Poświąteczny remanent
Święta,
święta i po świętach - od
jutra wraca szara rzeczywistość i trzeba ją ogarnąć. Ostatnie
dni tego roku zamierzam wykorzystać na załatwienie kilku
spraw.
Najważniejsza
-
zamknąć rachunki z bliską mi osobą, bo w
każde święta wraca do mnie smutek i żal. Zbyt
długo pozwalałam, żeby daleka przeszłość kładła się cieniem
na mojej teraźniejszości.
Dawno temu zostałam
skrzywdzona, ale nic z tym nie zrobiłam. Zamiast nazwać rzeczy po
imieniu, protestować, bronić
się, zwinęłam
się z bólu i odeszłam. Nie chciałam walczyć i nie
chciałam mieć nic wspólnego z kimś kto tak mnie zranił. Ale gorycz zawodu wzięłam ze sobą na lata.
Ostatnio,
przez
przypadek a może właśnie
nie
przez przypadek, trafiłam
na słowa Fredericka
Buechnera,
które skłoniły mnie do głębszej refleksji:
”Spośród
siedmiu grzechów głównych gniew jest tym, który może przynieść
Ci najwięcej radości. Lizanie swoich ran, międlenie w ustach
krzywd z odległej przeszłości, smakowite mlaskanie na myśl o
gorzkich konfrontacjach, które mnie czekają, rozkoszowanie się
ostatnim kęsem bólu, który sprawiłem oraz tego, którym się
odwzajemniłem - toż to prawdziwa królewska uczta. Jedyny minus
jest taki, że podczas tej uczty pożerasz samego siebie. Obgryziony
szkielet, który zostanie po tym obżarstwie, to Twój szkielet.”
Skorzystam
z nauki, bo już najwyższy czas darować sobie ten żal i zostawić
za
sobą ten bolesny epizod. Co było minęło.
obrazek złowiony w sieci
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz