Szukaj na tym blogu

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą awantura. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą awantura. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 1 grudnia 2011

Wiedzą sąsiedzi a woleliby nie wiedzieć

Jest takie przysłowie: „Wiedzą sąsiedzi, jak kto siedzi”, a często woleliby nie wiedzieć. 


Ja na przykład, byłabym bardzo wdzięczna gdybym nie słyszała dzisiejszej awantury u sąsiadów, mieszkających piętro niżej. Do tej pory trzęsę się jak galareta, chociaż przecież to nie moja sprawa i nie mój problem. Jednak nie umiem się całkowicie zdystansować, bo patrzenie, nawet z boku, jak komuś rozwala się życie, nie należy do przyjemności.


Kiedyś to była normalna rodzina, z dwójką dzieci, z psem, taka, jakich wiele. Teraz też jest taka, jakich wiele w domach gdzie króluje wóda. Dzieci odeszły - na szczęście zdążyły dorosnąć zanim drogi tatuś sięgnął dna. Żona została, bo nie ma dokąd odejść, więc nawalony jak stodoła pan i władca wzywa na nią policję, drąc się na całe gardło, że „ ta k…. zakłóca mir domowy”. Skąd o tym wiem? Cóż, sąsiad ma donośny głos, szczególnie po pijaku a ściany cienkie i po korytarzu głos się niesie jak w studni.


Alkoholizm to straszna choroba, ale alkoholik ma jakiś wybór, np. może podjąć leczenie.  A jaki wybór ma jego rodzina? Teoretycznie może go opuścić, tylko, dokąd ma pójść. Nie rozumiem, dlaczego pomimo nowelizacji systemu prawnego pijak wciąż jest bardziej chroniony niż jego rodzina. I niestety, to nie jest jedyna rzecz, której nie potrafię zrozumieć w stosunkach państwo-obywatel.