Do takiego wniosku doszedł amerykański psycholog Richard
Davidson, zainspirowany życiem XIV Dalajlamy, propagującego
najdalej rozumianą empatię i życzliwość w stosunku do
otaczającego nas świata.
Z
badań wynikało, że buddyjscy mnisi zaproszeni
do eksperymentu,
którzy podczas medytacji praktykowali nieograniczone współczucie
wobec innych osób, odczuwali
niezakłócone niczym szczęście i radość.
I
pięknie i bardzo optymistycznie, ale jak to zastosować wobec osób,
które działają nam na zęby? Jak współczuć bez fałszywego
altruistycznego zadęcia komuś kto zachowuje się jak szkodnik?
No,
łatwe to nie jest. Ale przecież nie chodzi o to
żeby było łatwo
tylko żeby odczuwać szczęście, niezależne od tego co nas spotyka, więc chyba
warto się wysilić.
Tak
mi przyszło do głowy, że ja w ramach ćwiczenia życzliwości i
współczucia powinnam zacząć praktykować nieograniczone
współczucie wobec pisowskich elit. Łżą biedaczki aż dym leci,
ale skręcają
się przy tym, że aż żal patrzeć. Takie robienie z
siebie głupka, żeby nie odpowiadać na niewygodne pytania, też
przyjemne nie jest. A oni muszą, bo inaczej podpadną prezesowi.
Czasami tylko przegrzany mózg dopuści freudowską pomyłkę, jak
ta, która przydarzyła się prokuratorowi Piotrowiczowi,
gdy zakrzykując w sejmie opozycję zawołał: zawłaszczyliśmy
sejm, ale Trybunału nie oddamy. Ale ulga była krótka, bo za chwilę
sprostował: oczywiście wy
zawłaszczyliście
Trybunał.
No
to idę praktykować, w końcu szczęście jest warte zachodu. Tylko
muszę jeszcze odłączyć się od wszelkich wiadomości, bo w
przeciwnym wypadku będzie to mission
impossible.
Miałam
już nie pisać na temat polityki, ale cholera
mnie trzęsie na to, co się wyrabia w Polsce,
więc podzielę się kilkoma refleksjami, które naszły mnie po
weekendowych protestach i
kłamliwych, obraźliwych wypowiedziach Kaczyńskiego.
Refleksja
ogólniejszej natury jest taka, że demokracja stanowczo nie jest
idealnym ustrojem choć, jak powszechnie wiadomo, najlepszym jaki
dotychczas wymyślono. Największą
ułomnością demokracji jest to, że głos głupca
ma tę samą moc co głos mędrca.
Na
domiar złego głupi ma tę przewagę, że nie hamują go żadne
wątpliwości, bo żeby wątpić trzeba myśleć. Dlatego większość prorządowych
manifestantów z taką zapalczywością wyrażali opinie o rzeczach, o
których nie miała nawet bladego pojęcia, wymachując
na
zmianę flagą,
krzyżem, różańcem i ohydnymi transparentami (mam
na myśli np
ten ze zdechłym lisem).
Pretensje
do Trybunału Konstytucyjnego, że nie ściga złodziei,
nierzetelnych
komorników itp., nie
wymierza im kary, świadczą
tylko o tym, że ci ludzie nie mają pojęcia czym jest i czym się
zajmuje Trybunał
Konstytucyjny.
Mylenie
sobiepaństwa -które tak ochoczo manifestuje teraz PiS i prezydent
Duda - z prawem partii wygrywającej wybory do rządzenia
(oczywiście
w ramach istniejącego porządku prawnego),
świadczy o marnej świadomości obywatelskiej i brakach wiedzy
ogólnej u
tych, którzy w ostatnich działaniach władz nie widzą łamania
demokracji i prawa.
Kaczyński
oczywiście
wie,
że TK nie może zablokować ustawy o darmowych lekach dla emerytów
czy 500 zł na dziecko, ale to
nie
przeszkadza mu mącić w głowach najbardziej opornych na myślenie
wyborców i manipulować, stawiając
nieprawdziwe
zarzuty.
Myślący
elektorat nie jest mu do niczego potrzebny a nienawistny bardzo,
dlatego
stawia na
zacietrzewionych, sfrustrowanych, niewykształconych
i genialnie nimi manipuluje.
Niejeden
pierwszy
sekretarz
PZPR
mógłby mu pozazdrościć umiejętności zakłamywania faktów i
grania na najniższych ludzkich instynktach. Słysząc
skandowane przez manifestujący tłum: „Precz z komuną”
pomyślałam, że ci ludzie naprawdę nie wiedzą co czynią.
