Jestem zła na siebie i na całą okolicę, bo miałam zajmować się własnym pępkiem i używać życia a tu nic mi nie wychodzi. Od tygodnia zalegam w łóżku ponieważ mój kręgosłup nie przerywa strajku okupacyjnego i nogi nie chcą chodzić. Szczęśliwa jestem normalnie jak goła dupa w pokrzywach. Własnym pępkiem też zajmuję się umiarkowanie, bo ciągle rozpraszają mnie informacje z frontu pislandii.
Ofensywa absurdu i aberracji w wykonaniu władz
jest
porażająca i nie umiem się tym nie przejmować.
Przeraża mnie to, co dzieje się w moim kraju, a
świadomość jak niewiele mogę na to poradzić też nie poprawia
nastroju.
„Jedynie
prawi i sprawiedliwi” ciągle lecą starą płytą; wszyscy jak
jeden mąż, przekonują że białe nie jest białe a czarne nie jest
czarne i nikt ich nie przekona, że jest inaczej. Liczą, że stara
maksyma Josepha
Goebbelsa
-
Kłamstwo
powtórzone tysiąc razy staje się prawdą-
przyjmie się
i
głupi lud kupi wszystko co mu serwują.
PO
wybrało o dwóch sędziów T.K. za dużo, to PiS wybrał trzech
więcej niż powinien. Bo niby dlaczego nie? Kowalski podpieprzył w
sklepie czekoladę to ja buchnę bombonierkę i jestem niewinny, ja
tylko walczę o demokrację. Trybunał Konstytucyjny się nie
przestraszył i wydał wyrok nie po myśli wodzusia, więc Beata Kempa
(mgr. od administracji) szefowa kancelarii premiera czuje się zobowiązana to naprawić. Nie
będzie publikowała w monitorze wyroku, bo ma wątpliwość czy
Prezes Trybunału z tytułem profesorskim z dziedziny prawa,
konstytucjonalista, aby wie co robi. Dlatego
pisze do
prezesa list,
w którym wyraża obawę, że wyrok jest nieważny i w związku z tym
ona nie może go opublikować zanim prezes się nie wytłumaczy. Potem
na konferencji prasowej pani
Kempa zapiera
się kopytami, że ona nic takiego nie powiedziała, ona tylko miała
obowiązek to skontrolować, a na publikacje wyroku ma jeszcze czas.
To wygląda tak, jakby woźny w sądzie rościł sobie prawo do
kontrolowania wyroków wydawanych przez Sąd, bo przecież to woźny
przypina wyroki do tablicy obwieszczeń. Normalnie paranoja, ale
pisiory nie widzą w tym nic nienormalnego. Oni tylko bronią
demokracji. Noż, kacza jego noga w tę i z powrotem! Nie musicie
bronić demokracji wystarczy że przestaniecie ją atakować.
Niestety
rozpierducha jest nie tylko w polityce. Giełda
leci na pysk, inwestorzy
zagraniczni zwijają manatki, stanowiska
w dużych firmach państwowych rozdziela się jak łupy ( po uważaniu
nie patrząc w ogóle na kompetencje i wyłącznie znajomym Królika, sorry w
tym wypadku kaczki). Po co się ograniczać skoro można, powiedzieć, że PO też obsadzało, też
zawłaszczało, też nie słuchało opozycji, i już gra i buczy.
A
duża część społeczeństwa siedzi cicho i czeka na darmowe leki
dla emerytów, 500 zł na dziecko i przywrócenie wieku emerytalnego,
nie
biorąc pod uwagę że w ekspresowym tempie zmierzamy w kierunku
Grecji i
Białorusi.
Na
szczęście coraz więcej ludzi zdaje sobie sprawę, że to co się
dzieje jest niebezpieczne i nie można na to machnąć ręką, nie można powiedzieć, że
co
szarego obywatela może obchodzić jakiś Trybunał czy przepychanki w sejmie.
Powinno obchodzić, bo polityka przekłada się na życie.
Jak
przeczytałam dzisiaj wywiad z Kaczyńskim, który straszy Niemców,
że jak nie przestaną komentować tego co robią władze w Polsce,
to może te władze zażądają zapłaty odszkodowań wojennych, bo
na dokumentach o repasacjach wojennych brakuje polskich podpisów, to
zdębiałam.
Czy ktoś rozsądny,
pragmatycznie myślący
wpadłby na taki pomysł? Nie
sądzę. Oszołomstwo górą;
skłóćmy się ze wszystkimi sąsiadami, ośmieszmy się przed
całym światem
i w podskokach wracajmy na zadupie Europy, bo przecież Polak każde
zwycięstwo potrafi przerobić na klęskę, w tym jednym nie ma na
nas mocnych.
Jednak
są i dobre wieści. Na
manifestację organizowaną przez KOD przyszło około 50 tys. ludzi,
którzy
protestowali przeciwko demokraturze jaką funduje nam PiS.
W moim mieście też była manifestacja, ale ja przecież znowu
uziemiona, więc nie mogłam protestować. Ale
dla
chcącego nic trudnego, więc,
jako Polka gorszego sortu - tzn.
wg J.
Kaczyńskiego
ta, której nie podoba się słuszna linia partii –
gasiłam w
internecie
pisolubnych, którzy próbowali dezawuować sens i znaczenie
protestu. Wiem, że to rzucanie grochem o ścianę, bo ci ludzie nie
chcą myśleć, wolą słuchać wodzusia i jego aparatczyków, ale
spróbować nie zawadzi - chociażby po to, żeby dać odpór
powtarzaniu kłamstw. Jednak przyznam szczerze, że bardzo musiałam
się pilnować, żeby nie powiedzieć tym najbardziej zajadłym
uczniom J. Goebbelsa: a idźcie wy wszyscy w pis.du. Ale dałam radę
i jestem z siebie dumna, bo przy tej skali bezmyślności, tępoty i
nienawiści łatwo nie było.
No
to mi się ulało. Od razu lżej. A teraz wracam do siebie i będę
kontemplować deszczowe chmury.
obrazek znaleziony w sieci
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz