„W
życiu rodzinnym dobrze jest częściej mówić „dziękuję” niż
„proszę”. Z najbliższymi bywa tak, że możemy się do nich i
zbliżać i oddalać. Spróbujmy częściej zbliżać się, dziękując
im, za
rzeczy najprostsze, na przykład za
to,
że nie przeszkadzali w drzemce i nie krzyczeli, nie ryczeli, nie
przybijali obrazka do ściany, nie powtarzali liczebników po
angielsku na głos. Miłość
musi być cierpliwa, żeby umieć przetrwać.”
Życia
rodzinnego mi nie brakuje, ale... na
gwałt potrzebuję anielskiej cierpliwości i siły wołu. Wszyscy
bierzemy życiowe zakręty i to w
ilościach hurtowych. Młodsi
pracują po 12 godzin na dobę, ja na spółkę ze
Ślubnym zabezpieczamy tyły, walcząc jednocześnie z rozlicznymi
chorobami, wnuk wszedł w okres buntu czterolatka, więc... starając
się nie zwariować od nadmiaru rodzinnych więzów, łatam
odpadające skrzydła, żeby mieć siłę dziękować.
Łatwo
nie jest, ale próbować trzeba, bo alternatywą jest rzucanie się
sobie do gardeł.
A przyznam szczerze, że coś
mnie ostatnio kły swędzą...
obrazki złowione w sieci
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz