Jak w
tytule – siedzę w spokoju, mam się dobrze i pilnuję, żeby nie
spłoszyć tego szczęścia, które mam. Za drzwiami mojego domu
jest pewnie dużo innych szczęść, których mogłabym pragnąć,
ale... to, które mam na razie mi wystarcza, dobrze się z nim czuję,
jest na moją miarę.
Częścią
składową mojego poczucia szczęścia jest czas na czytanie. Leżę
sobie z książką, składam literki i czuję się fantastycznie.
Dzisiaj czytałam opowiadania B. Ferrero a jedno z nich szczególnie
chciałabym zapamiętać. A że coraz bardziej sklerotyczna się robię, więc: zapamiętać znaczy się zapisać.
* * *
Niemiecki
poeta Reiner Maria Rilke przez pewien czas mieszkał w Paryżu. Na
uniwersytet chodził codziennie ulicą bardzo uczęszczaną w
towarzystwie pewnej koleżanki Francuzki. Na jednym narożniku tej
ulicy siedziała żebraczka, która prosiła przechodniów o
jałmużnę. Kobieta siedziała zawsze na tym samym miejscu, bez
ruchu, jak jakiś posąg, z wyciągniętą ręką, nie podnosząc
oczu na osobę, która jej coś dawała.
Rilke
nigdy jej nic nie dawał. Jego koleżanka natomiast wręczała
żebraczce jakąś drobną monetę. Pewnego dnia młoda Francuzka
zdziwiona zapytała go:
-
Dlaczego nigdy nic nie dajesz tej kobiecie?
Rilke,
ponieważ był poetą, odpowiedział:
-
Winniśmy darować coś jej sercu, a nie jej rękom!
Po
kilku dniach Rilke przyszedł ze wspaniałą różą, dopiero co
rozkwitłą i włożył ją do ręki żebraczki... i
zdarzyło się coś nieoczekiwanego: żebraczka podniosła oczy,
spojrzała na poetę, z trudem wstała, ujęła jego rękę i
ucałowała ją. Potem odeszła przyciskając różę do serca.
Przez
tydzień nie było jej widać. Po 8 dniach żebraczka znów siedziała
na zwykłym miejscu, na narożniku ulicy. Milcząca i nieruchoma, jak
zawsze... Z czego ona żyła w tych dniach, w których nic nie
użebrała? – spytała Francuzka.
Rilke
odpowiedział: - Żyła różą.
obrazek złowiony w sieci
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz