Szukaj na tym blogu

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą urzędznicy Pana B. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą urzędznicy Pana B. Pokaż wszystkie posty

środa, 12 sierpnia 2020

Czarna owca nie może siedzieć cicho

 

 

 

 

 

 

 

Jak ktoś jeszcze nie wie, to oprócz bycia wredną babą, jestem jeszcze katoliczką, a ze względu na wiek, to mogę być jeszcze moherem, czyli potencjalnie jestem samo zło. Do Kościoła przynależę ponad 60 lat. Rodzice mnie ochrzcili,  gdy miałam dwa miesiące, a potem to już praktykowałam sobie na własną rękę. Przyznam, dość gorliwie, bo duchowość zawsze miała dla mnie duże znaczenie. Moja przynależność do Kościoła raczej się nie zmieni, bo ja wierna jestem i nie porzucam łatwo tego, co dla mnie ważne. Hierarchowie i poniektórzy księża bardzo mi utrudniają tę moją przynależność, powodując u mnie rumieniec wstydu, ale nie wstydzę się za siebie. Ze sobą nie mam problemu, bo używam sumienia, ale w księgach parafialnych figuruję jako czarna owca. Jak ktoś ciekawy dlaczego to TU  o tym pisałam. Problem tkwi w tym, że Kościół, do którego przynależę, zachowuje się jakby wstydu nie miał. Rości sobie prawo do wtrącania się we wszystkie sfery życia wierzących, ale także niewierzących, chce uchodzić za jedyny autorytet moralny, a siedzi cicho, gdy odczłowiecza się ludzi, którzy mu nie pasują, bo są LGBT. To tak po Bożemu jest gardzić człowiekiem tylko dlatego, że jest inny? To jest to miłosierdzie, na które Kościół wciąż się powołuje? Katolik może obrażać i upadlać, bo jemu wolno? Że tak zadam kilka retorycznych pytań. Bóg, w którego ja wierzę, który dał ludziom przykazanie aby się wzajemnie miłowali, musi wybaczać grzech pogardy tym, którzy działają niby w Jego imieniu i niby bronią ustanowionego przez Niego porządku. I tu trzeba położyć akcent na "niby", bo lekarstwo, którym chce się leczyć i naprawiać ten świat jest w tym przypadku gorsze od choroby. Każdy przyzwoity człowiek, powinien protestować, gdy na jego oczach dzieje się niegodziwość. To chyba katolicy, którzy wciąż powołują się na wartości, pierwsi powinni się sprzeciwiać, gdy kogoś się odhumanizowuje? No tak, czy nie? W ewangelii (Mt 5.33-37) wyraźnie napisano: Niech mowa wasza będzie: Tak tak; nie nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi." To jak to jest z tym godzeniem się na zło i diabelskie knowania? Bo ja się nie godzę. Dlatego  napisałam to co powyżej, żeby ktoś przeczytał i na swój sposób też się nie zgodził. Bo nie można mówić mnie to nie dotyczy, to niech ich opluwają, pozbawiają bezpieczeństwa i godności. "Łaskawość", że pozwala się tym innym żyć, bo przecież "nie mamy nic przeciw nim, tylko niech się z tą swoją innością nie obnoszą", jest biegunowo odległa od przyzwoitości. Oni nie potrzebują łaski, nie muszą nas o nic prosić, więc ta "łaskawość" jest zbędna. Oni mają takie same prawa jak my i już najwyższa pora to uszanować.

Na koniec podzielę się historią z ostatniej niedzieli. Wracałam z kościoła  z sąsiadką z mojego bloku. Po drodze mijałyśmy chłopaka, który miał pomalowane na pomarańczowo włosy. Sąsiadka uznała za stosowne skomentować wygląd chłopaka. 

- Widziała pani? Kolejny "homoś". 

- A co to pani przeszkadza - warknęłam niezbyt grzecznie, bo "homoś" mnie zirytował. 

- No ja nic nie mam przeciw tym "homosiom", ale po co się tak obnosić - lekko złagodniała. 

- A ja nie rozumiem księży, którzy podcinają gałąź, na której siedzą - powiedziałam z głupia frant. 

- Ale jak to, o co pani chodzi? - spytała zdezorientowana. 

- No tak to, że wśród księży jest pełno homoseksualistów - odpowiedziałam złośliwie.

Niech się teraz małpa martwi, jaki to element, chodzi z nią do jednego kościoła, pomyślałam  jeszcze bardziej złośliwie, bo ja się uzłośliwiam, jak ludzie nie dają się lubić. No dobra, walczę z tym, ale czasami bez powodzenia. Ale przecież mogłam być bardziej złośliwa i powiedzieć, że z głupotą też nie ma co się tak obnosić, a ona się jednak obnosi. Także połowicznie jestem usprawiedliwiona. Resztę drogi do domu sąsiadka milczała, jak zaklęta. Myślę, że mnie więcej nie zaczepi. I dobrze, ale w bloku mam przechlapane. Jednej dewotce powiedziałam, że jestem Żydówką, przy drugiej prawomyślnej katoliczce "obrażałam" księży, no po prostu szatan musi we mnie siedzi. Aż dziw, że wody święconej się nie boję, ale to może przez to, że w razie zagrożenia mogłabym napastnikowi dać w łeb kropidłem.

Urzędnicy Pana B

 

I na dzisiaj to by było na tyle. 

Obrazek złowiony w sieci.