Jestem kobietą, która ma już życia popołudnie, ale starość ignoruję na ile się da. Tytuł bloga odnosi się do tego, że jeżeli popatrzymy na życie jak na górę, to ja już schodzę ze swojej góry, a kto chodził po górach wie, że schodzi się trudniej. Jednak smęcę umiarkowanie, bo wolę się śmiać. A że potrafię się śmiać również z siebie to powodów do śmiechu mi nie brakuje. Na blogu piszę o swoich i nie swoich potyczkach z życiem.
Szukaj na tym blogu
czwartek, 29 sierpnia 2013
środa, 28 sierpnia 2013
Lubię oglądać fotografie...
Lubię oglądać
fotografie, te w starych albumach, te ilustrujące teksty, te
wystawione do różnych konkursów. W konkursie Nikon Photo Contest
2012-2013 zdjęcie wykonane przez Marcina Ryczka zdobyło pierwszą
nagrodę w kategorii "Najbardziej popularna fotografia"
oraz drugą nagrodę w konkursie głównym.
Podobało mi się też
kilka innych zdjęć, więc wkleiłam je na bloga, żeby móc do nich
kiedyś wrócić. A może Wam też się spodobają.
![]() |
fot. Murathan Ozbek |
![]() |
fot. Diego Chavarro |
![]() |
fot. Gobotoru |
![]() |
fot. Chang Feng |
![]() |
fot. Shuchen Lang |
wtorek, 27 sierpnia 2013
Trafiło mi się jak ślepej kurze ziarno
Dawno, dawno temu na moją pocztę
zaczęły przychodzić pozytywne cytaty ze strony http://www.pozytywnemysli.pl/ Od tamtej pory
dość często czytałam sobie co tam wymyślili mądrzejsi ode mnie.
Kiedy parę miesięcy temu dostałam plik PDF ze zbiorem pozytywnych
cytatów rzuciłam go na laptopa i wyrzuciłam z pamięci, to
ostatnie przychodzi mi z coraz większą łatwością. Na zapomniany
plik trafiłam kiedy przenosiłam dane na nowego laptopa. Wzięłam
się za czytanie i spotkała mnie miła niespodzianka, bo wśród
cytowanych znalazłam swoje nazwisko. Można powiedzieć, że trafiło
mi się jak ślepej kurze ziarno. Ale i tak się cieszę.
Uwaga. Chwalę się.
Nie lećmy na autopilocie życiowych schematów, włączmy mózg i róbmy z niego użytek. Nasze życie się nie zmieni jeżeli będziemy uporczywie trzymać się jednego sposobu działania, bez wyciągania wniosków, czy przynosi on oczekiwany efekt. Barbara Anna Serwin |
|
Sukces
to drabina, po której nie sposób wspiąć się z rękami w
kieszeniach. |
|
Philip
Wylie Co z tego, że stoisz na środku skrzyżowania, jeżeli nie masz chęci, by iść dokądkolwiek? Antoine de Saint-Exupéry |
|
poniedziałek, 26 sierpnia 2013
Powtarzam się? Nie szkodzi
W drodze ze sklepu przyglądałam się
przechodniom. Gdyby sądzić po minach to większość mijających
mnie ludzi nie była specjalnie szczęśliwa. Grymas niezadowolenia
na twarzy, zacięte usta, smutne oczy, zupełna obojętność wobec
tych, którzy są obok, i ani śladu uśmiechu. Odruchowo przejrzałam
się w wystawowej szybie, czy też tak wyglądam. Uspokoiłam się, bo
choć nie wyglądałam na bardzo szczęśliwą, to na nieszczęśliwą
też nie.
Nie sądzę, żebym miała lepiej niż
inni, ale mimo to wyglądam na bardziej zadowoloną.
Nie jestem hurra optymistką, bo widzę
wiele ciemnych stron życia, a moja refleksyjna natura przyciąga do
mnie niczym magnes smutki duże i małe. A jednak bilans końcowy
wychodzi mi na plus.