Analogie pomiędzy tym co robi obecna władza a władzą z głębokiego
PRL są tak czytelne, że trzeba naprawdę mieć duże problemy z
percepcją, żeby tego
nie
widzieć. Można
by spytać, to
co, w prorządowej manifestacji entuzjaści
PiS
obrażają zasady działania swojego rządu? Zgodnie z logiką tak,
ale zgodnie z pisowską logiką na pewno nie, bo
PiS-owi to nie wadzi, bo PiS i jego wyznawcy są ponad wszelkie
prawa, w tym logiki. Wystarczy zastosować się do słów prezesa
Kaczyńskiego: „żadne krzyki i płacze nas nie przekonają, że
białe jest białe a czarne jest czarne.”i
już wszystko jasne, bezwzględnie i ostatecznie. Żelazny
elektorat PiS kupuje
tę retorykę i bezrefleksyjnie
wierzy w mądrość i uczciwość swojego wodza. Nie wiem jak ciasny
trzeba mieć umysł, żeby nie przebiła się do niego choć jedna
logiczna myśl, że jeżeli fakty przeczą słowom, to nie wina
faktów tylko słów. Ale
jak widać, dużej grupie moich rodaków nie przeszkadza,
że Kaczyński i jego aparatczycy robią
z nich głupców.
Sam
Kaczyński
otoczył się bezkręgowcami, karierowiczami,
którzy
zrobią i powiedzą wszystko byle utrzymać
stanowisko i nie
narazić temu kacykowi zawłaszczającemu Polskę. Zastanawia
mnie tylko brak u tych ludzi instynktu samozachowawczego, bo przecież
to oni poniosą główny ciężar odpowiedzialności za demolkę,
którą wodzuś robi siedząc na tylnym siedzeniu.
On
ma niewiele do stracenia; stary, samotny, bez bliskich, o dobro
których mógłby zabiegać. On może sobie powiedzieć: po mnie
choćby potop. Ale przecież większość tych, co na jego rozkaz
rozmontowują teraz Polskę, ma przed sobą dłuższe życie,
rodziny, dzieci, które również
zapłacą
za ten eksperyment na narodzie.
Naprawdę
boję się myśleć, co jeszcze roi się w głowie tego człowieka,
który kieruje się niezmienną
zasadą
wszystkich
dyktatorów;
szczucie jednych
na drugich najprostszą drogą do celu.
Wg
Kaczyńskiego tacy jak ja są ludźmi gorszego sortu, mają coś nie
tak z głową,są komuchami a
dzisiaj dołożył epitet „współpracowników Gestapo”, bo
śmiemy
bronić swojego
zdania
a nie
chcemy
wierzyć (wbrew
faktom) jego rzekomym dobrym intencjom i praworządności. Niech mu
będzie, robienie z innych wariatów, to sprawdzony sposób działania
mentalnych kurdupli, a
Kaczyński to najgorszy sort mentalnego
kurdupla,
bo nie brakuje mu inteligencji, ma tylko niedostatki w przyzwoitości
i honorze. Dlatego pozwolę sobie odpowiedzieć
wielce szanownemu, cytując jego umiłowanego brata, Lecha
Kaczyńskiego: spieprzaj dziadu.
A
sokoro prezio wspomniał o gestapo, to w tym klimacie mam stosowny filmik.
Jestem
zła na
siebie i na całą okolicę,
bo miałam
zajmować się własnym pępkiem i używać życia a tu nic mi nie
wychodzi. Od tygodnia zalegam w łóżku ponieważ mój kręgosłup
nie przerywa strajku okupacyjnego i nogi nie chcą chodzić.
Szczęśliwa jestem normalnie jak goła dupa w pokrzywach. Własnym
pępkiem też zajmuję się umiarkowanie, bo ciągle rozpraszają
mnie
informacje
z frontu pislandii.
Ofensywa absurdu i aberracji w wykonaniu władzjest
porażająca i nie umiem się tym nie przejmować.
Przeraża mnie to, co dzieje się w moim kraju, a
świadomość jak niewiele mogę na to poradzić też nie poprawia
nastroju.
„Jedynie
prawi i sprawiedliwi” ciągle lecą starą płytą; wszyscy jak
jeden mąż, przekonują że białe nie jest białe a czarne nie jest
czarne i nikt ich nie przekona, że jest inaczej. Liczą, że stara
maksyma JosephaGoebbelsa
-Kłamstwo
powtórzone tysiąc razy staje się prawdą-
przyjmie się
i
głupi lud kupi wszystko co mu serwują.
PO
wybrało o dwóch sędziów T.K. za dużo, to PiS wybrał trzech
więcej niż powinien. Bo niby dlaczego nie? Kowalski podpieprzył w
sklepie czekoladę to ja buchnę bombonierkę i jestem niewinny, ja
tylko walczę o demokrację. Trybunał Konstytucyjny się nie
przestraszył i wydał wyrok nie po myśli wodzusia, więc Beata Kempa
(mgr. od administracji) szefowa kancelarii premiera czuje się zobowiązana to naprawić. Nie
będzie publikowała w monitorze wyroku, bo ma wątpliwość czy
Prezes Trybunału z tytułem profesorskim z dziedziny prawa,
konstytucjonalista, aby wie co robi. Dlatego
pisze do
prezesa list,
w którym wyraża obawę, że wyrok jest nieważny i w związku z tym
ona nie może go opublikować zanim prezes się nie wytłumaczy. Potem
na konferencji prasowej pani
Kempa zapiera
się kopytami, że ona nic takiego nie powiedziała, ona tylko miała
obowiązek to skontrolować, a na publikacje wyroku ma jeszcze czas.
To wygląda tak, jakby woźny w sądzie rościł sobie prawo do
kontrolowania wyroków wydawanych przez Sąd, bo przecież to woźny
przypina wyroki do tablicy obwieszczeń. Normalnie paranoja, ale
pisiory nie widzą w tym nic nienormalnego. Oni tylko bronią
demokracji. Noż, kacza jego noga w tę i z powrotem! Nie musicie
bronić demokracji wystarczy że przestaniecie ją atakować.
Niestety
rozpierducha jest nie tylko w polityce. Giełda
leci na pysk, inwestorzy
zagraniczni zwijają manatki, stanowiska
w dużych firmach państwowych rozdziela się jak łupy ( po uważaniu
nie patrząc w ogóle na kompetencje i wyłącznie znajomym Królika, sorry w
tym wypadku kaczki). Po co się ograniczać skoro można, powiedzieć, że PO też obsadzało, też
zawłaszczało, też nie słuchało opozycji, i już gra i buczy.
A
duża część społeczeństwa siedzi cicho i czeka na darmowe leki
dla emerytów, 500 zł na dziecko i przywrócenie wieku emerytalnego,
nie
biorąc pod uwagę że w ekspresowym tempie zmierzamy w kierunku
Grecji i
Białorusi.
Na
szczęście coraz więcej ludzi zdaje sobie sprawę, że to co się
dzieje jest niebezpieczne i nie można na to machnąć ręką, nie można powiedzieć, żeco
szarego obywatela może obchodzić jakiś Trybunał czy przepychanki w sejmie.
Powinno obchodzić, bo polityka przekłada się na życie.Jak
przeczytałam dzisiaj wywiad z Kaczyńskim, który straszy Niemców,
że jak nie przestaną komentować tego co robią władze w Polsce,
to może te władze zażądają zapłaty odszkodowań wojennych, bo
na dokumentach o repasacjach wojennych brakuje polskich podpisów, to
zdębiałam.
Czy ktoś rozsądny,
pragmatycznie myślący
wpadłby na taki pomysł? Nie
sądzę. Oszołomstwo górą;
skłóćmy się ze wszystkimi sąsiadami, ośmieszmy się przed
całym światem
i w podskokach wracajmy na zadupie Europy, bo przecież Polak każde
zwycięstwo potrafi przerobić na klęskę, w tym jednym nie ma na
nas mocnych.
Jednak
są i dobre wieści. Na
manifestację organizowaną przez KOD przyszło około 50 tys. ludzi,
którzy
protestowali przeciwko demokraturze jaką funduje nam PiS.
W moim mieście też była manifestacja, ale ja przecież znowu
uziemiona, więc nie mogłam protestować. Ale
dla
chcącego nic trudnego, więc,
jako Polka gorszego sortu - tzn.
wg J.
Kaczyńskiego
ta, której nie podoba się słuszna linia partii –
gasiłam w
internecie
pisolubnych, którzy próbowali dezawuować sens i znaczenie
protestu. Wiem, że to rzucanie grochem o ścianę, bo ci ludzie nie
chcą myśleć, wolą słuchać wodzusia i jego aparatczyków, ale
spróbować nie zawadzi - chociażby po to, żeby dać odpór
powtarzaniu kłamstw. Jednak przyznam szczerze, że bardzo musiałam
się pilnować, żeby nie powiedzieć tym najbardziej zajadłym
uczniom J. Goebbelsa: a idźcie wy wszyscy w pis.du. Ale dałam radę
i jestem z siebie dumna, bo przy tej skali bezmyślności, tępoty i
nienawiści łatwo nie było.
No
to mi się ulało. Od razu lżej. A teraz wracam do siebie i będę
kontemplować deszczowe chmury.