza. Przekonałam się z przykrością, że wymuszone lenistwo bardzo mi nie pasuje, bo ja lubię się lenić, ale wyłącznie na moich zasadach.

środa, 18 listopada 2020

Ciut, ciut samokrytyki i donos na męża

Niestety mam jak ta pani z powyższej ilustracji - latek przybywa a klepek ubywa. Kiedyś byłam stateczna, poukładana, zawsze na miejscu i zawsze zgodne z metryką. Już nie jestem,  bo na starość zaczęłam się psuć. Niestety albo właśnie jak najbardziej stety.  Wiem, wiem starość to żadne wytłumaczenie ani sprawa kalendarzy, bo jak mówił poeta: "jedni są wiecznie młodzi, drudzy wiecznie starzy". Ale, to właśnie z wiekiem tak mi się porobiło, że mówię rzeczy, które kiedyś były nie do pomyślenia i czasami zachowuję się niepoważnie. I nawet nie bardzo się tym przejmuję. Nie psuję się sama, bo do towarzystwa mam męża, który też coraz bardziej popsuty. No, ale przecież wiadomo, że kto z kim przestaje, takim się staje. A mój mąż jest narażony na moje towarzystwo od 44 lat, to miałam dużo czasu, żeby go popsuć. Na dokładkę jeszcze ten wirus, który nie robi nam dobrze pod każdym względem.

Sytuacja epidemiczna sieje w naszej chałupie olbrzymie spustoszenie, bo jesteśmy na siebie skazani przez 24 h , więc musimy nieustannie wprowadzać się w hahaha, bo inaczej byśmy się pozabijali. I tak z mniejszym, czy większym powodzeniem obalamy z chłopem mity, że na starość człowiek mądrzeje.