Szła, szła i przyszła jesień złocista. Zaczęła się szelestem liści strącanych chłodnym powiewem wiatru, śpiewem ptaków zbierających się do odlotu, które rozćwierkały się na gałęziach by po chwili poderwać się do lotu tworząc na niebie wirujące koło. Ten cudny widok namalował się przed moimi oczami, kiedy leżałam sobie na balkonie, grzejąc kości w promieniach wrześniowego słońca.
Przedpołudnie spędziłam leniwie na leżaczku, ale resztę dnia miałam pracowitą. Zrobiłam zakupy na weekend, posprzątałam mieszkanie, ugotowałam obiad na dwa dni, zrobiłam pranie, byłam na spacerze z Niutkiem a teraz leżę i kwiczę, bo wszystko mnie boli. Czuję się jakbym się zderzyła z pociągiem, ale mówi się trudno. Mój pociąg do życia jest za duży, żebym zajmowała się tylko chorowaniem.
W nagrodę, za to że byłam taka pracowita, kupiłam sobie korale z kamienia nazwanego piaskiem pustyni. Rdzawo-złote kuleczki na srebrnym druciku osłodzą mi cierpką stronę mojego życia. Poza tym, dalej trzymam się swojej tezy, że jak ubywa urody, to zawsze można kupić koraliki.
A’propo urody. Jesień jest niesłychanie urodziwa, chociaż przywiędła i chimeryczna, to dlaczego dojrzałe kobiety tak wstydzą się swojego wieku, nie rozumiem. Młynarski w swojej piosence prosił: „Dziewczyny, bądźcie dla nas dobre na wiosnę“, a ja, bez proszenia, będę dla siebie dobra jesienią. Moje hasło na dziś: Koraliki dla urody, wiersz dla ducha i uśmiech od ucha do ucha.
* * *
J e s i e ń - L. Staff
Jesień mnie cieniem zwiędłych drzew dotyka,
Słońce rozpływa się gasnącym złotem.
Pierścień dni moich z wolna się zamyka,
Czas mnie otoczył zwartym żywopłotem.
Ledwo ponad mogę sięgnąć okiem
Na pola szarym cichnące milczeniem.
Serce uśmierza się tętnem głębokiem.
Czemu nachodzisz mnie, wiosno, wspomnieniem?
Tak wiele ważnych spraw mam do zachodu,
Zanim z mym cieniem zostaniemy sami.
Czemu mi rzucasz kamień do ogrodu
I mącisz moją rozmowę z ptakami?
Jestem kobietą, która ma już życia popołudnie, ale starość ignoruję na ile się da. Tytuł bloga odnosi się do tego, że jeżeli popatrzymy na życie jak na górę, to ja już schodzę ze swojej góry, a kto chodził po górach wie, że schodzi się trudniej. Jednak smęcę umiarkowanie, bo wolę się śmiać. A że potrafię się śmiać również z siebie to powodów do śmiechu mi nie brakuje. Na blogu piszę o swoich i nie swoich potyczkach z życiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz