Szukaj na tym blogu

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą życiowe zakręty. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą życiowe zakręty. Pokaż wszystkie posty

środa, 17 grudnia 2014

Jak naucza mistrz Jan Twardowski




„W życiu rodzinnym dobrze jest częściej mówić „dziękuję” niż „proszę”. Z najbliższymi bywa tak, że możemy się do nich i zbliżać i oddalać. Spróbujmy częściej zbliżać się, dziękując im, za rzeczy najprostsze, na przykład za to, że nie przeszkadzali w drzemce i nie krzyczeli, nie ryczeli, nie przybijali obrazka do ściany, nie powtarzali liczebników po angielsku na głos. Miłość musi być cierpliwa, żeby umieć przetrwać.”

Życia rodzinnego mi nie brakuje, ale... na gwałt potrzebuję anielskiej cierpliwości i siły wołu. Wszyscy bierzemy życiowe zakręty i to w ilościach hurtowych. Młodsi pracują po 12 godzin na dobę, ja na spółkę ze Ślubnym zabezpieczamy tyły, walcząc jednocześnie z rozlicznymi chorobami, wnuk wszedł w okres buntu czterolatka, więc... starając się nie zwariować od nadmiaru rodzinnych więzów, łatam odpadające skrzydła, żeby mieć siłę dziękować. 


Łatwo nie jest, ale próbować trzeba, bo alternatywą jest rzucanie się sobie do gardeł. 
A przyznam szczerze, że coś mnie ostatnio kły swędzą...






















obrazki złowione w sieci