Może powodem mojego zadowolenia jest
brak wygórowanych wymagań? Bo rzeczywiście, staram się żyć
szczęśliwie w tych warunkach jakie mam. Natura nie obdarzyła mnie
dobrym zdrowiem, los poskąpił bogactwa, moje pięć minut szybko
się skończyło, z głupoty zaprzepaściłam kilka talentów i
możliwości, ale... mimo to nie jest źle.
Żyję. Mam wokół siebie ludzi,
których kocham i którzy mnie kochają. Mam ciepły i spokojny dom.
Bogata nie jestem, ale stać mnie na płacenie rachunków i mogę
sobie pozwolić na drobne przyjemności. Czy to mało? Moim zdaniem
nie. A bez willi z basenem, konta z wielką ilością pieniędzy,
ekskluzywnego samochodu, urlopu na egzotycznych wyspach, mogę żyć.
Niechętnie, ale jednak. Więc co miałoby mnie unieszczęśliwiać i pozbawiać radości
życia? Jak bym chciała, to bym coś znalazła, ale nie chcę. Wolę
się skupiać na tym, co dobre. Zamiast analizować jakich luksusów
los mi poskąpił doceniam to, co mi dał.
Kiedyś zastanawiałam się jacy ludzie
mają w życiu najgorzej. Oczywiście nie chodziło mi o to, żeby
jak najszybciej do nich dołączyć, ale przeciwnie, nie pójść tą samą drogą, która
prowadzi do rozgoryczenia. I tak,
moje rozmyślania doprowadziły mnie do wniosku, że najgorzej mają
ludzie, którzy chcą zawsze mieć łatwo, lekko i przyjemnie.
Nie odkryję Ameryki, jak powiem, że każdemu człowiekowi towarzyszy jakiś rodzaj cierpienia, bo życie nie jest linią prostą, wznoszącą się wprost do nieba.
Ludzie na ogół to wiedzą, jednak nie chcą przyjąć do
wiadomości, że wykres ich życia może być sinusoidą i trzeba się
z tym pogodzić. Obraz świata jest dualistyczny, więc spotykają
nas rzeczy dobre i złe, pogodna aura przechodzi w burzową, radość
miesza się z cierpieniem, spokój z niepokojem, itd.
Unikanie za wszelką cenę
nieprzyjemnych aspektów naszego życia prowadzi najczęściej do
większego cierpienia, rozczarowania sobą i swoim życiem. A drogi
na skróty najczęściej prowadzą na manowce. Drzwi do szczęścia
dają się otwierać tylko kluczem, więc stratą czasu i sił jest
szukanie wytrycha.
Dlatego coraz rzadziej
wybieram to co łatwiejsze zamiast tego co ważniejsze.
Nauczyłam się żyć pełniej w takich warunkach jakie w danej
chwili mam, co nie oznacza rezygnacji z dążenia do dobrostanu. Ale gdy trafiam na drodze na wyboje, to mówię sobie, jak
niezapomniany Kobiela w roli trenera narciarstwa:”Jak się nie
przewrócis to się nie naucys. Łoo!”.
Strasznie się rozpisałam, ale rzadko
zaglądam na bloga, więc może jakoś zniesiecie moje wywody. W
ubiegłym tygodniu dużo czasu poświęciłam sobie – joga,
pogaduchy z Przyjaciółkami, zabiegi kosmetyczne, badania kontrolne
– więc teraz powinnam się skupić na obowiązkach. Dzisiaj mają
mi przywieść maliny, więc pobawię się w kuchni.
wtorek, 13 sierpnia 2013
List poparcia dla ks. Wojciecha Lemańskiego
Arcybiskup Hoser nie poszedł jednak po rozum do głowy i utrzymał w mocy swoją decyzję odwołującą ks. Lemańskiego z funkcji proboszcza. Przykre to i głupie, bo jeżeli Kościół pozbywa się takich księży, jak Lemański, to sam działa na swoją szkodę i szkodzi wiernym. Starsze pokolenie, które jest wychowane w szacunku do Kościoła, szanuje księdza jaki by on nie był, ale kiedyś ono odejdzie i wtedy kościoły opustoszeją. Młodzi odwracają się od Kościoła, bo nie godzą się na panującą tam hipokryzję. W dzisiejszych czasach, bardziej niż kiedykolwiek, księża muszą sobie zasłużyć na szacunek.
Ksiądz Lemański budzi szacunek nawet u tych, którym jego światopogląd jest obcy. Jest bliski swoim parafianom i wszystkim, którzy chcą odnowy w Kościele i jego instytucjach. Dlaczego? Bo jest czytelny, żyje w zgodzie z tym w co wierzy i czego naucza. Taką samą miarę przykłada do siebie jak i do wiernych. Mówi prawdę i dąży do prawdy. Postąpił tak, jak napisano w Biblii "15 Gdy brat twój zgrzeszy <przeciw tobie>, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. 16 Jeśli
zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie
dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa. 17 Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi! A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik! 18 " I wiadomo co z tego wynikło.
To ludzkie, że nikt nie jest idealny, że nikt nie lubi słuchać niewygodnej prawdy, więc nie dziwi, że głos Lemańskiego był irytujący dla części księży i hierarchów kościelnych. Ale czy to daje prawo abp. Hoserowi pozbawiać Kościół dobrego kapłana? Skazanie ks. Lemańskiego na życie emeryta zamiast korzystać z jego potencjału, żeby naprawiać ten nie najlepszy ze światów, jest zwyczajnie głupie.
Moim zdaniem, abp. Hoser działa na szkodę Kościoła. Sprawowanie urzędu powinno być oparte na dążeniu do dobra ogółu a nie na zaspokajaniu swoich ambicji i napawaniu się władzą. Abp. Hoser chyba zapomniał, że "Komu wiele dano, od tego wiele będzie się żądać, a komu wiele powierzono, od tego więcej będzie się wymagać." ewangelia św. Łukasza 12:48. Może krzyżując drogi abp. Hosera i ks. Lemańskiego Bóg dał swojemu Kościołowi na ziemi szansę na odnowę w Duchu Świętym.
Załączam link do strony, na której można poprzeć działania ks. Lemańskiego zmierzające do przywrócenia go do funkcji proboszcza w Jasienicy. http://poparcie-lemanskiego.blog-bobika.eu/
To koniec świata, że trzeba bronić dobrego księdza przed jego biskupem. Cóż, coraz więcej jest absurdów, które trudno zrozumieć.
Mam łóżko - mam szczęście, że je mam
Po całym dniu spędzonym na
załatwianiu spraw poza domem marzył mi się spokojny wieczór we
własnym łóżku. Łóżko to moja strefa komfortu. Dzięki
wygodnemu materacowi, podnoszonemu zagłówkowi i podnóżkowi,
pachnącej pościeli, mogę leżeć jak ta królowa angielska. Jak do
tego dodać stolik z laptopem i kubek z aromatyczną herbatą, to
jestem przygotowana do odpoczynku.
Doceniam te „luksusy” i jestem wdzięczna losowi za każdą
przyjemność jaką mnie obdarza. Ktoś może powiedzieć, że jestem
głupia ciesząc się czymś tak błahym i przyziemnym, niech mówi,
mi to nie przeszkadza. I tak swoje wiem - umiejętność doceniania małych
rzeczy pomaga pełniej i szczęśliwiej żyć.
Niestety nie wszyscy mają to szczęście, żeby kończyć dzień
we własnym łóżku. Bezdomność to coraz większy problem, chociaż
są tacy, którzy wolą uważać, że bezdomność dotyka tylko ludzi z
marginesu. Tak nie jest. Przyczyn prowadzących do bezdomności
jest wiele. To nie tylko alkoholizm i nieprzystosowanie społeczne.
Często bezdomność wynika ze splotu niekorzystnych sytuacji
życiowych, które pozbawiają człowieka wiary we własne siły i
prowadzą do wykluczenia społecznego.
Jednak większość tych, których problem nie dotyczy, woli
myśleć, że bezdomność spotyka tylko tych, co sobie na nią
zasłużyli. Takie podejście jest łatwiejsze aniżeli pochylenie
się nad tymi, którym trafił się gorszy los. Łatwiej widzieć w
bezdomnym pijaka, nieroba, aniżeli kogoś komu powinęła się noga,
kogoś kto zasługuje na pomoc. Sądzę, że brak empatii wobec
bezdomnych, a czasami nawet agresja, bierze się z lęku. Nikt nie
lubi konfrontować się z nieprzyjemnymi sytuacjami, nikt nie lubi
poczucia bezradności.
Dlatego, moszcząc się w moim łóżku, czuję wdzięczność, że
mam swój kąt na ziemi. I nikt mnie nie przekona, że to nie jest
powód do radości.
czwartek, 8 sierpnia 2013
Szkoda, że jest tak gorąco
![]() |
ŚKODA, ŚKODA, ŻE TAK GORĄCO |
Szkoda że jest tak gorąco, bo trudno cieszyć się latem. Podobno
dziś padł rekord temperatur. Ja też padłam, gdy o ósmej rano zobaczyłam na
termometrze 29 stopni w cieniu. Żeby się nie zagotować, nie
puszczać dymu uszami, wlewałam w siebie mnóstwo picia. Wszystkim zmęczonym upałem polecam
doskonałą mrożoną herbatę.
Przepis
Przepis
- 4 torebki herbaty z hibiskusa
- 2 szklanki malin
- 1 mały banan
- 4 łyżki miodu
- 3 szklanki kostek lodu
Herbatę zaparzamy w 1 szklance wody.
Maliny i banana miksujemy z miodem i dodajemy do letniej herbaty.
Dokładnie mieszamy. Na koniec do dzbanka dodajemy 3 szklanki kostek
lodu. Pijemy dla ochłody i dla zdrowia. Smacznego.
środa, 7 sierpnia 2013
O tym i owym
Minął miesiąc od mojego ostatniego wpisu. Potrzebowałam czasu na zastanowienie się nad sensem prowadzenia tego bloga. Po przeanalizowaniu za i przeciw doszłam do wniosku, że jednak będę dalej pisała... bo lubię, bo
są tacy, którzy lubią czytać moje wpisy, bo w ten sposób mogę
odreagować swoje niezadowolenie albo podzielić się tym co mnie cieszy.
Milczałam dłużej niż było to
uzasadnione namysłem, ponieważ afrykańskie upały i kilka spraw do załatwienia skutecznie zablokowały mi internetową
aktywność. Co do upałów, to nic się nie zmieniło, bo na
termometrze zaokiennym było dziś 38 stopni C. Dlatego, żeby
jakoś przetrwać, leżałam z zimnym okładem na wątrobie (która
wytwarza 50 % ciepła endogennego organizmu)
i wlewałam w siebie hektolitry picia.
Do tego nicnierobienie, żeby ograniczyć ilość wytwarzanego przez organizm ciepła, plus lektura i jakoś dotrwałam do wieczora.
W domu zrobiło się odrobinę
chłodniej, więc wezmę się za szycie. Mam kilka małych przeróbek
i ochotę, żeby coś popruć, coś zeszyć, coś skrócić. W
zamierzchłych czasach dużo szyłam, bo zawsze lubiłam ładne ciuchy, a trudno było coś kupić. Poza tym, byłam na dorobku, więc musiałam oszczędzać. Potem szycie mi obrzydło i
zapakowałam maszynę w najdalszy kąt, ciesząc się gotową konfekcją. A teraz dopadł mnie „Ciocia Helenka”
syndrom, więc przeprosiłam się z maszyną do szycia.
Kiedyś już pisałam tu o mojej pomysłowej cioci, która lubiła poprawiać sobie życie, przerabiając wszystko według swojego pomysłu i gustu. Ale zgaduj – zgadula, w którym poście o tym pisałam? Nie pamiętam. W każdym razie, ciocia Helenka była bardzo pracowita i zaradna. Nie brakowało jej pomysłów, jak zrobić coś z niczego, ale potrafiła też szokować swoją pasją do najbardziej dziwacznych przeróbek. Kiedyś wprawiła rodzinę w osłupienie, gdy przerobiła małżeńskie łoże z baldachimem na stylowy kurnik. A co, kto bogatemu zabroni? Sypialnia z wymyślnym, rzeźbionym łóżkiem przestała się cioci Helence podobać, ale że szkoda było wyrzucić mebel, który kilka lat wcześniej był wymarzonym sprzętem i do tego słono kosztował, to ciocia Helenka znalazła dla niego całkiem nowe zastosowanie. Zapłaciła komuś za pomoc, żeby pomógł jej wynieść łóżko do niewykończonej części domu. Potem na zdobionych kolumienkach łóżka rozpięła nylonową siatkę, żeby skutecznie ograniczyć kurom wolność osobistą. I tak oto, zanim mąż wrócił z pracy, ciocia Helenka zdążyła założyć hodowlę kur oraz zaplanować nowy wystrój sypialni.
Nie mam fantazji cioci Helenki, więc moje przeróbki nikogo nie szokują. Ograniczam się do przeróbki rzeczy z mojej szafy. Bluzki zyskują ozdobne wstawki i kołnierzyki. Spodnie z niemodnych robią się modne, bo szerokość nogawki zawsze można zwęzić albo skrócić. Z dwóch niemodnych rzeczy robię jedną, ale bardziej na czasie itp. Zastanawiam się nad tym, czy nie zamieszczać zdjęć z tych przeróbek. Może byłyby inspiracją dla kobiet zaglądających na bloga. Czasami trzeba naprawdę niewiele, żeby opatrzone ubranie zyskało nowy sznyt. Wyroby Hand made dają szansę na oryginalność i nie pustoszą kieszeni. Zawsze warto spróbować i pobawić się modą. Bo, jak mawiał jeden instruktor narciarstwa "jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz".
Kiedyś już pisałam tu o mojej pomysłowej cioci, która lubiła poprawiać sobie życie, przerabiając wszystko według swojego pomysłu i gustu. Ale zgaduj – zgadula, w którym poście o tym pisałam? Nie pamiętam. W każdym razie, ciocia Helenka była bardzo pracowita i zaradna. Nie brakowało jej pomysłów, jak zrobić coś z niczego, ale potrafiła też szokować swoją pasją do najbardziej dziwacznych przeróbek. Kiedyś wprawiła rodzinę w osłupienie, gdy przerobiła małżeńskie łoże z baldachimem na stylowy kurnik. A co, kto bogatemu zabroni? Sypialnia z wymyślnym, rzeźbionym łóżkiem przestała się cioci Helence podobać, ale że szkoda było wyrzucić mebel, który kilka lat wcześniej był wymarzonym sprzętem i do tego słono kosztował, to ciocia Helenka znalazła dla niego całkiem nowe zastosowanie. Zapłaciła komuś za pomoc, żeby pomógł jej wynieść łóżko do niewykończonej części domu. Potem na zdobionych kolumienkach łóżka rozpięła nylonową siatkę, żeby skutecznie ograniczyć kurom wolność osobistą. I tak oto, zanim mąż wrócił z pracy, ciocia Helenka zdążyła założyć hodowlę kur oraz zaplanować nowy wystrój sypialni.
Nie mam fantazji cioci Helenki, więc moje przeróbki nikogo nie szokują. Ograniczam się do przeróbki rzeczy z mojej szafy. Bluzki zyskują ozdobne wstawki i kołnierzyki. Spodnie z niemodnych robią się modne, bo szerokość nogawki zawsze można zwęzić albo skrócić. Z dwóch niemodnych rzeczy robię jedną, ale bardziej na czasie itp. Zastanawiam się nad tym, czy nie zamieszczać zdjęć z tych przeróbek. Może byłyby inspiracją dla kobiet zaglądających na bloga. Czasami trzeba naprawdę niewiele, żeby opatrzone ubranie zyskało nowy sznyt. Wyroby Hand made dają szansę na oryginalność i nie pustoszą kieszeni. Zawsze warto spróbować i pobawić się modą. Bo, jak mawiał jeden instruktor narciarstwa "jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz".
Na koniec zdjęcie znalezione na blogu poświęconym modowym wpadkom. Fanka „Biedronki”,ofiara ostatniego krzyku mody. Słyszała, że na topie są szorty, nie spojrzała do lustra i wystroiła się z taką fantazją, że jest i straszno i śmieszno. Widać, że kobita ma wszystkie postronne osoby w d...., a właściwie w dwóch, i odważnie to manifestuje.
Subskrybuj:
Posty (Atom)