Szukaj na tym blogu

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą joga. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą joga. Pokaż wszystkie posty

piątek, 2 marca 2012

Co daje mi joga


Od pół roku regularnie ćwiczę jogę. Mogę więc powiedzieć, że kiedyś się nią interesowałam a teraz praktykuję. Jest wiele rodzajów jogi, ale mi najbardziej odpowiada bhaktijoga. Moja ścieżka rozwoju wije się po bardzo skalistej drodze jednak pocieszam się, że najważniejsze jest to, że wciąż próbuję od nowa i od nowa.

Gandhi twierdził, że: ”Nie ten jest joginem, który siedzi i ćwiczy oddychanie, lecz ten, który patrzy na wszystko sprawiedliwym okiem i widzi inne istoty w sobie.” Kiedy pierwszy raz przeczytałam te słowa pomyślałam, że są bardzo bliskie współczesnej psychologii. Rzeczywiście człowiek, który się rozwija zaczyna dostrzegać jak bardzo jest podobny do innych. Idąc dalej pomyślałam, że: Nie ten jest szczęśliwy, kto na oślep goni za szczęściem, lecz kto potrafi szczęście znaleźć w sobie. Ja odkrywam swoje szczęście również przy pomocy jogi.

Uczucie przepływu i dziwnego zawieszenia w czasie, to duża frajda a joga dostarcza jej w dużych ilościach. Mantrowanie przypomina wpadanie w korkociąg a na końcu jest błogi spokój. I to jest to.



środa, 16 listopada 2011

Trzeba próbować

Jak w każdy wtorek byłam na zajęciach jogi, wysłuchałam wykładu, medytowałam a wszystko po to, żeby lepiej się czuć i lepiej żyć.

W drodze powrotnej spotkałam sąsiadkę, z którą zamieniłam kilka zdań. Sąsiadka skarżyła się na bezsenność, więc zaproponowałam jej, żeby spróbowała medytacji. Wiadomo, medytacja uspokaja umysł, wycisza, więc może zmniejszyć napięcie, które uniemożliwia spokojny sen.

Sąsiadka pokiwała głową i stwierdziła, że ona ma tak ciężko, że jej joga nie pomoże. I, jeżeli coś mogłoby jej pomóc, to całkowita odmiana losu. Nie chciałam być wścibska, więc nie wypytywałam o szczegóły. Znamy się tylko z widzenia, ale wydawało mi się, że w jej życiu nie ma jakichś wielkich dramatów jednak przecież mogę się mylić.

Nie rozumiem tylko, dlaczego sąsiadka nie chce przynajmniej spróbować jakoś sobie pomóc. Przecież zawsze można coś zrobić, żeby było lepiej, chociaż odrobinę lepiej. Jeżeli nie joga, to może jakieś inne ćwiczenia albo zajęcie się jakimś hobby, które da trochę radości. Sposobów na poprawienie jakości życia jest wiele, dlatego i im jest gorzej tym bardziej trzeba szukać swojego. To lepsze niż rezygnacja i pielęgnowanie poczucia bezsilności.

Przypomniał mi się taki kawał, który zabawnie pokazuje, do czego prowadzi bierność.

Sala kinowa, na ekranie komedia, widzowie się śmieją. Ale nie wszyscy. Jeden z widzów siedzi z miną męczennika, żałośnie pojękuje a pod koniec filmu zaczyna płakać, budząc ciekawość siedzących obok. Kiedy seans się kończy i zapala się światło, sąsiad płaczącego widza zadaje mu pytanie.
- Przepraszam, dlaczego pan tak jęczał i płakał?
- Jakby pan sobie przyciął krzesłem jajka, to też by pan płakał.
- A nie mógł pan wstać?
- No mogłem, ale mi się nie chciało.