Szukaj na tym blogu

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą historyjka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą historyjka. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 13 lipca 2020

Mamo napisz o tym

Mamo napisz o tym, powiedziała moja córcia, która podobnie jak ja nie znosi ściemy. No to piszę. Dziecka trzeba się słuchać, bo ktoś nam musi podać tę szklankę wody na starość.

Na wstępie powiem, że ja nigdy nie staję za kimś, bez sprawdzenia, czy aby na pewno wiem, za kim się opowiadam. Tak samo, jak nigdy nie odrzucam kogoś tylko przez to9, że inni odrzucają. Dlatego, jak w wyborach mam oddać na kogoś swój głos, to sprawdzam, kim ten ktoś jest, jaki ma program, co sobą reprezentuje i kogo popiera. Z tego powodu oglądałam wystąpienia wyborcze wszystkich kandydatów w I i II turze wyborów. 

Inni chyba tak nie robią, wnioskuję z wyniku wyborów, dlatego mamy co mamy. Niesamowicie wkurzają mnie ludzie, którzy deklarują, że polityka ich nie interesuje, nie sprawdzą na kogo tak naprawdę chcą zagłosować, ale lecą wrzucić głos do urny. Jeżeli inni robią tak, jak ja, ale dalej głosują, na tych, którzy obiecują gruszki na wierzbie, a cichcem rozwalają demokrację, to znaczy, że Ci głosujący  wydzierżawili głowę od jakiegoś durnia. Jak można chcieć oddać całą władzę w jedne ręce? Nie rozumiem. Rewolucja pożera własne dzieci, więc kaczyzmrewolucja też zacznie. Jednak, żeby to wiedzieć trzeba znać historię i nie mieć sklerozy, jak większość wyborców 60+, która zapomniała swoje doświadczenia z PRL. Ale dość przytyków, wracam do tematu.

Obejrzałam ostatnie wiece wyborcze Trzaskowskiego i Dudy. Mało tego, wiec Dudy oglądałam dwa razy, bo ja jednak za głupia jestem, żeby od razu zrozumieć, jakimi to meandrami płynie myśl człowieka, który "nie posiada inteligencji, bo w to miejsce ma wykształcenie", jak mawia Star, moja mądra koleżanka.


Podczas całej kampanii wyborczej Duda głównie mnie straszył i zniesmaczał, a na koniec tak mnie ubawił, że aż się popłakałam ze śmiechu. Żeby nie śmiać się sama, dzielę się z innymi, bo tylko śmiech może nas uratować przed tym zalewem głupoty, która została przez rządzących nobilitowana do miana "ichniej prawdy".

Dla porządku wklejam link, żeby ktoś nie posądził mnie, że zmyślam, bo niektórym może być trudno uwierzyć, że aż tak można bredzić. Duda udowadnia, że można. Podaję czas najzabawniejszego fragmentu: 19,17-20,04, bo zdaję sobie sprawę, że obejrzenie całego wystąpienia jest mordęgą.

We wspomnianym fragmencie nagrania widać, że Andrzej Duda przeszedł sam siebie w opowiadaniu elektoratowi bajek z mchu i paproci. Cytuję słowo w słowo, żeby Boże broń, niczego nie uronić, jakby się komuś nie chciało oglądać nagrania. Ja jednak namawiam, żeby obejrzeć wskazany fragment, bo słowo pisane nie odda tej ekstazy i aktorskiego zaangażowania, które Duda włożył w tę historię, jak z Rodziewiczównej, chociaż literacko znacznie słabszej.

"Kiedy jechaliśmy przez Kujawy dudabusem  to jak to na Kujawach, pola, pola, pola, piękny widok, piękna pogoda dudabus mknie. 
Poranek, ja patrze. 
Nie ma żadnych domów dookoła, wokół pola. Stoi kapliczka przydrożna i przy tej kapliczce stoi kobieta, dziewczyna z dwoma chłopcami, trzymając ich za ręce, a w drugich rękach chłopcy trzymają polskie flagi, małe chorągiewki i machają. 
Pani specjalnie przyszła z tymi dziećmi po to, żeby nam pomachać, żeby pomachać przejeżdżającemu dudabusowi i pomachać mnie i całej załodze dudabusa, muszę wam powiedzieć, że było to niesamowite."

Noooo, to było rzeczywiście niesamowite. Zmieścić w niecałe dwie minuty tyle banału i bogoojczyźnianej fantastyki, to trzeba umieć.  Ci chłopcy trzymający w
"drugich rękach" te chorągiewki i jeszcze przydrożna kapliczka w tle, no czy można lepiej ściemniać? Na pewno można, ale Duda widocznie nie potrafi. Poza tym, on przecież mówił do prostego człowieka, a prosty człowiek wg założeń PiS, jest głupi i wszystko kupi. I tu muszę oddać pisowi, że trafnie ocenia swój elektorat.

Ja do elektoratu PiS nie należę, więc lubię wiedzieć, co i po co ktoś mówi. Dlatego zastanawiałam się, co powoduje, że człowiek z tytułem doktora tak bredzi. Najpierw pomyślałam,  że coś mu nie stykało, na linii mózg - język, bo chwilę przed przytoczoną tu historią, powiedział, że serce ściskało mu się ze wzruszenia, więc  może miał zablokowany dopływ tlenu do mózgu i dlatego tak popłynął. Ale tu włączył się mój mąż, który oglądał ze mną wiec. 
- No nie żartuj, przecież Duda od początku uprawiał bajkopisarstwo i głównie bredził - powiedział, bo lubi pozbawiać mnie złudzeń.  
Nie sprzeczałam się, bo mąż pilniej śledził wszystkie wystąpienia Dudy, więc mógł więcej wiedzieć. A ja tak mam, że z faktami nie dyskutuję.

Mam jednak, kilka pytań, które mnie nurtują po wysłuchaniu tej łzawej historii.
Skąd na odludziu wzięła się matka z dziećmi z drugimi rękami, skoro wokół nie było żadnych  zabudowań?
Co na to, Rzecznik Praw Dziecka, że rodzona matka wlecze dzieci bladym świtem pod kapliczki na odludziu, gdzie co nie daj Bóg, mogą spotkać księdza pedofila?
Czy ABW albo CBŚ sprawdziło skąd rzeczona matka wiedziała, kiedy i jaką trasą będzie jechał dudabus? Bo przecież przy przeciekach do nieodpowiednich osób, to głowa państwa mogła być zagrożona. I od razu dodam, że  nie tyle chodzi mi o tę głowę, co o jakość pracy służb.
No, chyba, że to dobrze doinformowany działacz PiS, wywlókł dzieci i matkę z łóżek, żeby ich dowieść pod kapliczkę, żeby se mogły drugimi rękami pomachać.
Dlaczego wreszcie Duda nie zatrzymał tego dudabusa, żeby podziękować matce i synkom z drugimi rękami?  Chyba tak by wypadało zrobić. Powiedzenie na wiecu, że jak pani go ogląda, to on pani dziękuje, to chyba jednak za mało. 
A co z podziękowaniem synkom z drugimi rękami? Namachały się chłopaki dudabusowi i nawet marnego dziękuję nie usłyszały. To jest bardzo niewychowawcze i świadczy o przedmiotowym traktowaniu dziecka. O ile pani, miała szansę usłyszeć podziękowania w telewizji, to dzieci chyba nie oglądają przed północą TVPinfo. W epoce, która teraz wraca, to pierwsi sekretarze przynajmniej głaskali dzieci po główkach. A teraz nic? To muszę zaprotestować, bo takie postępowanie bardzo mi się nie podoba.

Na koniec tego długiego wpisu (chciałyście to macie, było protestować, że piszę kobylaste posty) chcę wrócić na chwilę do Agaty Dudy, żony rezydenta w pałacu prezydenckim. 

