Szukaj na tym blogu

sobota, 6 lipca 2013

O drodze do szczęścia i o tym, że nie wiem, po co piszę bloga

słonecznikowa droga znaleziona w sieci


Nie ma drogi do szczęścia. To szczęście jest drogą.- mówi buddyjskie powiedzenie, więc śpiewam sobie pod nosem: „szczęśliwej drogi już czas, mapę życia w sercu masz” i cieszę się dzisiejszym dniem. Tego samego życzę wszystkim zaglądającym na mojego bloga.

A tak a`propos bloga. Nie jestem specjalnie aktywną blogerką, bo brakuje mi czasu, a poza tym, wciąż mam wątpliwości, co do sensu prowadzenia tego bloga. Kiedy zaczynałam miałam plan, któremu blog miał służyć. Jednak jakoś tak się ułożyło, że zajęłam się czym innym i plan nie wypalił. I tak, zamiast bloga tematycznego uzupełnionego moimi wpisami zostały tylko te wpisy o wszystkim i o niczym. 

I tak sobie piszę... No właśnie. Chyba nie za bardzo wiem po co. Nie muszę się nikomu tłumaczyć, ale sama chciałabym mieć jasność, której mi w tym temacie brak.  Co prawda jestem typem ekstrawertyka, więc dzielenie się z innymi moim odbiorem świata jest zgodne z moją naturą, ale do ekshibicjonizmu mi daleko, więc nie czuję potrzeby informowania wszystkich dookoła o swoim prywatnym życiu. To, że podpisuję się własnym nazwiskiem, też ogranicza, dlatego muszę się cenzurować. Nie wszystko jest na sprzedaż, więc część tego co mnie dotyczy zachowuję dla siebie i najbliższych. Dlatego nie można powiedzieć, że blog jest moim pamiętnikiem. Nie rozdzielam swojego życia na to realne i wirtualne, więc w tym co piszę jest prawda o mnie, o tym jak postrzegam otaczającą mnie rzeczywistość, co myślę o ludziach, itp. Ale kogo to interesuje oprócz moich znajomych? Nikogo. Czy zatem jest jakiś uzasadniony powód, żeby puszczać moje widzimisię w cyberprzestrzeń? No, nie wiem. Muszę to jeszcze  przemyśleć. A, że najlepiej myśli się z zamkniętymi ustami, to mogę na jakiś czas zamilknąć. Zostawiam Wam koniczynkę na szczęście.





poniedziałek, 1 lipca 2013

Zaczynam od nowa



Nowy dzień, nowy tydzień, nowy miesiąc... nowa nadzieja. I tego będę się trzymać, bo to najlepszy sposób żeby życie było znośne. Tak podpowiada mi doświadczenie, a że z doświadczenia trzeba korzystać, to idę sprawdzić, co dobrego niesie dziś  życie.

Nie ma wyboru, nie ma na to rady

zdjęcie znalezione w sieci

Za mną pogodna niedziela, którą spędziłam z bliskimi. Nie wydarzyło się nic złego, a mimo to, z tyłu głowy czaił się smutek. Słowa wiersza Poświatowskiej, wspomnienia o tych, których już nie ma, lęk przed utratą. I nie pomagała świadomość, że przemijanie, jak wszystko w życiu, ma dwojaką naturę, więc czasem przynosi ulgę. Coś się kończy, coś się zaczyna. Ale, w tym co pomiędzy, jest trudny do przeżycia czas.

Jutro pogrzeb Pani Heleny. E bardzo cierpi z powodu śmierci Mamy i boi się, że czeka ją kolejna strata. Jej Tata, trzeźwo myślący, pragmatyczny starszy pan, powiedział, że ma przeczucie, że też  niedługo umrze i znów będzie razem z żoną. E boi się tym bardziej, że jej ojciec zawsze daleki był  od jakiejkolwiek egzaltacji. Widocznie życie w pojedynkę po 63 latach przeżytych w małżeństwie  stało się dla Pana Jana niewarte zachodu. A jak człowiek traci sens życia to traci też życie.

Smutno. Smutno i straszno, bo kochając wystawiamy się też na cierpienie. Ale bez miłości jesteśmy martwi za życia, więc nie ma wyboru. 





czwartek, 27 czerwca 2013

Mijamy

Mijam, mijasz, mijamy

ja minę
ty miniesz
on minie
mijamy
mijajmy



Dzisiaj przemijanie odczuwam dotkliwiej. Zmarła Pani Helena, Mama mojej Przyjaciółki. Odeszła spokojnie, cicho, tak jak żyła. E do ostatniej chwili trzymała Ją za rękę. Minęło jedno ludzkie istnienie, odszedł jeden dobry człowiek, dzięki któremu życie wokół było trochę lepsze. Została pamięć i smutek, że już nigdy...

Niech spoczywa w spokoju

niedziela, 23 czerwca 2013

Dziękuję za pamięć i za całą resztę















Kumken – mówi mój wnuk, gdy przypominam mu, że powinien za coś podziękować. Nie wiem, dlaczego w jego słowniku „dziękuję”  to „kumken”, dlaczego wciąż woli mówić w swojej gwarze, ale cieszę się, że rozumie istotę sprawy. Mały podkreśla swoje „dziękuję” zabawnym potakiwaniem i pochylaniem główki. Nikt go tego nie uczył, więc wygląda na to, że do głosu dochodzi sama natura i podpowiada mu, żeby skinieniem głowy podkreślał szacunek dla tego komu dziękuje. 

Chciałabym żeby umiał odczuwać i okazywać wdzięczność, więc staram się go tego uczyć. Jestem głęboko przekonana, że gdy dziękowanie staje się nawykiem, to życie jest dużo bogatsze i o wiele łatwiejsze.

Przeczytałam gdzieś, że niektórzy ludzie nie lubią okazywać wdzięczności, bo obawiają się, że ten komu coś zawdzięczają zdobędzie nad nimi przewagę, zdominuje ich albo uzna za słabeuszy. Nie bardzo to rozumiem. Skąd w ludziach takie asekuranctwo, taka małostkowość i pycha. Żeby bać się wyrażenia komuś wdzięczności trzeba mieć straszne kompleksy albo rozdęte pychą ego, co, choć to dziwne, czasami idzie w parze. Żal mi ludzi, którzy tak postępują. Nie wiedzą, jak wiele tracą.

Dziękowanie jest przyjemne, i to nie tylko wtedy, gdy nam dziękują. Dlatego nie skąpię podziękowań innym ani sobie. Lubię to ciepełko w serduchu, gdy przekonuję się, że mogę na kimś polegać, że ktoś robi dla mnie coś miłego, że komuś zależy na moim dobru, że ktoś daje mi swój czas i uwagę, itp. i itd. Może dlatego, że dziękowanie jest dla mnie czymś przyjemnym, nie mam nawet najmniejszych problemów z okazywaniem wdzięczności.  I, jak ten kelner, wszystkim gorąco polecam odpłacanie wdzięcznością za każdy dobry gest, za poświęcony czas, za miłe słowo.

A ja pięknie dziś dziękuję moim Przyjaciółkom, które zawsze mnie wspierają, gdy na dłużej zamilknę sprawdzają, czy u mnie wszystko w porządku. I tak, chociaż zaczęłam od przysłowiowego pieca to dobrnęłam w końcu do sedna.

Serdeczne dzięki. U mnie wszystko ok - same stare bidy, nowych na szczęście brak- cieszę się że żyję i Wam też życzę dużo zadowolenia z życia. Mało mnie, bo upały mnie męczą, doba nijak nie chce się wydłużyć, sprawy do załatwienia nie chcą się same załatwić. Poza tym, prawie codziennie jestem u E. A jak już wrócę do domu, to jakoś nie chce mi się gadać. Duża buźka.   
Wasza wdzięczna Basia