Jak wszyscy wiedzą, ta pani przez pięć lat milczała, jak ta żona Lota. Aż tu na wieczorze wyborczym tak w niej wezbrały te niewypowiedziane słowa, że rzuciła się na mikrofon i małżonek prawie siłą musiał jej bronić dostępu do elektoratu, bo akurat  był zaplanowany  hymn. Ale kobita się uparła i jednak przemówiła. I powiem Wam, że wolałam jak siedziała cicho, bo wtedy miałam złudzenia. Niestety. Okazało się, że państwo Dudowie, jak to się mówi, są po jednych pieniądzach. Co to za tłumaczenie, że ona siedziała, jak mysz pod miotłą, gdy działy się ważne sprawy, bo ona w ten sposób protestowała przeciwko złym mediom. Co za hipokryzja się z tej kobity wylała. Przecież miała do dyspozycji te dobre pisowskie media i tam mogła mówić tak jak robił to jej mąż, będący stałym gościem TVP. No chyba, że ona udawała niemowę, żeby w zawoalowany sposób protestować przeciw Tvpis, to wtedy zwracam honor. TVP jest tak publiczna, jak publiczny szalet, bo oba te podmioty dają podobny produkt.

Jednak ten woal był tak szczelny, jak ta smoleńska mgła, więc nikt nie wiedział, o co chodzi i niepotrzebnie kobita siedziała przez pięć lat z gębą na kłódkę. 
I na dzisiaj to by było na tyle.

Rysunek kapliczki złowiony w sieci. Niestety bez chłopców, którzy mają drugie ręce. 

środa, 21 września 2011

Cały dzisiejszy dzień...

Cały dzisiejszy dzień spędziłam poza domem; rano byłam u okulisty, w południe odwiedziłam koleżankę, po wizycie u koleżanki poszłam na zakupy, wieczorem byłam na zajęciach jogi. Do domu doczołgałam się ledwie ciepła przed godziną dwudziestą. Jedenastogodzinny maraton dał się we znaki moim kościom i mięśniom, ale nie żałuję, bo fajnie spędziłam czas.

Przed gabinetem okulisty miałam darmowy kabaret w wykonaniu małżeństwa emerytów.
- Po coś ty mnie przywlekła do tego lekarza? - spytał mąż zniecierpliwiony oczekiwaniem.
- Jak po co? Przecież gorzej widzisz - odpowiedziała żona.
- Kto ci powiedział, że gorzej widzę? Dobrze widzę.
- Akurat! Jak dobrze widzisz, to czego włazisz mi w garnki?
- Bo głodny jestem.
- Co ty gadasz? Myślałby kto, że cię głodzę.
- A co, nie? Ciągle w kółko powtarzasz, że się przejadam.
- Powtarzam, bo jesteś głuchy. Powinieneś pójść do laryngologa.
- Nigdzie nie będę chodził. Jak cię nie widzę i nie słyszę, to lepiej się czuję - burknął zirytowany małżonek, któremu najwyraźniej nic, oprócz żony, nie dolegało.
Nie wiem co było dalej, bo weszłam do gabinetu.

Prosto od okulisty pojechałam do Klaudyny, która zaprosiła mnie na pogaduchy i ciasto własnej roboty. Było bardzo miło, więc ani się obejrzałam jak minęło trzy godziny i musiałam się zbierać.

Po drodze na zajęcia jogi zajrzałam do kilku sklepów, bo chcę sobie kupić jakieś wygodne zimowe buty. Niestety, butów jeszcze dla mnie nie wyprodukowali, więc chwilowo wstrzymałam się z zakupem. Zahaczyłam też o księgarnię i wsiąkłam na dobre. Po 30 minutach wyszłam ze zbiorem opowiadań „Wolność. Istota bycia człowiekiem“ i książeczką dla Niutka. Może to głupie kupować 6 miesięcznemu dziecku książki, ale nie mogłam się oprzeć. Ilustracje w książce są cudne a dodatkowo są plastikowe zwierzątka, którymi maluch może poruszać.

Na dzisiejszych zajęciach mantrowaliśmy przy muzyce. Prowadzącą była przemiła dziewczyna o pięknym głosie. Złapałam trochę dobrej energii i cała szczęśliwa wróciłam do domu.